Viewbotting przybiera na znaczeniu
Mowa o tzw. viewbottingu, który w segmencie streamingowym zaczyna być prawdziwą komórką nowotworową na zdrowym ciele. To zjawisko polegające na sztucznym zawyżaniu oglądalności poprzez generowanie fikcyjnej widowni na danym transmitującym na żywo kanale.
Z badań przeprowadzonych przez StreamsLabs we współpracy z audiencly nowoczesne narzędzia są w stanie w bardzo bezpruderyjny sposób tworzyć sztucznie zawyżoną audiencję. Boty mają możliwość symulowania realnego czatu, zmieniania adresów IP czy też korzystania ze sztucznej inteligencji w lepszej integracji z prawdziwymi rozmówcami na kanale.
Szacuje się, że co dziesiąty streamer korzysta z narzędzi do viewbottingu, różnicując rozwiązania i narzędzia do zwiększania swojej skuteczności. Przyjrzyjmy się wynikom z największego serwisu streamerskiego na rynku, Twitcha. Na platformie należącej do Amazona w drugim kwartale tego roku wygenerowano ponad 30 mln godzin sztucznego, fałszywego oglądania transmisji, co można porównać do tygodniowej oglądalności najlepszych seriali w Netflixie.
Sprawa nie wygląda optymistycznie też na konkurencyjnym Kicku. Na zielonej witrynie co szósty internetowy twórca legitymujący się oglądalnością na poziomie ponad 50 widzów, korzysta z botów do tworzenia sztucznej oglądalności. W jednym kwartale viewbotting sięgnął granicy 20 milionów godzin fikcyjnej oglądalności.
Twitch rzuca rękawicę
Nie jest tajemnicą, że Twitch sukcesywnie wdraża nowe narzędzia mające na celu zwalczanie procederu fikcyjnej audiencji. Zapewne niektórzy zastanawiają się, po co tak naprawdę streamerzy kuszą się o takie działanie. Odpowiedź jest prosta: większa widownia wpływa na lepsze przychody z platformy i lepszą sposobność do podjęcia lukratywnych współprac z innymi podmiotami (nie wszystkie firmy weryfikują oglądalność).
Ponadto widownia istotnie koreluje z ekspozycją kanału na stronach głównych i podkategoriach serwisów streamingowych. Streamerzy stają się wówczas bardziej zauważalni, a to implikuje naturalny wzrost oglądalności.
