Chocobo GP - recenzja

​Switch ma już swoje topowe wyścigi, które od lat królują w rankingach najlepszych gier na tę platformę.

Mario Kart 8 Deluxe to prawdziwy, niekwestionowany przebój. Średnia ocen na Metacriticu - 9,2/10. Liczba sprzedanych egzemplarzy od premiery 28 kwietnia 2017 roku - 43,35 mln. Jeszcze żadnej produkcji na Switcha nie udało się nawet zbliżyć do tego wyniku! Można by więc powiedzieć, że w dziedzinie wesołych, familijnych i nadających się do zabawy przez sieć ścigałek Nintendo osiągnęło już wszystko. A jednak zdarzają się deweloperzy, którzy podejmują rękawicę i wydają na świat wyścigi inspirowane przez serię Mario Kart. Niedawno na tor wyjechało Chocobo GP od Square Enix.

Reklama

Chocobo GP to nowa wersja wyścigów wydanych w... 1999 roku, zatytułowanych Chocobo Racing. To dość zaskakujące, że Nintendo postanowiło do nich wrócić. Pierwowzór został przyjęty raczej chłodno, osiągając średnią ocenę 6,2/10 na GameRankings. W Japonii gra sprzedała się w nakładzie 300 tys. egzemplarzy, a wynikiem osiągniętym poza Krajem Kwitnącej Wiśni raczej nie ma się co chwalić. Niestety, tym razem Nintendo także nie ma co nastawiać się na spektakularny sukces. O ile w ogóle będzie mogło mówić o jakimkolwiek sukcesie.

Chocobo GP na początek oferuje tryb fabularny, w którym nie tylko bierzemy udział w wyścigach, ale także oglądamy przerywniki filmowe, przedstawiający ciąg dalszy banalnej historii. Pokonując rywali na kolejnych trasach, odblokowujemy zawodników oraz plansze. Później możemy ścigać się na nich samotnie albo z drugą osobą, na podzielonym ekranie (niestety gra nie pozwala na zabawę większej liczbie osób przy jednej konsoli). Chocobo GP daje nam też możliwość mierzenia się z duchami oraz samodzielne projektowanie wyzwań.

A czym jest tytułowe Chocobo GP? To tryb sieciowy, który działa w o tyle interesujący sposób, że... nie wymaga pełnej wersji gry. Jeśli chcecie wziąć udział w turniejach dla 64 graczy, wystarczy, że pobierzecie darmową edycję - Chocobo GP Lite. Tak, dobrze myślicie, Square Enix zdecydowało się na model free-to-play. To oznacza, że grać możecie za darmo, ale za przepustkę sezonową musicie już zapłacić. A bez niej nie zdobędziecie wszystkiego, w tym nagrody głównej - Clouda z Final Fantasy 7. Jeśli kupicie pełną wersję Chocobo GP, trzymacie tyle wewnętrznej waluty, że będziecie sobie mogli pozwolić na przepustkę sezonową. Ale przy każdej kolejnej Square Enix znów wyciągnie rękę po wasze pieniądze.

Chocobo GP ma całkiem przyjemny model jazdy, satysfakcjonujący system power-upów, a także ponad dwudziestu zawodników, których miłośnicy serii Final Fantasy rozpoznają bez mrugnięcia powieką. Ci ostatni (zawodnicy, nie miłośnicy FF) różnią się między sobą nie tylko wyglądem, ale także umiejętnościami specjalnymi, których możemy użyć po napełnieniu stosownego paska. Jednak projektanci tras powinni uczyć się od kolegów po fachu, którzy odpowiadają za plansze w Mario Kart 8 Deluxe. Te w Chocobo GP są krótkie, proste i mało pomysłowe.

Ścigałka od Square Enix wywołała we mnie mieszane uczucia z naciskiem na negatywne. Gra oferuje przyjemny model jazdy i długą listę zróżnicowanych zawodników, ale nie ma niczego, co by ją wyróżniało (poza tym, że rozgrywa się w uniwersum Final Fantasy). Ma za to przeciętny tryb fabularny, takie sobie trasy, split screen ograniczony do dwóch osób czy kontrowersyjny system mikrotransakcji. I wysoką - jak na to wszystko - cenę. Na tę chwilę najniższa dostępna w sklepach internetowych to 185 złotych. Jak dla mnie, raczej kiepska oferta. Chyba że ktoś jest tak wiernym fanem Final Fantasy, że sięga po wszystko, co z tym związane...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy