Nintendo Switch 2 bez funkcji, na którą wszyscy liczyli? Nintendo milczy
Nintendo pokazało światu Switcha 2, ale w prezentacji zabrakło jednej rzeczy, na którą liczyli prawie wszyscy. Nadal nie wiadomo, czy nowe Joy-Cony wykorzystują efekt Halla, czyli rozwiązanie, które mogłoby raz na zawsze rozwiązać problem driftu.
W skrócie:
- Nintendo w trakcie prezentacji Switcha 2 nie wspomniało ani słowem o nowym typie analogów w Joy-Conach. Gracze nadal nie wiedzą, czy problem driftu został rozwiązany.
- Coraz więcej firm montuje w kontrolerach drążki z efektem Halla - to technologia odporna na zużycie. W przypadku Switcha 2 tego potwierdzenia jednak brakuje.
- Możliwe, że Nintendo celowo milczy, m.in. przez zakończony niedawno proces dotyczący driftu w pierwszych Joy-Conach. Oficjalne informacje mogą się pojawić dopiero po premierze.
Nowe Joy-Cony do Switcha 2 zostały oficjalnie zaprezentowane. Wiemy, że mają magnetyczne mocowanie i mogą działać jako myszka (serio), a także obsługują nowy przycisk C. Brzmi ciekawie, ale jest jedno "ale": Nintendo ani słowem nie wspomniało o tym, czy poprawiono analogi.
Problem driftu, czyli samoczynnego poruszania się postaci mimo że nie dotykamy gałki, był jednym z największych zarzutów wobec pierwszego Switcha. Dotyczył milionów graczy, był powodem pozwów i zbiorowych reklamacji - także w Europie.
Mimo to, Nintendo nie wykorzystało okazji, żeby pokazać, że tym razem zadbało o szczegóły. Brak nawet wzmianki o użyciu drążków wykorzystujących efekt Halla - technologii, która w praktyce eliminuje zużycie fizyczne analogów.
Drążki z efektem Halla to obecnie standard w kontrolerach z wyższej półki. Montują je firmy takie jak Gulikit, 8BitDo czy Ayaneo. Ruch oparty jest tam na polu magnetycznym, więc nie ma elementów, które się ścierają - i nie ma driftu.
W przypadku Switcha 2 - cisza. I to może nie być przypadek. Według niektórych analityków Nintendo celowo unika tego tematu, żeby nie przyznać oficjalnie, że wcześniejsze Joy-Cony miały wadę konstrukcyjną. Niedawno zakończył się proces sądowy w tej sprawie i firma może nie chcieć go ponownie rozgrzewać.
Nie można też wykluczyć, że nowe Joy-Cony nie mają żadnej poprawionej technologii i Nintendo zostawi to sobie na potencjalną wersję "Pro" za rok czy dwa. Takie podejście nie byłoby niczym nowym, bo firma nieraz wprowadzała poprawki dopiero w odświeżonych wersjach sprzętu (patrz: Nintendo Switch OLED).
Na ten moment wszystko wskazuje na to, że konkrety poznamy dopiero, gdy ktoś rozkręci kontroler i pokaże wnętrze. Jeśli faktycznie zastosowano nową technologię, powinniśmy usłyszeć o tym od specjalistów z kanałów takich jak iFixit czy Digital Foundry.
A jeśli nie? Cóż, fani mogą poczuć się rozczarowani, szczególnie że nowa konsola kosztuje około 2199 złotych (to już oficjalna polska cena). W tej cenie drift nie powinien mieć już prawa bytu.
Nintendo naprawiło ponad 2 miliony Joy-Conów w samych Stanach Zjednoczonych w związku z problemem driftu, a to tylko dane z 2020 roku. Oficjalnie firma nigdy nie uznała tej usterki za wadę fabryczną.