Uncharted 4: Kres Złodzieja – najbardziej pożądana gra na konsoli PS4

​Stało się! Uncharted 4, prawdopodobnie najbardziej oczekiwana gra aktualnej generacji konsol, po kilku zmianach daty premiery, ostatecznie trafiła do sprzedaży.

Jako że tytułowi przypadła rola debiutanta na zupełnie nowej platformie (nie licząc odświeżonych wersji pozostałych trzech odsłon serii na PS4 - Uncharted: Kolekcja Nathana Drake’a) oczywistym był fakt, że gra będzie wyglądać lepiej od poprzedników. Jednak to, co zrobili artyści ze studia Naughty Dog przeszło wszelkie oczekiwania.

Dowodów nie trzeba szukać daleko - średnia ocen na całym świecie nie spada poniżej 90 punktów procentowych. Nie pamiętam, kiedy recenzenci byli tak zgodni, co do wystawianych not. Wynik zbiorczych ocen z 73 recenzji na poziomie 94 punktów na 100 możliwych, chyba mówi sam za siebie. Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Równie pozytywne opinie ostatni raz można było zauważyć przy okazji wprowadzenia na rynek innej marki tej firmy - gry The Last of Us. Czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z grą wyjątkową? Cóż, my już mieliśmy okazję zagrać i oceny wystawiane przez recenzentów zupełnie nie są dla nas zaskoczeniem - wręcz przeciwnie są w pełni uzasadnione. Zresztą przekonajcie się sami.

AAA - akcja do potęgi trzeciej? Nie tym razem!

Marka Uncharted od samego początku dała poznać się, jako gra nastawiona na maksimum akcji, widowiskowe sceny walki, przy jednocześnie świetnej fabule i dobrze zaprojektowanym systemie zagadek. Jednak przy okazji nowej odsłony twórcy postanowili nieco zmienić proporcje - w czwartej części dużo większy nacisk położony został na zwiedzanie i odkrywanie dostępnych lokacji niż strzelaniny - co wyszło produkcji zdecydowanie na dobre. Gra nie prowadzi nas w zwariowanym tempie ku finałowi tak, jak to można było odczuć przy okazji poprzednich odsłon, lecz zachęca do zatrzymania się na chwilę, poszukania ukrytych miejsc, przedmiotów i dodatkowych informacji, czy podziwiania kunsztu pracy projektantów poziomów. A uwierzcie mi na słowo - jest na co popatrzeć! Jeszcze w żadnej grze nie chciało mi się poświęcać tak dużo czasu na robienie zrzutów ekranu, jak w Uncharted 4.

Zmniejszenie liczby zwariowanych momentów akcji znalazło swoje uzasadnienie - Naughty Dog postanowiło bowiem przedstawić graczom zdecydowanie bardziej osobistą i dojrzałą historię. Główny bohater Nathan nie jest już tą samą, awanturniczą osobą, co w poprzednich trzech częściach. Prowadzi całkiem normalne życie - pracuje jako płetwonurek na statku wydobywającym "złom" z dna morza, zalegający w głębinach po wypadkach/katastrofach wodnych. Po wypełnieniu swoich obowiązków wraca do domu, do swojej kochającej żony, Eleny. Nic nie wskazuje na to, żeby "nowy" styl życia mu w jakiś sposób przeszkadzał, a nawet odwrotnie - na przerywnikach filmowych widać, jak świetnie dogaduje się ze swoją życiową partnerką. Jednak sytuacja zmienia się diametralnie po nagłym pojawieniu się jego starszego brata, który uznany za martwego, odwiedza Nathana i opowiada o swoich poważnych tarapatach, w które zdążył się wpakować w tak zwanym międzyczasie. Okazuje się, że tylko duża suma pieniędzy  może zagwarantować mu bezpieczeństwo i wolność. Jej źródłem mają być skarby utracone niegdyś przez okrytego sławą pirata, kapitana Avery'ego.

Primum argumentum - przede wszystkim fabuła!

Wprowadzenie do właściwej gry i fabuły zajmuje dłuższą chwilę (kilka godzin). W tym czasie tytuł prezentuje nowości dostępne w czwartej odsłonie przygód, ale nie pozwala na eksperymentowanie w pełni z mechaniką. Jednak to w zupełności nie przeszkadza, bo przedstawiane przebitki z przeszłości są na tyle fascynujące, że gdyby producent zdecydował się na więcej swobody, to ten etap gry mógłby trwać zbyt długo. Z drugiej strony dzięki temu zabiegowi możemy spokojnie skupić się na tym, co w tym momencie ważne - głębszym poznaniu relacji łączących Nathana z bratem, jak również kobietą jego życia, Eleną czy też kompanem Sully'm. Dla niektórych osób, w szczególności tych przyzwyczajonych do szybkiej akcji, ciągłej wymiany ognia takie rozwiązanie może okazać się skutecznym testem na cierpliwość. Jednak warto się "przemóc", bo scenariusz trzyma w napięciu do ostatnich minut, a zakończenie... cóż nie będziemy zdradzać szczegółów, ale robi ogromne wrażenie. To jedna z najdłuższych i najlepszych kampanii w tego rodzaju grach.

Podczas eksploracji lokacji nad głowami niektórych postaci pojawiają się dymki, które po wciśnięciu przycisku z trójkątem, inicjują rozmowę. Czasami będą to tylko krótkie zaczepki słowne, ale mogą zdarzyć się także poważniejsze konwersacje, z których uzyskamy ciekawe informacje na temat występujących w grze bohaterów. Co więcej Naughty Dog postanowiło w pewnych momentach wprowadzić możliwość decydowania o przebiegu dyskusji poprzez opcję wyboru odpowiedzi. Jednak jeśli wydaje wam się, że zmieniają one coś w fabule i mogą wpłynąć na zakończenie, to musimy was rozczarować i jak najszybciej wyprowadzić z błędu - pozwalają one jedynie wprowadzić rozmowę na inny tor.

Pozostając przy temacie dialogów, to trzeba przyznać, że zostały one doskonale napisane i odegrane - na szczególną uwagę zasługują przekomarzania między braćmi, głosów którym w oryginale użyczył rewelacyjny duet: Nolan North (Nathan Drake) i Troy Baker (Sam Drake). Nie gorzej wypada także polska wersja językowa, w której tradycyjnie w rolę głównego bohatera wcielił się niezastąpiony Jarosław Boberek. Oprócz znanego polskiego aktora w obsadzie możemy także usłyszeć Janusza Germana (Sam Drake), Izabellę Bukowską (Elena) czy Andrzeja Blumenfelda (Sully). Rodzimemu dubbingowi absolutnie nie można niczego zarzucić - dobrze słucha się wypowiadanych kwestii, a typowy dla serii humor został bardzo dobrze zinterpretowany przez osoby zajmujące się lokalizacją.

Piękny świat złodzieja

Pomimo tego, że Uncharted 4 to wciąż liniowa fabuła,  poszczególne etapy zgodnie z oczekiwaniami graczy zostały odpowiednio rozbudowane, rozszerzając tym samym możliwości zwiedzania i interakcji z otoczeniem. Zresztą była to bardzo dobra decyzja, bo zaprezentowane w Uncharted 4 lokacje są piękniejsze niż w jakiejkolwiek pozostałej części. Ba! Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że trudno znaleźć stworzone z dbałością o tak wiele detali miejsca w innych grach! Opisywane wyżej miejscówki można zwiedzać na rozmaite sposoby: na nogach, korzystając z samochodu lub łodzi. Niezależnie od tego, co będziemy robić w trakcie "przerwy" od właściwej misji, i jak dużo czasu nam to zajmie, nie ma obaw, w ostateczności gra zawsze sprowadzi nas na odpowiedni tor fabuły.

Zresztą umówmy się, w tej grze nie warto się spieszyć, pomimo tego, że nie ma tu całej masy prostych (by nie powiedzieć prostackich) zadań pobocznych w stylu "znajdź i przynieś", to w zamian możemy, korzystając z okazji, szukać ukrytych skarbów, ale najważniejsze są wciąż niesamowite widoki, które w tym wypadku naprawdę, co rusz luzują zawiasy w szczęce. Żadna gra do tej pory nie wywarła na mnie tak dużego wrażenia - do tego stopnia, że zacząłem zastanawiać się, czy to przypadkiem nie był specjalny zabieg ze strony artystów Naughy Dog, mający na celu sztuczne przedłużanie czasu rozgrywki. Oczywiście tylko żartuję, ale fakt pozostaje niezmienny - lokacje zostały wykonane wyśmienicie i trudno oderwać od nich wzrok, bo co rusz kuszą przepięknymi detalami.

Różnorodność terenu można podziwiać godzinami a poziom dopracowania poszczególnych elementów wchodzących w jego skład wręcz zaskakuje. Podczas podróży odwiedzimy m.in.: skąpaną w brązowym filtrze Szkocje, obficie czerwone piaski Madagaskaru, szmaragdowe oceany oraz oczywiście soczyście zielone dżungle czy efektownie wykonane góry. Jeżeli można się do czegoś doczepić, to tylko na siłę i ma to związek z pojawiającymi się nagle teksturami oraz płynnością animacji, która momentami (bardzo rzadko) lubi szarpnąć lub zejść poniżej magicznej bariery 30 klatek na sekundę. Takie sytuacje występują bardzo okazyjnie - dlatego absolutnie nie traktujemy tego w charakterze minusów - nie mają one wpływu na ogólny odbiór,  w żadnym wypadku nie psują rozgrywki.

Pomimo tak bogatych i zróżnicowanych doznań wizualnych Uncharted 4 wciąż jest w stanie gwarantować doskonale przerywniki zrealizowane w czasie rzeczywistym, prezentując tę samą doskonałą animację mimiki twarzy zarówno podczas tzw. cut-scenek, jak i samej gry. Ponadto przejścia pomiędzy "filmami", a właściwą rozgrywką odbywają się do tego stopnia płynnie, że trudno oprzeć się wrażeniu, że to wciąż wirtualny świat gry, a nie kolejna część filmowej serii Indiana Jones. Pod względem oprawy graficznej, najnowsze przygody Nathan Drake'a deklasują konkurencję w swoim gatunku, jeśli nie każdą grę wydaną do tej pory na platformę Sony.

Nathan po szkoleniu u Spider-Mana

Oprócz zwiedzania i zbierania informacji nie mogło zabraknąć także jednego z najważniejszych elementów zręcznościowych, z których w końcu słynęła seria. Wspinanie się po trudnym terenie od początku było domeną marki Uncharted. W czwartej części twórcy postanowili wprowadzić drobne zmiany, mające na celu wzbogacenie platformowych doznań. Dokładniej rzecz ujmując chodzi o dodatkowe wyposażenie (linę) oraz element otoczenia (stoki). Przygotujcie się psychicznie, bo właśnie na te dwa elementy stosunkowo często będziecie trafiać podczas ewentualnej eksploracji terenu w Kresie Złodzieja.

Jak to działa? Dla przykładu Drake chwyta za półkę skalną, która nagle zapada się, powodując zjazd po równi pochyłej w przepaść. W takie sytuacji jedną szansą na ratunek pozostaje nadanie odpowiedniego kierunku zsuwającej się postaci i w odpowiednim momencie wciśnięcie przycisku, który spowoduje zahaczenie liny o gałąź (lub inną dostępną część otoczenia) i bezpieczne lądowanie na bardziej stabilnym terenie. Doskonałym przykładem wykorzystania tych technik okazuje się plansza z wieżą zegarową, ale żeby dobrze to zrozumieć, najlepiej musicie sami przejść ten etap.

...i specjalnym treningu u Agenta 47

Mechanika walki właściwie pozostała niezmieniona, ale odpowiednio zmodyfikowana i nastawiona na wymianę ognia w wolniejszym tempie, co wymaga od gracza bardziej przemyślanego podejścia. Dzięki bujnie rosnącym wysokim trawom Nathan może teraz przemieszczać się, pozostając niezauważonym, by w odpowiednim momencie z ukrycia, w całkowicie cichy sposób, wyeliminować wroga. Naturalnie twórcy zadbali o urozmaicenie i absolutnie nie jesteśmy ograniczeni wyłącznie do biernego oczekiwania w trawie, w nadziei na skrzyżowanie toru poruszania się nieświadomego zagrożenia przeciwnika z naszym; równie dobrze można wykorzystywać rozmaite elementy lokacji, jak na przykład wzniesienia. Przykładowo z powodzeniem wspinać się na nie, a następnie zeskakiwać z impetem, wgniatając ciała przeciwników w ziemię lub przy wykorzystaniu liny, rozpędzać się i huśtając, spychać wroga w przepaść.

Seria Uncharted to modelowy przykład połączenia elementów zręcznościowych z walką. Bardzo miło, że twórcy pokusili się o dodatkowe opcje eliminacji wroga, tym bardziej, że ciche zabijanie to świetna taktyka, która sprawdza się praktycznie przez większość gry. Nie trzeba już, jak to było w poprzednich częściach, tak często używać granatu, który był rozwiązaniem wszelkich problemów ze zbyt duża ilością otaczających naszą postać jednostek wroga.

Za wolno? Podkręć tempo z trybem multiplayer

Jeśli tempo gry okaże się dla was niewystarczające, to możecie je w każdym momencie podkręcić uruchamiając tryb wieloosobowej rozgrywki. Jednak musicie pamiętać, że większa liczba akcji łączy się ze zwiększoną trudnością wykonywania efektownych zabójstw po cichu (np. przy użyciu liny). Na pierwszy rzut oka multiplayer w Uncharted 4 niczym nie imponuje i nie masz szans zastąpić podobnych trybów w takich grach, jak Call of Duty czy Battlefield, ale w końcu twórcom nigdy na tym nie zależało. Aktualnie opisywany tryb zabawy po sieci bazuje na standardowych grach jak: Team Deatmatch (rozgrywka w drużynach 5 vs 5), Plunder (właściwie Capture the Flag) i Command (przechwytywanie terytorium), ale twórcy już zapowiedzieli rozbudowę o kolejne wraz z nadejściem przyszłych aktualizacji.

Do dyspozycji graczy oddanych zostało osiem map odwiedzanych wcześniej w trybie kampanii - każda z nich została zaprojektowana tak, żeby umożliwić efektowne poruszanie się przy wykorzystaniu elementów otoczenia. Gracze mogą wybierać pomiędzy rozmaitymi klasami postaci, których wygląd można następnie dowolnie modyfikować. Twórcy zadbali także o wirtualny model finansów, za wewnętrzną walutę można kupować skórki i inne przedmioty. Pieniądze można pozyskać podczas gry lub wykupić za żywą gotówkę, ale nie jest konieczne - zdobyte podczas zabawy fundusze w zupełności wystarczają. Tak jak to było w innej produkcji Naughty Dog - grze The Last of Us - multiplayer wymaga od graczy pracy zespołowej. Samotne "wycieczki" na pewniaka zwykle kończą się klęską, a w konsekwencji osłabieniem reszty zespoły, co jednocześnie zmniejsza szansę na zwycięstwo.

Rozgrywka działa płynnie w 60 klatkach na sekundę, aż miło patrzeć. Jednak efekt ten nie został uzyskany całkowicie bez kosztów - jakość elementów otoczenia została odpowiednio osłabiona. Multiplayer w Uncharted 4 nie jest żadną rewolucją, ale stanowi miły bonus, pozwalający przedłużyć żywotność gry, która jak na swój gatunek jest i tak stosunkowo wysoka (biorąc pod uwagę możliwość odegrania poszczególnych poziomów po zakończeniu gry czy kolekcjonowanie ukrytych przedmiotów). Jedyne co trochę przeszkadza (ale to kwestia indywidualna) to nadprzyrodzone artefakty (m.in. przywoływanie duchów) do eliminacji przeciwnika, z których można korzystać podczas sieciowych batalii, a które przecież zostały już całkowicie wyeliminowane (względem poprzednich części) ) z trybu single player.

Do odważnych skarb należy

Naughty Dog podniosło poprzeczkę na poziom, na ten moment, właściwie chyba nieosiągalny dla żadnego innego dewelopera produkującego gry na konsole. Trudno jednoznacznie określić, czy twórcy okażą się konsekwentni w swoich zapowiedziach i najnowsze przygody Nathana Drake'a okażą się rzeczywiście jednocześnie ostatnimi, ale z pewnością już teraz możemy napisać, że są one najbardziej fascynującym doświadczeniem ze wszystkich dostępnych części.

Ta gra jest warta każdej wydanej na nią, ciężko zarobionej złotówki. Uncharted 4 wyciska ostatnie soki z konsoli PlayStation 4 i zastępuję dotychczas najlepiej ocenianą, drugą odsłonę (Among Thieves) na pozycji lidera. Więcej na temat tej gry już nie ma sensu pisać, w najnowszą produkcję Sony po prostu trzeba zagrać. Koniecznie!

Autor: Lach Anonim

INTERIA.PL
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy