"Like a Dragon: Yakuza" - fani zaniepokojeni podejściem twórców

W branży elektronicznej rozrywki każda nowa adaptacja gry wzbudza emocje – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Nie inaczej jest w przypadku nadchodzącej serii „Like a Dragon: Yakuza”, która ma ukazać się na platformie Amazon Prime Video. Chociaż zapowiedzi serialu wywołały spore zainteresowanie, niektóre decyzje twórców już teraz budzą spore wątpliwości wśród fanów.

Jednym z kontrowersyjnych kroków było nakazanie obsadzie, by unikała gier z serii Yakuza, na podstawie których oparto serial.

Fenomen Yakuzy

Gry z serii Yakuza znanej również pod nazwą Like a Dragon, zyskały ogromną popularność na całym świecie, głównie dzięki swojej unikalnej mieszance akcji i charakterystycznego humoru. Marka zadebiutowała w 2005 roku. Od tamtej pory twórcy z RGG Studio (Ryu Ga Gotoku Studio) umiejętnie rozbudowywali sagę o kolejne części, która aktualnie obejmuje kilkanaście odsłon dot. głównego wątku oraz kilka spin-offów. W 2020 roku, wraz z marką Like a Dragon wprowadzono nowego bohatera, Ichibana Kasugę, zmieniając przy tym mechanikę gry na system turowy RPG.

Reklama

Fabuła serialu "Like a Dragon: Yakuza" na Prime Video umiejscowiona zostanie w latach 1995-2005 i opowiadać będzie o życiu, przyjaźni i konsekwencjach decyzji podjętych przez Kazumę Kiryu, nieustraszonego wojownika Yakuzy - w tej roli Ryoma Takeuchi.

Oczekiwania wobec adaptacji telewizyjnej są ogromne. Jednak decyzja Amazonu o tym, by aktorzy nie poznawali źródłowego materiału w formie gier, została przyjęta przez społeczność fanów z dużym sceptycyzmem. Kenot Katu, aktor wcielający się w rolę Akiry Nishikiyamy, towarzysza i najlepszego przyjaciela z dzieciństwa głównego bohatera, przyznał w wywiadzie dla GamesRadar+, że mimo znajomości marki, nie miał okazji zagrać w gry, na których bazuje serial. 

Wątpliwości fanów

Na reakcje fanów nie trzeba było długo czekać. Wielu z nich przypomniało wcześniejsze, nieudane adaptacje, takie jak "Halo" czy "Cowboy Bebop", które również spotkały się z negatywnym odbiorem, częściowo właśnie z powodu zignorowania materiału źródłowego.

Jeden z użytkowników mediów społecznościowych postanowił wyrazić swoje obawy o to, że serial może podzielić los innych nieudanych adaptacji.

Inni jeszcze wskazywali, że jeśli twórcy nie zamierzają wiernie oddać oryginalnych postaci i fabuły, powinni stworzyć zupełnie nową historię zamiast bazować na tak popularnej serii.

"Like a Dragon: Yakuza" jak "Fallout" Amazona, czy jak "Wiedźmin" Netflixa?

W kontekście rozmaitych, w szczególności mniej udanych prób przenoszenia gier wideo na ekrany kin i telewizorów, obawy związane z adaptacją "Like a Dragon: Yakuza" wydają się zdecydowanie zrozumiałe. Mimo sukcesów takich seriali jak "The Last of Us" czy "Fallout", które zdobyły uznanie zarówno recenzentów i fanów, każda nowa produkcja staje przed wyzwaniem sprostania nowym oczekiwaniom. Czy podejście Amazonu okaże się odświeżającą zmianą, która przyniesie sukces, czy też kolejnym rozczarowaniem? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać do momentu premiery, która planowana jest na 25 października 2024 roku.

Im bliżej premiery "Like a Dragon: Yakuza", emocje fanów będą tylko rosną. Decyzje twórców dotyczące odcięcia aktorów od materiału źródłowego wydają się być ryzykownym posunięciem, co spotkało się z raczej negatywnym odbiorem. Wkrótce przekonamy się, kto - twórcy czy fani - mieli rację.

Start pierwszych trzech odcinków serialu w bibliotece Prime Video zaplanowany został dokładnie na 24 października 2024 roku. Twórcy obiecują mnóstwo akcji, emocji oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji. Oby dotrzymali słowa. Nie możemy doczekać się, by zanurzyć się w tym japońskim półświatku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Like a Dragon: Yakuza | Yakuza | Ryu Ga Gotoku Studio | Amazon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy