Football Manager 2024 - recenzja. Wciąż bez rewolucji, ale wciąga jak zawsze

Marzycie o grze, która pochłonie was na kilkaset godzin, nie pozwalając oderwać się od komputera przez całe popołudnia i wieczory? Proszę bardzo!

W najnowszej odsłonie Football Managera studio Sports Interactive po raz n-ty podnosi poprzeczkę, oferując jeszcze głębszą i jeszcze bardziej złożoną symulację menadżera piłkarskiego. Na prawdziwą rewolucję musimy zaczekać do przyszłego roku, ale to nie oznacza, że podczas prac nad tą edycją twórcy uprawiali błogie lenistwo. Przeciwnie, zmian i nowinek w tegorocznym FM-ie jest naprawdę sporo.

Football Managera 2024 możemy rozpocząć na trzy sposoby. Tryb Original odwzorowuje składy z okresu wydania gry. To oznacza, że np. Harry Kane znajdzie się już w Bayernie Monachium, mimo że zabawa rozpoczyna się w czerwcu/lipcu. W trybie Real World zaczynamy z prawdziwymi składami z danego okresu, ale transfery, do których doszło w późniejszym czasie, zostaną zrealizowane. To oznacza, że Harry Kane zacznie sezon w Tottenhamie, ale 12 sierpnia przejdzie do Bayernu. Z kolei trzeci tryb - Your World - zeruje składy wszystkich drużyn do stanu z czerwca/lipca.

Reklama

W Football Managerze 2024 debiutuje japońska J.League z pełnym pakietem licencji, obejmującym oficjalne logo, stroje i zdjęcia zawodników. Sports Interactive wprowadziło aż trzy poziomy rozgrywkowe - J1, J2 i J3 - dzięki czemu nowych drużyn jest aż sześćdziesiąt. To nie jedyna nowa liga w nowym FM-ie. Autorzy pokusili się też o dodanie ekstraklasy... Gibraltaru. To gratka nie tylko dla miłośników egzotycznego futbolu, ale także dla osób poszukujących szczególnych wyzwań.

W samej grze rewolucji nie ma, ale jest sporo pomniejszych nowinek, które docenią szczególnie wieloletni gracze w FM-a. Ot, dodano na przykład pozycję odwróconego bocznego obrońcy, czyli takiego, który funkcjonuje jako boczny obrońca, ale w fazie ataku przyłącza się do środkowych. Wprowadzono nowy kreator stałych fragmentów, dzięki któremu możemy szybciej - ale wciąż dokładnie - ustawić naszych zawodników.

System transferowy dzięki ulepszeniom sztucznej inteligencji działa bardziej realistycznie. Dodano nowe opcje dotyczące sprzedaży zawodników, takie jak prośba do agenta o ocenę zainteresowania klubów danym piłkarzem czy zatrudnienie pośrednika, który ułatwi przeprowadzenie transferu. Większy akcent położono zarówno na poszukiwania bardzo młodych, utalentowanych graczy (tzw. wonderkids), jak i na wykrywanie tych starszych, których talent może eksplodować stosunkowo późno (tzw. late bloomers).

Silnik meczowy w Football Managerze 2024 dalej wygląda... tak jak wyglądał, ale Sports Interactive wprowadziło kilka poprawek. Najważniejsza to system "motion-matching", który analizuje sytuację i wybiera animacje z bazy w taki sposób, aby bardziej pasowały do danego kontekstu. W efekcie na przykład zmiana kierunku biegu czy przejście od przyjęcia do sprintu są płynniejsze niż dotychczas. Wprowadzono też przy okazji nowe animacje. Ponadto trochę lepiej prezentuje się fizyka piłki.

Są też aspekty, w których nie zauważyłem żadnych zmian. Na przykład moduł treningowy wygląda na przeniesiony jeden do jednego z poprzedniej edycji. Nie odnotowałem poprawek w interfejsie, który choć jest naprawdę przejrzysty i dobrze pomyślany, to jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej, prawda? Przydałoby się też gruntowne odświeżenie relacji z mediami i piłkarzami. Obecny system już zwyczajnie się przejadł.

Football Manager 2024 to po prostu kolejna bardzo dobra kontynuacja kultowej serii, która porwie każdego fana piłki nożnej na wiele, wiele wieczorów. Warto wiedzieć, że gra pojawiła się nie tylko na pecetach, ale też na konsolach oraz smartfonach i tabletach. Wydanie mobilne - okrojone, ale wciąż warte uwagi - ogracie w ramach subskrypcji Netfliksa oraz Apple Arcade. Jeśli jesteście abonentami jednej z tych usług, spróbujcie koniecznie.

A jeśli oczekujecie kompletnego doświadczenia, znajdziecie je na pecetach i konsolach. Uprzedzę tylko, że sterowanie na myszce i klawiaturze jest o nieeebo wygodniejsze niż na padzie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama