42 lata legendy. Od czerwono-białego sprzętu do TV po miliardowe imperium

15 lipca 1983 roku półki sklepowe japońskich sklepów zapełniło niepozorne urządzenie w czerwono-białej obudowie. Prawdopodobnie nikt wtedy nie przypuszczał, że Family Computer - nazywany Famicomem - całkowicie odmieni rynek gier wideo.

A to właśnie ta konsola 42 lata temu zapoczątkowała dominację Nintendo na rynku elektronicznej rozrywki. Prosta, ale przemyślana konstrukcja, możliwość wymiany kartridżów z grami oraz intuicyjny sposób użytkowania - to wszystko uczyniło z konsoli japońskiego koncernu niekwestionowanego zwycięzcę. Początkowo oferowała jedynie trzy tytuły - Donkey Konga, Donkey Konga Juniora i Popeye’a, ale w zupełności wystarczyło, by podbić serca graczy. Pomimo technicznych potknięć pierwszych egzemplarzy, już pod koniec 1984 roku sprzedaż w Japonii przekroczyła 2,5 miliona egzemplarzy. Jak się okazało - był to dopiero początek globalnej ekspansji.

Reklama

Z Kioto na światowe salony

W 1985 roku Famicom, po drobnych modyfikacjach, wkroczył na rynek amerykański, ale pod zmienioną nazwą, jako Nintendo Entertainment System (NES). Jego obecność okazała się zbawieniem dla zachodniego rynku gier wideo, który po zapaści z 1983 roku potrzebował zdecydowanego odbicia. NES nie tylko zaoferował nadzieję dla fanów elektronicznej rozrywki - stał się także nowym fundamentem całej branży.

I słowa dotrzymał - produkcję systemu w Japonii zakończono dopiero 25 września 2003 roku (osiem lat po zakończeniu produkcji NES-a w USA i Europie), co czyni tę konsolę jedną z najdłużej produkowanych w historii branży. Łączna sprzedaż Famicomu i NES-a osiągnęła imponujący poziom 61,91 milionów egzemplarzy na całym świecie, a liczba sprzedanych kartridżów przekroczyła 500 milionów sztuk.

Złota era gier

Na kartridżach Famicomu zapisane są początki największych marek w historii sektora gier. To właśnie na japońskiej platformie narodziły się wirtualne światy, które do dzisiaj z powodzeniem rozpalają wyobraźnię kolejnych pokoleń: Super Mario Bros., The Legend of Zelda, Metroid - a także tuziny hitów od zewnętrznych developerów (tzw. third party), jak Final Fantasy, Dragon Quest, Mega Man, Castlevania, czy Contra.

Nie sposób nie wspomnieć też o licencjonowanych produkcjach jak np. z serii Batman, czy gamingowych adaptacjach popularnych kreskówek, jak choćby Disneyowe "DuckTales" ("Kacze opowieści"). To właśnie na systemie Japończyków zaczęła się złota era, którą tak wiele osób wciąż wspomina z łezką w oku, i której zresztą ślady wciąż są widoczne w aktualnych produkcjach na Nintendo Switcha.

Historia sukcesu Nintendo

Jednak nie zawsze tak było. Możliwe, że nie wszyscy pamiętają, ale gry wideo nie były domeną Nintendo od samego początku działalności firmy - w XIX wieku firma zaczynała jako producent tradycyjnych japońskich kart Hanafuda. Na eksperymentach z właściwym kierunkiem biznesu Japończykom upłynęły całe dziesięciolecia, by wreszcie - właśnie dzięki Famicomowi - na dobre zadomowić się w świecie elektronicznej rozrywki. Okazało się, że było to tzw. strzał w dziesiątkę - aktualnie roczne przychody koncernu sięgają 6,1 miliardów dolarów, czyli aż 14 razy więcej niż w momencie wypuszczenia na rynek pierwszej konsoli.

Wiecznie żywy duch Famicomu

Czerwono-biała obudowa Famicomu kryła w sobie coś więcej niż tylko elektronikę - była furtką do światów, które inspirowały wyobraźnię, rozwijały kreatywność i dawały radość kolejnym pokoleniom graczy. To coś więcej niż konsola, to swego rodzaju cyfrowy wehikuł czasu, który cały czas przypomina, że magia gier wcale nie tkwi wyłącznie w oprawie wizualnej, ale w emocjach, jakie potrafią wywoływać. I chociaż świat gier wideo pędzi z zawrotną prędkością, zmieniając się szybciej niż pogoda za oknem, to duch Famicomu pozostaje obecny w każdej kolejnej konsoli Nintendo.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nintendo | Nintendo Entertainment System
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy