Spellforce to jedno z najodważniejszych połączeń gatunków RPG oraz RTS. Do tej pory wypadało całkiem dobrze. A za trzecim razem?
Spellforce to seria, której początki sięgają 2003 roku. W tamtym okresie było to całkiem odważne połączenie RPG-a ze strategią czasu rzeczywistego... które w dzisiejszych czasach wydaje się jeszcze odważniejsze. W końcu spora część graczy zapomniała już w ogóle, że istniał taki gatunek, jak RTS-y. Pomimo tego Nordic Games podjęło ryzyko i zleciło zespołowi Grimlore Games stworzenie trzeciej części cyklu. Położyliśmy już na niej swoje dłonie i wiemy o niej wszystko. Zapraszamy do recenzji!
W Spellforce 3 przenosimy się na ogromny kontynent o nazwie Eo. To świat fantasy, który przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom tych klimatów w klasycznym wydaniu. Nie brakuje w nim niczego: herosów z prawdziwego zdarzenia, bogatego i różnorodnego bestiariusza, a także czarów, rzucanych przez potężnych magów. Główny bohater jest synem jednego z czarowników, odpowiedzialnego za rozpętanie jednej z największych wojen, jakie rozegrały się do tej pory na Eo. Już sam początek rozgrywki zapowiada ciekawą przygodę i z czasem przekonujemy się, że rzeczywiście fabularnie Spellforce 3 stoi na wysokim poziomie. Zarówno kreacja świata, opowiedziana historia i ciekawe dialogi zachęcają do dalszej zabawy.
Szkoda, że w równym stopniu nie zachęca do niej rozgrywka. Na wstępie ustalmy, że Spellforce 3 - owszem - w dalszym ciągu stanowi połączenie RPG-a z RTS-em, ale twórcy większy nacisk położyli na elementy wywodzące się z tego pierwszego gatunku. Świadczy o tym nie tylko rola, jaką pełni w tej grze fabuła czy dialogi, ale także rozbudowany kreator postaci, duża swoboda eksploracji czy typowo "erpegowych" questów. I tutaj dochodzimy do pierwszej większej wady Spellforce 3, a mianowicie do...
... niedostatecznej liczby atrakcji, jakie czekają na nas w poszczególnych lokacjach. Miejsca, które odwiedzamy, są naprawdę duże i ślicznie zaprojektowane, ale mają niewiele do zaoferowania. Zadań do wykonania jest zbyt mało, podobnie jak relacji, w które możemy się zaangażować. Może zatem powinniśmy się skupić na walce? Cóż, może byłby to dobry pomysł, gdyby nie to, że potwory, którym stawiamy czoło, nie stanowią większego wyzwania, a skarby, które możemy zebrać po zwycięskich starciach, nie zachęcają zbytnio do toczenia kolejnych. Także rozwój postaci, składający się z trzech drzewek, wybranych na etapie kreacji postaci, został niepotrzebnie ograniczony (o czym za chwilę).
A co Spellforce 3 ma z RTS-a? Przede wszystkim ekspansję, polegającą na podbijaniu kolejnych obszarów (robimy to, budując specjalne posterunki), oraz rozbudowę posiadanych już włości. W praktyce pozyskujemy surowce, stawiamy kolejne budynki, szkolimy wojsko oraz toczymy walki. Ot, wszystko, co znamy z większości RTS-ów. Potyczki z udziałem wyszkolonych jednostek prezentują się naprawdę efektownie i dodają grze smaczku. We wszelkich starciach ważną rolę pełnią bohaterowie, dlatego żałujemy, że liczbę aktywnych umiejętności, z których możemy naraz korzystać, ograniczono do trzech.
Patrząc na stronę techniczną, można mieć mieszane odczucia. Spellforce 3 jest grą absolutnie śliczną. Stworzony przez Grimlore Games świat na każdym kroku cieszy oko. Jednak bez wątpienia przydałoby się, aby twórcy spędzili trochę więcej czasu nad interfejsem, i uczynili go choć odrobinę czytelniejszym. Wkurzają zdecydowanie zbyt często występujące "loadingi". Także praca kamery potrafi zirytować. Kilka gorzkich słów powinniśmy poświęcić także polskiemu wydawcy, który zdecydował się na przygotowanie spolonizowanej, kinowej wersji gry. Szkoda tylko, że jest ona tak pełna błędów i nieprzetłumaczonych kwestii.
Mamy bardzo mieszane uczucia dotyczące Spellforce 3. Z jednej strony studio Grimlore Games przygotowało naprawdę obszerną, efektowną grę, która łączy w sobie elementy RPG i RTS (nie lada wyzwanie, trzeba przyznać), ale jednocześnie popełniło szereg błędów, które zdecydowanie obniżają ostateczną ocenę.