Subnautica: Below Zero - recenzja

​Subnautica trzy lata temu podbiła serca graczy spragnionych przygód. Podwodna eksploracja nieznanej planety o nazwie kodowej 4546B potrafiła wciągnąć na wiele godzin.

Oceny gry mówią same za siebie. 8,7/10 to średnia z recenzji dziennikarzy, podana przez portal Metacritic. Ta wynikająca z opinii samych graczy jest niewiele niższa - 8,5/10. Subnautica po latach wciąż bawi, ale jeśli komuś znudziło się pływanie w ciepłym (jednocześnie niebezpiecznym i pełnym tajemnic) oceanie, powinien sięgnąć po Subnautica: Below Zero. To samodzielny, rozbudowany dodatek, który ponownie zabiera nas pod powierzchnię wód pokrywających 4546B, ale w zupełnie innym anturażu.

W Subnautica: Below Zero z jednej strony trafiamy na tę samą planetę, ale z drugiej jest to zupełnie nowe miejsce. A to dlatego, że tym razem mamy znacznie większy podwodny obszar do zbadania, a poza tym... wszystko nad powierzchnią wody skuwa lód. Tak więc zanurzając się, czujemy się wręcz przyjemnie i ciepło, a nie - tak jak w poprzedniczce - nieswojo i niebezpiecznie.

Reklama

Subnautica: Below Zero wprowadza jeszcze kilka nowinek względem poprzedniej części. Po pierwsze - twórcy położyli większy nacisk na fabułę. Teraz, przemierzając podwodne terytoria, częściej trafiamy na zapiski rozmów czy pozostałości po naszych poprzednikach, dzięki którym możemy dowiedzieć się nieco więcej o tym, co działo się na 4546B, zanim na nią przybyliśmy. Po drugie - w grze pojawił się skuter śnieżny, który pozwala nam sprawniej przemierzać pokryte białym puchem i skute lodem tereny.

Poza tym Subnautica: Below Zero oferuje jednak przede wszystkim to, co zdążyliśmy już poznać poprzednim razem. Gra koncentruje się na eksplorowaniu planety, pływaniu od rafy do rafy oraz walce o przetrwanie, która polega w głównej mierze na dbaniu o poziom pięciu parametrów. Cztery z nich już znamy. To tlen, zdrowie, głód oraz nawodnienie. Dołączył do nich czwarty - temperatura. Jeśli którykolwiek z parametrów spadnie do zera, umieramy. Ale to nie koniec przygody. Po każdej śmierci wracamy do punktu wyjścia, którym jest baza, ale tracimy przy tym część ekwipunku.

Podobnie jak w poprzedniczce, początek jest trudny. Posiadany sprzęt nie pozwala nam na zbyt wiele. Na przykład pod wodę możemy zanurzyć się na raptem kilkadziesiąt sekund. Po tym czasie musimy wydostać się na powierzchnię, by złapać trochę tlenu. Jednak z czasem, rozwijając nasze wyposażenie oraz stawiając przydatne konstrukcje, możemy coraz więcej. I zabawa zaczyna wciągać wtedy coraz bardziej. Poza tym gra ma do zaoferowania także dodatkowe tryby zabawy, takie jak nieskończony tlen czy swobodne budowanie.

W zasadzie mógłbym ograniczyć się do dwóch-trzech akapitów, pisząc tę recenzję z myślą o osobach, które miały już do czynienia z Subnauticą. To w końcu dodatkowa porcja tego samego, tylko w nowym otoczeniu i z paroma nowinkami. Jednak zdaję sobie sprawę, że po rozszerzenie sięgną także osoby, które nie grały w podstawkę.

Do tych drugich mogę skierować następujące słowa. Subnautica: Below Zero spodoba wam się - i to bardzo - pod warunkiem, że lubicie survival oraz klimaty science-fiction, a także nie macie problemu z tym, że gra powoli się rozkręca, a i później utrzymuje raczej ospałe tempo. Jeśli dacie jej trochę czasu, da wam dużo przyjemności i satysfakcji z eksplorowania egzotycznego świata. Nie musicie przy tym sięgać po podstawkę. Nie tylko dlatego, że to samodzielny dodatek, ale także dlatego, że fabularnie funkcjonuje on niemal całkowicie w oderwaniu od niej.

Jeśli planujecie grać w Subnauticę: Below Zero na pececie, nie musicie obawiać się wymagań sprzętowych. Gra nie jest zbyt zaawansowana technicznie, a do tego twórcy porządnie ją zoptymalizowali, więc nawet na nieco starszym sprzęcie będziecie cieszyć się kilkudziesięcioma klatkami na sekundę. Z kolei na konsolach nowej generacji wybierzecie pomiędzy dwoma trybami: wydajnościowym oraz graficznym.

Subnautica: Below Zero to bardzo udany dodatek. Autorzy nie wprowadzili wprawdzie zbyt wielu nowości, ale dotychczasowa mechanika wciąż wciąga, a nowe, śnieżno-lodowe otoczenie wprowadza oczekiwany powiew świeżości. Kolejny survival na wiele godzin.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy