Dead Cells - recenzja

​Lubicie wymagające gry? Dead Cells to propozycja dla was. Obyście tylko dobrze rozgrzali palce i przygotowali solidne pokłady cierpliwości.

Dead Cells to tytuł, który ostatnio święci triumfy na Steamie, otrzymując niemal wyłącznie (bardzo) pozytywne opinie. Gra bywa określana jako reprezentantka podgatunku znanego jako metroidvania, ale jest to opis nie do końca trafny. W naszej opinii jest to raczej przedstawicielka kategorii rogue-lite, w której niezwykle łatwo stracić życie (głównego bohatera), aby następnie odrodzić się na samym początku i spróbować jeszcze raz. I jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze...

Kupując Dead Cells, przygotujcie się na niesamowicie szybką i wymagającą rozgrywkę. Przez kolejne lokacje tutaj wręcz się przebiega, często walcząc, ale czasem też omijając przeciwników. Czym szybciej pokonujemy następujące po sobie plansze (w sumie siedem do pokonania), tym lepiej, bo tym więcej skarbów zdobywamy. Nieustannie motywuje nas licznik tykający w prawym dolnym narożniku ekranu. Do jak najszybszego przechodzenia gry zachęca także mechanika. Otóż stykając się z przeciwnikami, nie tracimy punktów życia. Ci muszą trafić nas bronią, aby zadać obrażenia.

Reklama

Na wspomnianych siedmiu etapach czeka nas całe mnóstwo wrogów (jest ich aż trzydzieści rodzajów), w tym także czterech naprawdę silnych bossów. W zależności od tego, jak gramy, ukończenie całej gry może nam zająć od dwóch do pięciu czy sześciu godzin. Warto wspomnieć, że po przejściu każdej planszy dochodzi do rozgałęzienia, a do tego każda z nich jest zawsze generowana losowo (na zasadzie losowego dobierania predefiniowanych bloków), więc śmiało możemy przechodzić Dead Cells i kilka razy.

Warto to robić, bo autorzy poukrywali w świecie gry całkiem sporo smaczków, tajnych przejść etc. W Dead Cells znalazło się także miejsce na rozwój postaci. Podczas zabawy zdobywamy zwoje, które poprawiają wybrane statystyki. Zbieramy także tytułowe martwe komórki - pozwalają nam one rozwijać umiejętności pasywne, które (w przeciwieństwie do zebranych przedmiotów, broni itp.) - przechodzą z nami z rozgrywki na rozgrywkę.

Dead Cells wzbogacono o prześliczną grafikę w dwóch wymiarach i o estetyce retro. Wszystkie tła są ręcznie rysowane, a płaskie, ładnie animowane postacie tylko dodają całości uroku. Można by pomarzyć o tym, by plansze były w większym stopniu generowane i po pewnym czasie elementy składowe nie zaczynały się powtarzać, ale wówczas nie otrzymalibyśmy aż tak przyjemnej szaty wizualnej. My zdecydowanie wolimy rozwiązanie, na które zdecydowali się twórcy Dead Cells.

Chciałoby się, aby przygoda z Dead Cells trwała jeszcze dłużej. Po ukończeniu gry trzy-cztery razy prawdopodobnie będziecie mieli jej już dosyć. Nie będzie wam się chciało oglądać znów tych samych widoków i walczyć z tymi samymi bossami. Jednak trzeba przyznać, że kilkunastogodzinna rozgrywka, którą oferuje nam Dead Cells, to naprawdę rozsądny wynik. Tym bardziej, że jest to znakomicie spędzony czas.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dead Cells
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy