Lichtspeer - recenzja

Lichtspeer to szalona koncepcja polskiego studia Lichtund, z której wyrosła całkiem niezła gra!

Jak wiadomo, aby porwać graczy na długie godziny, nie trzeba wcale skomplikowanych pomysłów. Ten na Lichtspeer jest bardzo prosty, a do tego został wzbogacony o nutkę szaleństwa. I to wystarczy, aby zainteresować, a następnie wciągnąć na co najmniej kilka wieczorów. No, ale od początku...

W Lichtspeer kierujemy germańskim herosem - Germonautą - który w wyniku zachcianki starożytnych bóstw wyrusza w świat, aby toczyć boje z hordami różnorodnych wrogów. Do walki z nimi wykorzystuje... świetlną włócznię. Na jego drodze stają naprawdę wymyślne stworzenia, takie jak lodowi hipsterzy, krasnale ogrodowe, wurst zombie czy magowie. Każdy z przeciwników zachowuje się inaczej i wymaga odmiennego podejścia. Jednak najważniejsze to opanować rzucanie włócznią. Nauczyć się odpowiednio celować, ustawiać trajektorię... Jeżeli tego nie zrobimy, to będziemy ginąć bardzo często. Poprzeczka została w Lichtspeer zawieszona naprawdę wysoko. Wystarczy napisać, że jeśli podczas kolejnych trzech rzutów nikogo nie trafimy, germańskie bóstwo ogłuszy nas na kilka sekund. To wystarczający okres do tego, aby nas zabić.

Reklama

Na szczęście sama włócznia to nie wszystko, co Germonauta ma w zanadrzu. Przed każdym etapem możemy wybrać po jednej umiejętności z trzech kategorii. Skrywają się one później pod trzema klawiszami - A, S i D. Jedna z nich pozwala nam na przykład stworzyć ochronny bąbel, a inna rozmnożyć naszą włócznię w locie, pozwalając zwiększyć szansę na trafienie.

Zabawa w Lichtspeer długo się nie nudzi. To z pewnością zasługa wspomnianego, bardzo obszernego "bestiariusza" oraz opisanych wyżej umiejętności Germonauty, ale także tego, że nasz bohater zostaje na kolejnych planszach rozmieszczany w różnych miejscach. Czasem stoi z lewej strony ekranu, czasem z prawej, czasem na środku, czasem niżej, czasem na wzniesieniu... Wyraźnym urozmaiceniem są także bossowie, stanowiący przyjemną odmianę od regularnych starć z mięsem armatnim.

Oprawa w Lichtspeer jest dokładnie taka, jak można by się spodziewać. Z racji tego, że to niskobudżetowa produkcja, nie może być mowy o wizualnych wodotryskach. Mamy więc do czynienia z dwuwymiarową, acz całkiem przyjemną dla oka, kolorową i różnorodną grafiką, która większości graczy powinna przypaść do gustu. Ostrzegamy jednocześnie, że Lichtspeer jest grą niezwykle krwawą, więc nie jest to raczej propozycja dla młodszych odbiorców.

Nie jest to także propozycja dla osób o słabych nerwach. I chodzi tu głównie nie o rozlewające się na ekranie hektolitry krwi, ale o to, że Lichtspeer jest grą naprawdę wymagającą. Już pierwsze etapy stanowią wyzwanie, a później poziom trudności tylko rośnie. Jest jednak - jak wiemy - grono graczy, którzy właśnie na tego typu rozrywkę liczą. W szczególności ta grupa powinna zainteresować się produkcją studia Lichtund, którą należy uznać za naprawdę udaną.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama