Sprawca strzelaniny w Waszyngtonie miał obsesję na punkcie gier

Kolejny raz z rzędu grom dostaje się rykoszetem. Następny dramat z kilkunastoma zgonami w tle i wszyscy od razu wiedzą, na "kogo" wskazać palcem.

Co tym razem się wydarzyło? Na pewno pamiętacie wydarzenia z początku tygodnia, kiedy to czarnoskóry mężczyzna wywołał tragedię w Waszyngtonie. Dlaczego więc o tym piszemy? Według ostatnich doniesień, Aaron Alexis, sprawca masakry w stolicy Stanów Zjednoczonych, był uzależnionych od brutalnych gier - potrafił spędzać przy nich nawet po 16 godzin dziennie, bez żadnych przerw.

Jak poinformowano w raporcie "The Telegraph", Aaron Alexis, winny przedwczorajszej strzelaninie w Navy Yard, nieczynnej stoczni i fabryce broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich, gdzie pracuje trzy tysiące osób, powiedział, że "miał obsesję na punkcie przemocy i gier wideo" i praktycznie nie rozstawał się ze swoją bronią, pistoletem kalibru 45.

Reklama

Alexis, będąc przekonanym, że został wykorzystany, przyjmując kontrakt i pracę u The Experts, podwykonawcy kontraktu wojskowego dla HP Enterprise Services (kontrakt obejmował "wymianę sprzętu do komunikacji wewnętrznej w korpusie amerykańskiej piechoty morskiej"), coraz częściej zarywał noce grając w ulubione tytuły ze swoim przyjacielem, właścicielem tajskiej restauracji, Nutpisitem Suthamtewakulem. Według zeznań tego ostatniego, winny masakry miał oziębłą osobowość.

"Potrafił spędzić na graniu całe dnie i noce. Wydaje mi się, że gry mogły stać się czynnikiem, który popchnął go do takiego zachowania. Cały czas obawiał się, że ludzie chcą go okraść, dlatego wszędzie nosił ze sobą swój pistolet. Miał go przy sobie nawet wtedy, kiedy pomagał przy pracy w restauracji, czym zresztą odstraszał moich klientów" - zeznał przyjaciel Alexisa.

"Najwięcej czasu poświęcał swoim ulubionym pozycjom, tj. grom z serii Call of Duty i Resident Evil - spędzał przy nich nawet do 16 godzin dziennie, bez przerwy" - dodał właściciel restauracji.

Nie do końca wiadomo, od kiedy 34-letni Alexis zaczął nosić ze sobą broń, ale bardzo prawdopodobne, że przełomowym momentem stało się zwolnienie go przez marynarkę wojenną USA z rezerwy, w której przebywał w latach 2007-2011. W 2010 roku sprawca masakry został aresztowany pod zarzutem strzelania z pistoletu w sufit domu swojego najlepszego przyjaciela, Nutpisita.

Alexis to nie pierwszy sprawca masakry, którego działania wiąże się pośrednio z grami wideo. Wystarczy przypomnieć sobie incydent z Sandy Hook, gdzie winnego strzelaniny tamtejsza policja opisywała jako "obłąkanego gracza". Innym przykładem może być sprawa choćby Andersa Breivika, który z kolei w 2011 roku zaatakował norweski obóz młodzieżowy - jak podawały rozmaite media, zbrodniarz "szkolił się" do tego napadu za pomocą grania w tytuły z serii Call of Duty.

Po ostatniej głośnej tragedii w wymienianym wcześniej Sandy Hook, gdzie niepotrzebną śmierć poniosło wiele niewinnych dzieci, administracja Obamy ogłosiła, że przeznaczy 10 milionów dolarów na badania możliwych przyczyn występowania masowych strzelanin w USA - w kręgu najbardziej podejrzanych znalazły się także okryte złą sławą gry wideo. Możemy być w stu procentach pewni, że po ostatnich wydarzeniach w Waszyngtonie debata nad przemocą i potencjalnymi połączeniami agresji z grami na nowo rozgorzeje w mediach na całym świecie. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie to kolejna nagonka na branżę elektronicznej rozrywki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Call of Duty | Resident Evil | gry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy