Fatal Fury: City of the Wolves - kultowa seria bijatyk wraca po 25 latach
Nowoczesny system walki, połączony z nowymi i starymi mechanikami zapowiada bardzo udany powrót.
Fatal Fury: City of the Wolves to kolejny rozdział w historii toczącej się na przestrzeni blisko 10 lat. Od 2016 roku SNK przypomina graczom o swoich największych hitach pośród marek bijatyk - najpierw było King of Fighters XIV, potem Samurai Shodown i niedawno King of Fighters XV. Na 2025 roku firma planuje powrót kolejnej gry z tego gatunku - tym razem takiej, której fani nie widzieli od 25 lat. Wygląda na to, że gra warta będzie całego tego oczekiwania.
Wydane niedawno i zaprezentowane na SNK World Championships demo nowego Fatal Fury to pięciu wojowników - pierwszy protagonista serii, Terry Bogard, Rock Howard, Hotaru Furaba, Ticoz oraz Preecha. Ta piątka wojowników pozwala graczom przetestować każdy z oryginalnych stylów gry. Mamy więc ciężkie, mocne ciosy, walkę w zwarciu, pociski czy rzuty, a nawet elementy Muay Thai. Szczególnie ciekawa wydaje się Preecha, która została zaprojektowana dla nowych graczy. Na szczęście nie zastąpi ona oczywiście postaci Joeya.
Jak w każdej szanującej się bijatyce, tak i tu mamy zarówno ciosy normalne jak i specjalne. Te ostatnie są podzielone na trzy kategorie, które różnią się ilością zadawanych obrażeń. W grze pojawi się też system REV, połączenie mechanik ofensywnych i defensywnych, wśród których można znaleźć pewne inspiracje innymi markami bijatyk - na przykład Street Fighterem. Odpowiada za nie REV Gauge, czyli specjalny wskaźnik w rogu ekranu, który zapełnia się w miarę wykonywania kolejnych specjalnych kombinacji REV - kiedy go zapełnimy, ciosy te stają się dla nas na chwilę niedostępne.
Wygląda na to, że po długiej nieobecności zarówno SNK jak i Fatal Fury ma zamiar na nowo pozostawić po sobie ślad w niezwykle wymagającej obecnie i wypchanej konkurencją scenie bijatyk. Nie będzie to kolejna gra, w której tylko wybiera się postać, a potem losowo naciska guziki.