Escape from Tarkov z problemami. Twórcy gry z jasną deklaracją

Battlestate Games upiera się, że nadchodzący tryb nie stanowi DLC, a zatem nie jest częścią pakietu, a który gracze zapłacili niedawno 150 dolarów.

Deweloper Escape From Tarkov, studio Battlestate informuje, że gracze, którzy kupili edycję Edge of Darkness za 150 dolarów, nie będą mieli dostępu do nadchodzącego trybu PvE. Funkcja ta została zapowiedziana jako część nowej edycji Unheard Edition za 250 dolarów - i to pomimo faktu, że edycja EoD za 150 dolarów zapowiadana była jako oferująca dostęp do "wszystkich przyszłych DLC" dla Tarkova. Zdaniem studia, tryb to nie DLC.

Reklama

W oświadczeniu udostępnionym na subreddicie Tarkov, Battlestate zaoferowało kilka nowych opcji cenowych dla samego tylko trybu PvE, a także stwierdziło, że serwery przeznaczone dla tego trybu nie będą w stanie obsłużyć ruchu związanego z Edge of Darkness.

Post rozpoczął się od ponownego potwierdzenia stanowiska Battlestate w kwestii zablokowania trybu PvE za jeszcze droższym “paywallem" niż w przypadku Edge of Darkness: tryb nie jest DLC według definicji Battlestate - "po pierwsze, tryb PvE to nie jest DLC" - napisali przedstawiciele studia. "DLC w naszym rozumieniu to główne dodatki do gry, w tym różne funkcje i treści, które są wydawane po oficjalnej premierze gry jako tematyczny pakiet DLC (na przykład Scav Life DLC, który doda wiele nowych mechanik i treści do gry)".

Następnie możemy przeczytać dodatkowe wyjaśnienia na temat tego dlaczego Battlestate tak mocno obstaje przy tej kwestii: "tryb PvE jest zbudowany w całości na oddzielnej infrastrukturze sieciowej, ponieważ zasadniczo grasz na naszych serwerach, tylko w trybie zamkniętym. Na tym etapie nie jest możliwe umożliwienie rozgrywki wszystkim graczom, którzy są posiadaczami EoD - teraz po prostu nie mamy na to wymaganej ilości zasobów".

Battlestate twierdzi, że pojemność serwerów zwiększy się na czas pełnej premiery Tarkova - kiedykolwiek to nastąpi, ponieważ gra wciąż z technicznego punktu widzenia jest we wczesnym dostępie - a nabywcy EoD za 150 dolarów otrzymają w tym czasie pełny, stały dostęp do trybu PvE.

Studio obiecuje również, że zaoferuje możliwość oddzielnego zakupu jedynie trybu PvE, "aby każdy gracz dowolnej wersji mógł mieć możliwość przetestowania trybu PvE". Niezależnie od ceny tego “samodzielnego" pakietu, studio zapowiada, że posiadacze Edge of Darkness na tryb PvE otrzymają 70% zniżki.

Intrygujący jest argument dotyczący pojemności serwerów - po przejrzeniu najnowszej oferty dla społeczności fanów Tarkova wydaje się, że proponowany półroczny tymczasowy dostęp do PvE dla posiadaczy EoD dotyczy tylko trybu "offline", więc pojemność serwerów może być faktycznie pewnym problemem dla firmy. Jeśli jednak jest to prawda, najlepiej byłoby go po prostu nie wprowadzać dopóki studio nie stworzy infrastruktury zdolnej do jego obsługi. Dodatkowo wygląda na to, że pojawienie się na rynku kosztującego 250 $ Unheard Edition najwyraźniej nie przynosi firmie żadnych korzyści.

Interesujące jest również to rozróżnienie DLC i funkcji, które Battlestate tak uporczywie próbuje wyjaśniać graczom. Jeśli nowości to "funkcja", a nie "DLC", to czy "funkcja" dodana do gry będącej we wczesnym dostępie nie powinna być jeszcze mniejszym argumentem za dodatkową monetyzacją? Na rynku istnieją gry EA, kosztujące po 20 dolarów, na które nigdy nie trzeba było wydawać ani centa więcej, a już na pewno nie przy dodawaniu nowych “funkcji"... Pomijając argumenty dotykające definicji pojęć, jest to po prostu absurdalne zagranie już na pierwszy rzut oka - większość graczy chyba zgodzi się z faktem, że 70 dolarów to wysoka cena jak na grę. Nabywcy Edge of Darkness są najwyraźniej jednymi z najbardziej zagorzałych fanów tej gry, ale tym bardziej więc ostatnie zagrania Battlestate są wobec nich po prostu policzkiem.

Sytuacja zaczyna nabierać charakteru pewnego rodzaju negocjacji związkowych, w których gracze niemalże głośno “strajkują" na oficjalnym Discordzie gry, a Battlestate powraca do stołu negocjacyjnego z coraz to ciekawszymi ofertami. Tylko, że Tarkov, pomimo całego swojego dotychczasowego sukcesu, jest nadal stosunkowo niszową grą, która opiera się na poczcie pantoflowej i dobrej woli społeczności oraz (niewielu) influencerach - prawda jest taka, że to Battlestate potrzebuje swoich graczy bardziej niż gracze potrzebują Tarkova. W najlepszym interesie studia jest więc jak najszybsze załagodzenie tego konfliktu, bez względu na to, co będzie musiało zaoferować graczom w zamian.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ​Escape from Tarkov
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy