Dragon Age: Początek - Przebudzenie

Po kilku przeciętnych DLC, nowe cRPG studia BioWare doczekało się wreszcie pełnoprawnego dodatku. Dragon Age: Początek - Przebudzenie wywołuje mieszane uczucia.

Z jednej strony cieszę, że znów, na prawie 20 godzin, mogłem zanurzyć się w bogatym świecie wykreowanym przez ekipę BioWare. Kilka nie pozostających bez wpływu na wydarzenia wyborów, parę ciekawych postaci, nienajgorsze tło fabularne - to zalety tej produkcji. Z drugiej jednak strony zawiodły mnie banalny poziom trudności, relatywnie krótki - jak na cenę dodatku - czas rozgrywki oraz spora liczba błędów.

Dragon Age: Wskrzeszenie

Jedną z najważniejszych cech dodatku Dragon Age: Początek - Przebudzenie jest udostępnienie graczom możliwości importowania postaci z podstawowej wersji gry. I to niezależnie od sposobu, w jaki ją zakończyliśmy. Na szczęście nie jesteśmy do tego zmuszeni i możemy również stworzyć zupełnie nową postać, co jest szczególnie ważne dla osób ceniących sobie ciągłość fabularną opowieści. Należy jednak wciąż pamiętać o tym, że Dragon Age: Początek - Przebudzenie wymaga zainstalowanej pełnej wersji gry.

Jednak nawet stworzenie nowej postaci nie oznacza oczywiście, że zaczniemy jej rozwój od zera. Nowy bohater lub bohaterka zacznie bowiem swoją przygodę na 18 poziomie doświadczenia, a więc jako postać w pełni rozwinięta i dysponująca szerokim wachlarzem umiejętności.

Reklama

Wiąże się to z jednym z moich podstawowych zarzutów wobec gry - jest zbyt łatwa. Okolice 20 poziomu doświadczenia, to na normalnym poziomie trudności przechodzenie walk całkowicie automatycznie. W zasadzie niemalże do końca, poza kilkoma bossami, którzy i tak nie stanowią wielkiego wyzwania, moglibyśmy puścić naszą ekipę samopas. Po w miarę przemyślanym ustawieniu taktyk, tylko w trzech, czterech przypadkach musiałem przejmować na kilka chwil kontrolę na pozostałymi członkami drużyny.

Samych walk również jest moim zdaniem trochę za dużo. W zasadzie, gdyby nie całkiem ciekawe chwilami tło fabularne, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dodatkiem do pamiętnego Icewind Dale. Część z nich jest oczywiście zrozumiała, jednak twórcy zbyt kurczowo moim zdaniem trzymali się schematu z pierwszej części, który dobrze sprawdzał się na niższych poziomach doświadczenia. Szeregowi wrogowie nie stanowią tu żadnego wyzwania, nawet kiedy występują w absurdalnych ilościach. Skoro nowi przeciwnicy są właśnie nowi i doskonalsi, czemu nie pokuszono się o wystawienie w Dragon Age: Początek - Przebudzenie choć kilka razy wyłącznie elitarnych grup?

Na to wszystko nakłada się całe mnóstwo dodatkowych zdolności i talentów, które w przypadku niektórych klas są zbyt potężne. Znajomy, obserwujący z boku rozgrywkę drużyną postaci na 25-26 poziomach, w pewnym momencie zapytał, po co w ogóle zabieram ze sobą resztę ekipy? I miał rację, znakomitą większość walk jest tutaj w stanie wygrać jedna, mądrze rozwinięta postać. Sprawdzone i udowodnione.

Dragon Age: Sierociniec

W mechanice Dragon Age: Początek - Przebudzenie nie doświadczymy praktycznie żadnych zmian. Zarówno walki, jak i używanie umiejętności, czy sam interfejs, to dokładnie to samo, co w podstawce. Gra doczekała się w tej materii ledwie kilku kosmetycznych zmian. I słusznie, gdyż system ten sprawował się w poprzedniej części całkiem dobrze.

Jak na rozmiary dodatku, otrzymujemy za to bardzo dużo nowego sprzętu. Nie podejmowałem się liczenia, ale można odnieść wrażenie, że w samym Dragon Age: Początek - Przebudzenie jest tyle unikalnych przedmiotów, co w podstawce. Szkoda tylko, że po raz kolejny, poza kilkoma ciężkimi pancerzami, wszystkie zbroje i nakrycia głowy powielają ten sam wzór pokryty nieco innymi teksturami. Ciekawym dodatkiem są za to runy, które tym razem nie dość, że możemy umieszczać w najlepszych pancerzach, to jeszcze ulepszać. Zdecydowanie jest to najbardziej czasochłonne rzemiosło, jednak efekty bywają warte poświęcenia mu odrobiny dodatkowego czasu.

Na szczęście Dragon Age: Początek - Przebudzenie nadrabia sporo kilkoma ciekawymi pomysłami w fabule i klimatycznymi lokacjami. Sama opowieść początkowo nie angażuje wcale zbyt mocno, jednak końcówka historii podobała mi się bardziej, niż w przypadku podstawowej wersji gry. Wrogowie w Dragon Age: Początek - Przebudzenie są zdecydowanie mniej jednoznaczni, a my sami musimy kilkukrotnie podjąć naprawdę ważne decyzje. I to nie tylko odnośnie naszych celów i wrogów, ale również potencjalnych sprzymierzeńców. Nie chcę tu pisać więcej ze względu na spoilery, jednak tym razem naprawdę wiele z tych decyzji ma wpływ na wydarzenia w grze. Szkoda tylko, że twórcy nie odważyli się pójść na całość i owo zróżnicowanie dotyczy jedynie dróg do ostatecznego celu, a nie jego samego.

Osobny akapit postanowiłem poświęcić jednemu z najciekawszych ciągów zadań, czyli Śerotom Plagi. Szybko łapiemy w czym rzecz, a mimo to, dla czystej zabawy, dalej wykonujemy kolejne zadania. BioWare w bezpretensjonalny i zabawny sposób sparodiowało własne zadania poboczne w stylu Tablicy Kantora. Smaczne i daje dużo radości.

Nieco gorzej od swych poprzedników wypadają również nasi towarzysze, choć i tutaj mamy kilka chwalebnych wyjątków. W Dragon Age: Początek - Przebudzenie powraca nieznośny, ale sympatyczny Oghren, całkiem ciekawą postacią jest mag-apostata z kotkiem, jednak zdecydowanie najbardziej interesującą postacią jest Justynian. Osobom, którym udało się skryć przed kampanią reklamową nie chcę zdradzać tutaj zbyt wielu szczegółów, by nie psuć zabawy. Wspomnę tylko i podpowiem, że w pewnym momencie warto podjąć dość kontrowersyjną, jak na Strażnika decyzję. Naprawdę warto.

Dragon Age: Błądzenie

Z powyższych informacji wynika, że Dragon Age: Początek - Przebudzenie jest całkiem udanym, choć na pewno nie rewelacyjnym dodatkiem. I tak w istocie by było, gdyby nie zatrważająco duża liczba błędów, która niestety niekorzystnie odbije się na ocenie. W podstawce nie trafiłem na praktycznie żadne większe bugi, tutaj miałem jednak wyjątkowego pecha. Kilkukrotnie trafiłem na przykład na "niezabijalnych" przeciwników. A w zasadzie zawieszone modele postaci, które czasem dawało się atakować, czasem jedynie podziwiać. To jednak nie wszystko. Kilka razy zdarzyło się, że podczas dialogów znikały postaci rozmówców, by cudownie powrócić po zmianie kamery.

Niekonsekwencja w tłumaczeniu nazw niektórych przedmiotów (głównie run) również może prowadzić do pewnych nieporozumień. Szczególnie, kiedy musimy się domyślać, czy potrzebny do zakończenia zadania przedmiot z listy właśnie posiadamy, czy może chodzi o coś zupełnie innego. Różnorodne inne drobne błędy zdarzały się niestety dość często - czy to zanik animacji ruchu prowadzonej postaci, czy też chwilowe znikanie trzymanej broni, czy nawet dziwne zachowanie Kodeksu. Ten ostatni bowiem dwukrotnie poinformował mnie, że do zapełnienia wpisów brakuje mi... kilkuset pozycji.

Ogólnie trudno nie odnieść wrażenia, że Dragon Age: Początek - Przebudzenie miał swą premierę zbyt szybko. Pomysły z rozsądzaniem sporów, zmianami układu sił, czy wyborem priorytetów są naprawdę dobre, fabuła chwilami niejednoznaczna, jednak całości zabrakło trochę mocy. Dodatek jest warty zainteresowania, jednak pod dwoma warunkami - za połowę obecnie sugerowanej ceny i po porządnym patchu. Czego wszystkim zainteresowanym jak najszybciej życzę.

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: doświadczenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy