Michał Kanarkiewicz: W szachach online około 10% graczy to cheaterzy

Szachy od kilku lat przeżywają swój renesans. Młodzi ludzie coraz bardziej interesują się tą dyscypliną sportu. Zaczęło się to od serialu Gambit Królowej na Netflixie, a następnie pojawił się szachowy trend na Twitchu. Czy szachy można już nazwać esportem? Jak duża część szachistów oszukuje? M.in. o tym porozmawialiśmy z Michałem Kanarkiewiczem - gospodarzem programu "Królewska Gra" w Kanale Sportowym, szachistą i organizatorem wydarzeń szachowych. Zapraszamy do lektury.

Krzysztof Chałabiś: Czy szachy możemy zaliczyć do jednej z gałęzi esportu?

Michał Kanarkiewicz: - Szachy według nowelizacji ustawy o sporcie z 20 lipca 2017 roku są wpisane jako "współzawodnictwo oparte na aktywności intelektualnej, którego celem jest osiągnięcie wyniku sportowego". Z drugiej strony szachy są często postrzegane jako esport z uwagi na to, że organizowane czasami organizuje się turnieje o typowo esportowym zabarwieniu. Są rozgrywki typowo online’owe, ale z drugiej strony np. Magnus Carlsen organizuje Champions Chess Tour, który cały czas się odbywa i zawodnicy grają albo online, albo przyjeżdżali na żywo do specjalnego studio w Oslo, gdzie grali w szachy na komputerach. Taką formułę rozpoczęto w 2020 roku i było to wówczas dosyć nietuzinkowym pomysłem, jak na tamten czas. To oczywiście również zależy trochę od percepcji.

Reklama

Jedni nazwą szachy esportem, inni się na to obrażą i powiedzą, że to "czysty" sport. Ja uważam, że szachy są na granicy sportu i esportu, więc wiele zależy od tego, jaki mamy tryb turnieju. Istotne jest też to, że szachy są włączone do programu Olympic Esports Week, czyli de facto takiej "olimpiady esportowej", która odbędzie się w tym roku w czerwcu w Singapurze. Z drugiej strony szachy walczą o to, by być włączone do programu Letnich Igrzysk Olimpijskich. Wkrótce, bo również w czerwcu odbędą się Igrzyska Europejskie w Krakowie, o których jest ostatnio coraz głośniej i tam szachy będą jedną z dyscyplin pokazowych. Z tej okazji odbędą się Mistrzostwa Europy Par, w których wystąpi Jan-Krzysztof Duda w duecie z Oliwią Kiołbasą. Jeśli szachy zaprezentują się w dobry sposób, to nasza dyscyplina może być wpisana do programu Igrzysk Olimpijskich, więc jest szansa na to, by szachy były jednocześnie dyscypliną Igrzysk Olimpijskich i olimpiady esportowej.

Oszustwa w szachach, tak jak w esporcie i sporcie tradycyjnym są największym zagrożeniem tej dyscypliny? Duże nagrody mogą stanowić pokusę.

- Na pewno jest to duże zagrożenie i w online’ie jest ono dużo większe, niż na żywo - to nie ulega wątpliwości. Druga rzecz, tak jak wspomniałeś, są nagrody pieniężne, a one są coraz wyższe. Jeszcze dziesięć lat temu za zdobycie Mistrzostwa Polski w szachach nagrodą było bodajże 20 tysięcy złotych. Dzisiaj do wygrania jest trzykrotność tej kwoty. Pomijając nawet aspekt inflacji, nagrody idą do góry i też jest coraz więcej turniejów również internetowych, w których nagrody są przyzwoite. To sprawia, że jest większa pokusa do oszustw, w szczególności dla krajów biedniejszych ekonomicznie. Jeśli są zawodnicy z tych krajów, gdzie zarobienie 50 tysięcy dolarów całkowicie odmieni ich życie, to jest pokusa, by sobie gdzieś "dopomagać".

Trudno jest w szachach złapać oszusta?

- Bardzo trudno jest złapać sprawnego cheatera. Jeśli ktoś strzela bezmyślnie każdy ruch z silnikiem, to chess.com wyłapuje to w chwilę, a sprawny sędzia zobaczy to jeszcze w ciągu partii. Gorzej jest, jeśli taki zawodnik oszukuje na 50 ruchów w partii co piąty, szósty czy ósmy ruch, to bardzo trudno jest to wyłapać. Zawsze ta osoba może bronić się tym, że miała doskonały dzień, że znalazła genialny ruch. To jest bardzo złożone. Gdyby karać ludzi za to, że znaleźli najlepsze ruchy, to czołowi Arcymistrzowie pewnie by byli non-stop karani.

Jak dużo jest cheaterów w skali globalnej?

- Mówi się o tym, choć nie mam przy sobie na to badań naukowych, a wypowiadam się bardziej publicystycznie, że w szachach online około 10 procent graczy to są oszuści. Pokazuje to skalę wyzwania, w szczególności, gdy są turnieje z nagrodami, to jest spore zagrożenie. Na przykład w Akademii Szachowej, którą prowadzę, organizujemy m.in. turnieje dla widzów i niestety w każdym z nich zdarzają się nieuczciwi gracze. My to szybko wyłapujemy, ale nie jest to proste i jeszcze nikt nie wymyślił stuprocentowego rozwiązania problemu cheatingu.

Czyli można powiedzieć, że aktualnie oszustwa są codziennością, w globalnej skali?

- Jeśli mówimy o szachach online, to niestety jest to coraz częstsze i tak -  jest to duże wyzwanie, z jakim mierzą się szachy online. Podkreślam online, bo w szachach na żywo ten element też występuje, ale w znacznie mniejszej skali i nie nazwałbym go aż tak potężnym zagrożeniem.

Jakie widzisz sposoby na to, by poradzić sobie z cheatingiem w szachach online?

- Pierwszą i moim zdaniem najważniejszą rzeczą jest to, by edukować. Uważam, że edukacja często jest niedoceniana, a ona potrafi naprawdę wiele zdziałać, jeżeli będziemy edukować szczególnie młodych ludzi przez dłuższy czas. Zazwyczaj to młodzi zawodnicy mają tendencję do tego, żeby iść na skróty. Czasami chęć oszustwa bierze się z tego, że obejrzą filmik na YouTube typu "Jak zostać milionerem w 7 dni" czy "Jak zostać dobrym szachistą w 14 dni", więc należy uczyć tego, że ta droga na skróty zwykle prowadzi na manowce. I może nawet w jednym turnieju uda się coś zdobyć, ale potem będziesz miał/miała przegraną karierę być może na całe życie.

Drugim sposobem są procedury wewnątrz platform. Na przykład popularna strona chess.com ma dosyć sprawny algorytm wyłapywania oszustów i z automatu wyłapuje graczy, którzy oszukują w sposób bardzo widoczny, wręcz bezczelny i nachalny, chociażby jeśli grają nieuczciwie przez większość gry, to chess.com szybko wychwycą przez algorytm.

Trzecim sposobem są sędziowie w trakcie turniejów. Mimo że wszystko jest zautomatyzowane pod kątem tabeli, dobierania zawodników w pary w drabince, to wszystko dzieje się przez algorytm, ale to, w czym sędzia może pomóc, to obserwowanie partii. Arbiter może śledzić taką partię i weryfikować, czy nie ma zbyt dużej zgodności z silnikiem. Poza tym, rolą sędziów, szczególnie podczas najsilniej obsadzonych turniejów, jest patrzeć na to, gdzie zawodnicy się patrzą. Zawodnicy muszą grać z włączoną kamerką i jeśli ktoś wyłączy kamerkę, chociażby na chwilę, to od razu przegrywa partię i wyklucza się go z zawodów. Natomiast jeśli zaczyna się partia i gracz patrzy się w ekran, to jest odpowiedni sposób patrzenia. Jeśli ten wzrok "lata" to jest już to poważna przesłanka do tego, by twierdzić, że ktoś oszukuje.

Istnieje także funkcja tzw. Fair Play Officerów. Jest to też aktualnie dosyć popularne i są prowadzone szkolenia przez FIDE (Międzynarodowa Federacja Szachowa przyp. red.), gdzie odpowiednie osoby są uczone, jak pracować nad kwestią uczciwej gry. Oczywiście to fair play w przypadku FIDE dotyczy głównie turniejów na żywo, czyli czy ktoś nie wnosi telefonu, czy innej elektroniki na salę gry, ale część z tych procedur można wykorzystać w szachach online.

Jeśli przyjmiemy taką perspektywę, to te trzy punkty na pewno są do zrobienia. Biorąc dodatkowo pod uwagę rozwój Sztucznej Inteligencji, to mam taką nadzieję, że wkrótce powstanie algorytm, który w czasie rzeczywistym będzie wyłapywał oszustów. Coraz częściej narzędzia wykrywają, gdy szachista ma otwarte drugie okno z silnikiem. Z drugiej strony można mieć inne urządzenie obok i tego już nikt nie wykryje. Mam nadzieję, że SI przyczyni się do tego, by zminimalizować zagrożenie.

Twoim zdaniem oszuści w szachach powinni zostać permanentnie zbanowani z turniejów?

- To jest bardzo ciekawa dyskusja. Ja może odniosę się do tego co Grzegorz Gajewski, czyli sekundant Jana-Krzysztofa Dudy, a wcześniej Vishy Ananda - 15. Szachowego Mistrza Świata, powiedział u mnie w programie w Kanale Sportowym. Stwierdził on, że oszust korzystający ze wsparcia silnika ma tak dużą przewagę nad uczciwym graczem, że jakby w biegu z Usainem Boltem brał udział człowiek jadący na motocyklu. To jest takich rzędów przewaga - wręcz druzgocąca i nie do zniwelowania. Natomiast odpowiadając na pytanie, w środowisku szachowym jest wiele spojrzeń na tę sprawę. Moje zdanie jest podobne do tego, co mówi większość i nie chodzi o postawę konformistyczną, a wydaje mi się być to bardzo logiczne.

Jeżeli mówimy o osobie dorosłej przyłapanej na dopingu, to powinien być to ban permanentny. Można dyskutować, czy na całą karierę, czy na 25 lat, ale chodzi o to, żeby kara była bardzo, bardzo bolesna. Najważniejsze, żeby nie była zbyt niska, bo na przykład dwuletnia kara mogłaby czynić oszustwa bardzo atrakcyjnymi. Dwa lata to nie aż tak wiele szczególnie w szachach.

A jeśli mowa o młodszych szachistach?

- Jeśli przypadek cheatingu dotyczy dzieci, to tutaj miałbym podejście bardziej resocjalizacyjne. Młodociane osoby powinny trafić na specjalny kurs, czy w miejsce, gdzie młodociani zawodnicy powinni zrozumieć, dlaczego dopuściły się nieodpowiedniego zachowania. Według mnie wtedy kara powinna być w przedziale 2-3 lat. W tym wieku tego rodzaju przerwa powinna być wystarczająco bolesna, bo to okres, w którym mogą dzieciaki zdobywać medale w zawodach juniorskich, a tego nikt im potem już nie przywróci. Najważniejsza jest moim zdaniem resocjalizacja na zasadzie wytłumaczenia dziecku, dlaczego jego czyny były nieodpowiednie i szkodliwe. Istotne jest również to, by były to transparentne kary. Środowisko musi wiedzieć, że takie kary realnie są i są one realnie nakładane. Nie na zasadzie tego, że będzie to martwy przepis, tylko że jest to realna groźba. No i moim zdaniem wyrok powinien być nakładany możliwie szybko, nawet w ciągu kilku tygodni. Szachista złapany "na gorącym uczynku" raczej nie ma sensownej linii obrony, więc wyroki powinny być orzekane w szybkim terminie od incydentu. Nie może też być tak, że jakieś kary nie są transparentne. Droga do uczciwości prowadzi też przez transparentne orzecznictwo.

Problem cheatingu to jedno z największych wyzwań światowych władz szachów?

- W tej chwili tak.

Fenomen szachów na Twitchu mocno przyciąga młodych ludzi do tej dyscypliny?

Moim zdaniem jest to aktualnie czynnik numer jeden w zdobywaniu uwagi młodych ludzi. Można dyskutować, czy taka forma, czy inna jest najlepsza dla młodych ludzi. Jeżeli jednak spojrzymy na to, jak młodsze pokolenia aktualnie spędzają wolny czas, to dzieje się to zazwyczaj w mediach społecznościowych czy na platformach do streamowania. Głównie ta rozrywka dzieli się między YouTube’a,  TikToka oraz Twitcha. Z tego co kojarzę, to na TikToku ludzie spędzają średnio 95 minut dziennie w skali globalnej. Co do zasady, tak, bardzo pomagają streamy i ogólnie social media. Bartek Rudecki bardzo wypłynął na streamingu, ja natomiast mocno zbudowałem się na TikToku i to w zasadzie w tym samym czasie działaliśmy. Ja zbudowałem największą polską społeczność szachową, 155 tysięcy obserwujących, a on zbudował na Twitchu ponad 300 tysięcy. U Bartka ten widz jest bardziej zaangażowany, szachowy, bo jak ktoś wchodzi na Twitcha, to szuka tej, konkretnej rozrywki. A u mnie bardziej widz "szeroki", bo może trafiać z różnych źródeł, ale zainteresowany bardziej szybką rozrywką.

Dlatego uważam, że Twitch, TikTok i YouTube to są aktualnie główne źródła do pozyskania uwagi. Zastanówmy się, jakie mogą być inne potencjalne? Czy młody człowiek, który nigdy nie grał w szachy, pójdzie na turniej szachowy? Raczej nie. Czy on obejrzy jakiś format szachowy w telewizji? Też raczej nie, bo młodzi ludzie odchodzą masowo od telewizji. Teraz raczej ogląda się YouTube’a. Jak ja prowadzę program w Kanale Sportowym, to ludzie oglądają, komentują, ale to jest właśnie w internecie i myślę, że właśnie internet jeszcze przez długi czas będzie liderem pod względem źródeł przyciągających uwagę.

W dalszej kolejności należy podtrzymać to zainteresowanie na przykład w postaci idoli, wzorców czy "role models". Dla niektórych może być to Jan-Krzysztof Duda, dla innych Bartek Rudecki, czy streamerki, jak siostry Botez, które pokazują, że szachy mogą być stylem życia, ale to wszystko zależy od upodobań konkretnego odbiorcy.

Czy bardziej konserwatywni szachiści mają z tym problem?

- Ta dyskusja pojawia się regularnie. Na pewno nie można stygmatyzować, że wszyscy myślą "tak", albo nikt myśli "tak", bo to są kwantyfikatory, które bardzo łatwo obalić. Jednak, jeśli trochę uogólnimy i uprościmy temat, to wśród topowych zawodników przed 40. rokiem życia, jeszcze tego typu działalność w sieci jest jeszcze zwykle zrozumiała, bo część z nich streamuje, czasami są gośćmi takich transmisji. Na pewno wyzwanie pojawia się wśród przedstawicieli starszego pokolenia, bo oni tego nie rozumieją. Urodzili się w zupełnie innym świecie, uważają, że liczą się tylko szachy tradycyjne, a jak xntentacion (Bartek Rudecki) robi streama dla 25 tysięcy widzów i jeszcze są zawody streamerów na pieniądze, to jest już w ogóle "zbezczeszczenie" szachów. Moje treści na TikToku również są niekiedy poddawane krytyce ze strony bardziej konserwatywnych graczy. Ci tradycjonaliści często uważają, że szachy powinny być tylko tradycyjne. Myślę, że to kolejne z wyzwań naszej branży na całym świecie, ale w Polsce wydaje mi się, że jest to szczególne wyzwanie.

Czy szachowy marketing oparty o social media i internet powinien dziś być tym dominującym?

- Uważam, że gdyby szachowy marketing oprzeć bardziej o te nowoczesne media, to szachy byłyby kilkukrotnie bardziej popularne, niż są obecnie. Konserwatywne myślenie o szachach moim zdaniem blokuje rozwój i zamiast wykorzystać ten "boom", który był na Gambit Królowej, a potem na Twitchu, to oni się "fiksują" na tym, by robić jak najwięcej turniejów na żywo, co jest oczywiście fajne. Jednak uważam, że coraz więcej efektów byłoby, gdyby bardziej skupiono się na rozwoju szachów online. Niestety jest to obszar, który generuje konflikty w środowisku i moim zdaniem jest to jeden z blockerów szybszego rozwoju szachów w Polsce.

Widzisz może sposób na rozwiązanie tego problemu?

- Moim zdaniem to kwestia różnicy pokoleniowej i trudno coś na to poradzić. Według mnie aktualnie mamy do czynienia z procesem pod tytułem "szachy online przejmujące dominację nad tradycyjnymi" i nie chodzi tu o to, które z rodzajów są lepsze. Ważniejszym czynnikiem jest to, że szachy online mają znacznie większą skalowalność i dostępność. Można grać tak naprawdę na każdym urządzeniu mobilnym czy PC i to tworzy tak naprawdę potężną przewagę względem szachów na żywo, gdzie musisz się spotkać z drugim człowiekiem, posiadać szachownicę. Wymaga to znacznie większego zaangażowania. Uważam, że to tylko kwestia czasu, jak te online staną się bardziej dominujące, tak jak płatności bezgotówkowe wypierają gotówkę. Łatwiej jest globalizować szachy online, niż szachy na żywo.

FIDE zaczyna dostrzegać potencjał internetu w promowaniu szachów?

- FIDE robi streamy z turniejów, jak Mistrzostwa Świata czy innych i to jest już duża rzecz. Drugą kwestią jest to, że coraz częściej można widzieć różne pomysły na współprace z twórcami. Na przykład podczas Turnieju Kandydatów w ubiegłym roku, twórcy jak Anna Cramling znana z Twitcha pojechała do Madrytu i nagrywała na przykład materiały, między innymi z Magnusem Carlsenem. Na pewno FIDE mocno rozwija się w ostatnich latach pod kątem online’ów i myślę, że idą w dobrym kierunku pod kątem tego, by było coraz więcej aktywizacji z szachami online, jak na przykład Olimpiada Szachowa w czasie pandemii COVID-19 i mam wrażenie, że w FIDE jest świadomość, że szachy online, to nie przyszłość, a teraźniejszość. Ja oceniam pozytywnie to, że dzieją się takie ruchy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy