SpellForce 3: Reforced - recenzja. Czy miks RPG i RTS w wersji konsolowej ma sens?
Gry takie jak SpellForce 3: Reforced to na konsolach rzadkość. Tymczasem formuła przedstawiona przez studio Grimlore Games sprawdza się świetnie na padzie.
Ogólnie SpellForce 3 - wydany oryginalnie w 2017 roku - to produkcja dosyć oryginalna. Gra łączy w sobie elementy RPG-a oraz RTS-a, co nawet na pecetach zdarza się rzadko. Poprzednie dwie odsłony serii zdobyły na tyle szerokie grono odbiorców, że Nordic Games Publishing zdecydowało się na wydanie trzeciej. W efekcie otrzymaliśmy kolejną gatunkową hybrydę, która świata może nie zawojowała, ale zaspokoiła potrzeby specyficznej grupy graczy.
Wydawca, zachęcony względnym sukcesem, zdecydował się poszukać kolejnych entuzjastów SpellForce'a wśród posiadaczy konsol. I tak po nieco ponad czterech latach do sklepów trafiła SpellForce 3: Reforced, odświeżona edycja gry. Nie tylko w wersji na PC, ale także na Xboksy One, Xboksy Series X|S, PlayStation 4 oraz PlayStation 5. Sprawdziliśmy ją na tej ostatniej. Jak wypada?
SpellForce 3: Reforced oferuje tę samą kampanię fabularną, co oryginał. Gra przenosi nas do fantastycznego świata o nazwie Eo, aby ukazać wydarzenia, które miały miejsce 500 lat przed historią opowiedzianą w "jedynce". To przyzwoita opowieść z gatunku fantasy, która nie pozostanie wprawdzie na lata w pamięci, ale wystarczy, by utrzymać nas na dłużej przed komputerem. To znaczy - w tym przypadku - przed konsolą.
SpellForced 3: Reforced to - jako się rzekło - połączenie RTS-a z RPG-iem. Całkiem strawne, trzeba przyznać. W grze mamy zarówno rozbudowę bazy, zbieranie surowców i szkolenie wojsk, jak i rozwój postaci, zdobywanie lootu, rozbudowane questy oraz liczne dialogi. Powinni się w niej odnaleźć i miłośnicy tego pierwszego gatunku, i entuzjaści tego drugiego. Jeżeli jednak jesteście zainteresowani sednem, odsyłamy was do naszej recenzji podstawowej wersji gry. A tutaj, pozwólcie, skupię się już na ocenie konsolowego wydania.
To prezentuje się przyzwoicie i tylko przyzwoicie. Grafikę tu i ówdzie wygładzono, ale nietrudno dostrzec, że to dzieło już prawie pięcioletnie. Animacje są dosyć koślawe, poziom szczegółowości jest mizerny, a jednostki występujące w walkach to sobowtóry. Jednak podoba mi się ogólna estetyka. To takie klasyczne fantasy, w którym paleta barw przypomine znane i lubiane tytuły, takie jak Lord of the Rings: Battle for Middle-earth, Baldur's Gate czy Dragon Age. Odpowiednio "epicko" brzmi także ścieżka dźwiękowa. Ona nie zestarzała się ani odrobinę.
Zawsze najbardziej karkołomne w konsolowych wydaniach takich gier, jak SpellForce 3: Reforced, jest opracowanie wygodnego sterowania. Na szczęście ludzie odpowiedzialni za ten zarazem remaster i port spisali się na medal. Choć na ekranie dzieje się naprawdę dużo, a na naszych barkach spoczywa długa lista obowiązków, po paru godzinach zacząłem operować padem na tyle sprawnie, że nic nie nastręczało mi większych problemów. Oczywiście, to nie to samo, co obsługa za pomocą myszy i klawiatury, ale gwarantuję wam, że jeśli dacie sobie chociaż te dwie-trzy godziny, przyzwyczaicie się do wszystkich "padowych" rozwiązań.
SpellForce 3: Reforced dziedziczy wszystkie atuty i wady oryginału. Co najważniejsze, do listy minusów nie musimy dodawać sterowania, które na konsolach wypada naprawdę przyzwoicie. Tak, w tę grę da się komfortowo grać na padzie. Szkoda jedynie, że twórcy nie poświęcili więcej uwagi oprawie graficznej. SpellForce 3 już w dniu premiery nie był superzaawansowany technicznie, a dzisiaj - w dobie Xboksów Series X oraz PlayStation 5 - trąci już zwyczajnie myszką. Pomimo wszystkich zmian.