HTC wprowadziło na rynek nową rodzinę gogli VR - Vive Cosmos Elite. Do naszej redakcji trafił prawie najdroższy i tym samym prawie najnowocześniejszy model.
Tajwański producent już od dłuższego czasu oferuje graczom zestawy do wirtualnej rzeczywistości, konkurując z takimi urządzeniami, jak Oculus Rift czy Samsung Gear VR. Niedawno miała się odbyć prezentacja ich najnowszej serii - Vive Cosmos - ale z powodu epidemii koronawirusa musiała zostać odwołana. Ta jednak nie przeszkodziła we wprowadzeniu ich do sklepów (internetowych) i rozesłaniu egzemplarzy testowych do redakcji. Do naszej trafił model HTC Vive Cosmos Elite, za którego trzeba zapłacić 4299 złotych. Jest jeszcze jedna, droższa wersja - Cosmos XR - ale jest ona przeznaczona raczej dla deweloperów niż dla przeciętnych zjadaczy chleba. Jej cena to ponad 6000 złotych. Jeżeli nie chcecie płacić aż tak dużo za możliwość zabawy w wirtualnej rzeczywistości, możecie zdecydować się na któryś z tańszych wariantów - Cosmos za 3699 złotych lub Cosmos Play za 2499 złotych. Czym się one między sobą różnią?
Cosmos Play składa się z czterech kamer śledzących oraz kontrolerów, które możecie znać z obecnego modelu. To produkt podstawowy, przeznaczony dla casualowych użytkowników. Nie jest jeszcze dostępny w sklepach, nie jest też znana jego data premiery. Możecie już natomiast sięgnąć po wariant Cosmos, który stanowi rozwinięcie gogli przedstawionych w październiku 2019 roku. Od wersji Play różni się liczbą kamer śledzących (sześć zamiast czterech) oraz wbudowanymi słuchawkami. Te same słuchawki znajdziecie też w wariancie Cosmos Elite. A co poza tym? Kupując ten model, w opakowaniu znajdziecie także dwie stacje bazowe, które śledzą wasze ruchy na wyznaczonym obszarze, oraz przednia obudowa wspierająca system śledzenia Steam VR. Jedno i drugie w połączeniu pozwala na rozgrywkę w trybie Room VR, o którym za chwilę.
Co ciekawe, w Cosmos Elite wykorzystano starszą (acz ulepszoną) wersję kontrolerów, które spotykają się z bardzo różnymi opiniami wśród graczy. Jedni twierdzą, że są świetne, a inni uważają, że są zbyt ciężkie i toporne. Ja zaliczam się zdecydowanie do tej pierwszej grupy. Według mnie kontrolery dobrze leżą w dłoniach, są wykonane z wysokiej jakości tworzywa, a działanie przycisków i manetek jest bardzo precyzyjne. A skoro już przy konstrukcji urządzenia jesteśmy, to muszę przyznać, że gogle bardzo dobrze się zakłada i zdejmuje, świetnie leżą na głowie (chociaż muszę przyznać, że całość jest dość ciężka i dla niektórych osób będzie na dłuższą metę niewygodna), a do tego producent wyposażył je w rozwiązanie flip-up, które pozwala na uchylenie gogli ku górze w mgnieniu oka. Potrzebujesz wrócić na chwilę do rzeczywistości? Wystarczy ruch ręką.
Świetne wrażenie zrobiły na mnie słuchawki. Z początku wydawało mi się, że i tak będę grał na gamingowym headsecie, po czym okazało się, że... nie ma takiej potrzeby. Zintegrowane (choć zdejmowane) słuchawki optymalnie przylegają do uszu, całkiem skutecznie odcinają gracza od otoczenia i zapewniają niezłej jakości dźwięk. Oczywiście headset dalej może się okazać dobrym rozwiązaniem, ale myślę, że trzymanie tych dwóch rzeczy na głowie mogłoby być już niewygodne.
Najważniejszą rzeczą, która odróżnia Cosmos Elite od tańszych modeli, są wspomniane stacje bazowe, które rozstawiamy po przekątnej, pozwalając im śledzić ruchy zarówno naszych kontrolerów, jak i nas samych. To pozwala wyznaczyć do rozgrywki obszar kilku metrów kwadratowych, po którym możemy się swobodnie poruszać. Co to oznacza w praktyce? Na przykład to, że możemy przemieszczać się po lokacjach przedstawionych w grze, zaglądać do szafek czy pudełek, chwytać za przedmioty leżące na podłodze, wykonywać uniki, kryć się za osłonami przed wrogim ostrzałem... Przetestowałem tę funkcję przede wszystkim w Half-Life: Alyx (który to jest dodawany do każdego egzemplarza Cosmos Elite wraz z półrocznym abonamentem na usługę Viewport) i muszę przyznać, że z taką immersją w komputerowej rozrywce jeszcze nie miałem do czynienia.
Cosmos Elite to oczywiście także najwyższa (dostępna obecnie) jakość obrazu. HTC nie pozbyło się jeszcze wrażenia trzymania głowy w hełmie, bo cały czas po bokach widzimy fragmenty gogli, ale jest to coś, z czym pewnie jeszcze długo nikt się nie upora. Natomiast obszar widzenia i tak jest dość rozległy, a jego ostrość - rewelacyjna. Jeśli chcecie docenić wszystkie walory tego modelu, musicie dysponować mocnym sprzętem (ja bawiłem się na Acer Predator Helios 700, którego test przeczytacie tutaj [https://gry.interia.pl/sprzet/news-acer-predator-helios-700-test-laptopa,nId,4390760]) i spędzić trochę czasu na konfiguracji, ale jeśli chcecie cieszyć się wirtualną rzeczywistością w najlepszym dostępnym obecnie wydaniu, zdecydowanie warto zainwestować i pieniądze, i czas.