Nvidia co kilka lat wspina się na technologiczne wyżyny i oferuje użytkownikom karty tak mocne, że jeszcze jakiś czas temu mało kto był w stanie przewidzieć, że coś takiego będzie możliwe. Jednak nie wszystko ostatnio idzie po myśli producenta. W najnowszej linii kart 4xxx póki co brakuje jednego, bardzo istotnego modelu - najmocniejszej w rodzinie karty 4090Ti. Jak informuje kanał Moore’s Law is Dead, karty te są mocno problematyczne, mogą też być potencjalnie niebezpieczne, więc póki co próżno szukać ich w sklepach.
Monstrum, do tego niebezpieczne
Generalne oceny kart 4090 są bardzo pozytywne, a testujący wysoko oceniają ich wydajność, radzenie sobie z ray tracingiem i zarządzanie mocą. Jednak źródła kanału Moore’s Law is Dead podają, że wersja Ti ma tendencje do palenia bezpieczników, zasilaczy, a nawet samozniszczenia w postaci stopienia. Karta ma między 600 a 700W mocy, jest także sporych rozmiarów - ale do tego powoli się już przyzwyczajamy w kontekście całej rodziny kart 4xxx. Wersja Ti zajmuje (zasłania) co najmniej 4 sloty na płycie głównej i wymaga aż dwóch, 16-pinowych wtyczek zasilających. Ponoć gargantuiczne rozmiary karty powodowały, że w laboratoriach trzeba było mocować płytę główną do karty zamiast na odwrót.
Na szczęście to nadal tylko testy
Karta aktualnie wciąż przechodzi procedury testowe - i całe szczęście - a biorąc pod uwagę powyższe doniesienia, raczej nieprędko opuści laboratoria Nvidii. Mogło to się bowiem skończyć nie tylko poważnymi stratami wizerunkowymi dla producenta, ale też, co gorsza, bardzo niebezpiecznymi sytuacjami w domach i firmach konsumentów. Na całe szczęście chyba nikomu nie spieszy się z jak najszybszym wypuszczeniem karty na rynek. Lepiej żeby pojawiła się później, ale była w 100% sprawdzona i bezpieczna. Z mocowaniem jakoś sobie poradzimy.












