Dziki okres lat 90., czyli historia konsoli Pegasus i polskiego GameBoya
Atari, Commodore czy Amiga? Nic z tych rzeczy. Prawdziwym królem w segmencie konsol do grania na polskich półkach był Pegasus, czyli dosyć wierny klon legendarnego Nintendo Entertainment System. Sprzęt w latach 90. importowany był do naszego kraju z Azji, a wszystko to z wykorzystaniem nie do końca szczelnych przepisów prawnych tamtego okresu... Oto krótka historia Pegasusa i prawdziwego białego kruka wśród konsol - polskiego GameBoya.
Geneza rodzimego Pegasusa sięga wczesnych lat 90. Wówczas dwóch polskich biznesmenów opracowało niewiarygodnie dochodową niszę opartą na sprowadzaniu z dalekiej Azji konsoli do grania, która była wierną imitacją oryginalnego Nintendo Entertainment System, znanego też jako Famicom.
Biznesmeni, o których mowa, to Dariusz Wojdyga i Marek Jutkiewicz. Ta druga persona podczas swoich służbowych podróży do Tajwanu po raz pierwszy zetknęła się z klonem słynnego NES-a. Niemal natychmiastowo obudziła się u niego biznesowa smykałka do rozkręcenia ogromnego dochodowego przedsięwzięcia w Polsce.
Tak też powstało przedsiębiorstwo funkcjonujące pod nazwą Bobmark International, którego głównym filarem działalności był import konsol Pegasus z Azji. Warto jednak zaznaczyć, że nazwa Pegasus zaczęła obowiązywać dopiero po czasie. Początkowo klon Famicomu znakowany był jako Nintendo Compatible Family Video Game. Dopiero Wojdyga wpadł na pomysł i obmyślił nową, znacznie krótszą i bardziej chwytliwą nazwę konsoli.
Chociaż oficjalną premierę Pegasusa datuje się na 1991 rok, apogeum popularności urządzenia przypadło na kolejne lata. Niezwykle istotne jest podkreślenie, iż oryginalny Nintendo Entertainment System od japońskiego producenta zadebiutował na rodzimym rynku dopiero w końcówce 1994 roku.
W latach 1992-1993 w Polsce można było spotkać natomiast m.in. Segę Mega Drive, Atari 2600 czy Atari Lynx. Oprócz tego na rynku widniało kilka innych podróbek i klonów. Większość oryginalnych konsol nie było powszechnie dostępnych na sklepowych półkach. Problemy z dostępnością dawały o sobie znać na każdym kroku. Nic dziwnego, skoro mówimy o renomowanych produktach zagranicznych w połączeniu z pierwszą połową lat 90 w Polsce...
I to właśnie w tym upatrywać trzeba najbardziej prominentnego czynnika, który zaowocował ogromnym wzrostem popularności Pegasusa. Drugim bez wątpienia była zrealizowana z dużym rozmachem kampania reklamowa, która jak się szybko okazało, przyniosła wymierne korzyści.
Przejdźmy jednak do konkretów związanych z Pegasusem. 8-bitowa konsola dystrybuowana była w dwóch wersjach - MT777DX oraz IQ-502. Potwierdzone jest to, że produkcją obu modeli zajmowały się specjalne fabryki znajdujące się w Tajwanie. Prócz dwóch dedykowanych kontrolerów dokupić można było do zestawu również specjalny pistolet świetlny oraz dżojstik.
Pegasus obsługiwał gry w formie montowanych kartridżów bezpośrednio w urządzeniu. Sam sprzęt posiadał na pokładzie procesor UMC UA6527P oraz układ graficzny UMC UA6538 z taktowaniem 5,32 MHz. Pegasusowe produkcje mogliśmy ogrywać w oszałamiającej wówczas rozdzielczości 256x240 przy palecie 64 kolorów. Wyjątkowym braniem cieszyły się kartridże typu 168 w 1, które miały oferować aż 168 gier. W praktyce jednak mowa o co najwyżej kilkunastu tytułach występujących w różnych odmianach i kombinacjach. Ale hitów jednak tam nie brakowało - grać mogliśmy m.in. w kultową Contrę czy słynne czołgi.
Pegasus okazał się tak olbrzymim fenomenem branży gier wideo lat 90., że po czasie na polskich targach i bazarach można było napotkać kolejne klony tego urządzenia z całym zalewem kartridżów z wbudowanymi najróżniejszymi grami. Przez długi czas sami importerzy nie chcieli rozstawać się z łatką, że "Pegasus jest polską konsolą".
Sukces konsoli Pegasus istotnie przekuł się też w spektakularne wyniki finansowe Bobmarku. Przedsiębiorstwo w 1993 roku zanotowało zyski rzędu 62 mld starych złotych (czyli 6,2 mln złotych po procesie denominacji waluty). Rok poprzedzający również przypieczętowano w firmie sporym zyskiem.
O ile Pegasus, jako klon NES-a, bił rekordy popularności w Polsce i dostępny był w wielu domach w kraju nad Wisłą, o tyle Bobmark International posiadało w swoim arsenale jeszcze kilka ciekawych konsol w tym jedną, która owiana jest wieloma tajemnicami. Mowa oczywiście o Pegasus GameBoyu, tym razem klonie przenośnej 8-bitowej konsoli Game Boy.
Podobnie jak w przypadku NES-a, Nintendo wprowadziło to urządzenie (Game Boya) na polski rynek dopiero w końcówce 1994 roku... ale tam gdzie Japończycy nie mogli, tam pojawili się Wojdyga z Jutkiewiczem... ze swoim klonem, który trafił na rynek w połowie 1993 roku.
Pegasus GameBoy to jednak prawdziwie ekskluzywny produkt na nasze rodzime standardy i istny biały kruk wśród gamingowych konsol. Posiadaczy tego urządzenia jest jak na lekarstwo. Sprzęt nie był praktycznie dostępny na aukcjach, a jeśli już tam zagościł, to cena windowała do gargantuicznych wartości.
Swego czasu YouTuber arhn.eu prezentował zrzut ekranu obrazujący, iż na rynku wtórnym konsola sprzedana została za bagatela 4000 zł. Nomen omen ten sam twórca dostał w swoje ręce polskiego GameBoya i nie zwykł go nie zrecenzować w jednym ze swoich filmów, przy okazji porównując ten sprzęt to prawdziwego japońskiego GameBoya.
Pegasus GameBoy to handheld wyróżniający się względem oryginału od Nintendo kilkoma czynnikami. Jest to konsola grubsza, z nieco zmodyfikowaną wersją krzyżaka i innymi przyciskami Select/Start. Największym problemem podróbki jest fakt, że posiada ona po prostu... zbyt mocne podzespoły. W odniesieniu do oryginalnej konsoli w tym przypadku na płycie głównej znajduje się procesor oznakowany jako WS-01, który w istocie rzeczy jest wydajniejszy niż ten w GameBoyu.
Konsola jest za szybka, przez co animacje są ekspresowe, a niektóre gry np. ściganki czy inne produkcje nastawione na dynamizm całkowicie nie są grywalne. Pegasus GameBoy sprawdzi się tylko wtedy, gdy uruchomimy na nim wolniejszy tytuł, ale i tak nie za każdym razem...
Z czego wynika fakt, że Pegasus GameBoy uznawany jest za białego kruka wśród konsol? Jak wspomnieliśmy, urządzenie zagościło na rynku polskim w połowie 1993 roku, natomiast w lutym 1994 roku weszła w życie istotna ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W konsekwencji pojawiły się olbrzymie problemy z dostępnością sprzętu. Gdyby tego było mało, za polskiego GameBoya trzeba było zapłacić krocie - ok. 1,3 mln starych złotych przy minimalnym wówczas wynagrodzeniu 1,65 mln starych złotych. Oprócz tego był to rok, kiedy Nintendo zaakcentowało swoją obecność w Polsce, wprowadzając na rynek oryginalne produkty ze swojego portfolio.
Moment nowelizacji przepisów prawa w Polsce doprowadził do tego, że Bobmark International jako firma, znalazła się w potrzasku. Okazało się jednak, że przynajmniej przez jakiś czas biznesmeni byli w stanie utrzymać się ze swoją firmą na powierzchni.
Bobmark w połowie 1994 roku podjęło współpracę z firmą Codemasters związaną z pozyskaniem praw do licencji kilku znanych gier w Polsce funkcjonujących jako Złota Piątką, dostępnych w postaci kartridży. Popularna Złota Piątka rozchodziła się na rynku jak świeże bułeczki. Dzięki niej mogliśmy zagrać w: Big Nose The Caveman, Micro Machines, The Fantastic Adventures of Dizzy czy w Ultimate Stuntman.
W kolejnych latach Bombark musiał stawić czoła prawdziwym czynnikom kryzysowym. Pegasus tracił na znaczeniu, bowiem z każdym miesiącem popularność zyskiwały produkty Nintendo oraz inne wydajniejsze konsole. Coraz częściej na rynku pojawiały się także tańsze zamienniki Pegasusa, które zaburzały proporcje rynkowe.
Finalnie biznesmeni podjęli kilka kluczowych, jak się potem okazało, nie do końca trafnych decyzji. W 1995 roku w ramach umowy z Segą wdrożono na rynek Power Pegasusa, czyli klona słynnej konsoli Sega Mega Drive. Tym razem jednak okazało się, że mamy do czynienia z kiepską promocją reklamową, niskim nakładem, a przez to w konsekwencji wyniki sprzedażowe urządzenia nie były zadowalające.
Bobmark zaczęło notować notoryczne straty finansowe, więc właściciele firmy podjęli kluczową decyzję o przebranżowieniu. Tym samym Wojdyga i Jutkiewicz mocniej zainwestowali w założoną w 1992 roku spółkę Hoop Cola, przedsiębiorstwo działające w sektorze spożywczym, a konkretniej jako producent napojów dostępnych praktycznie w całym kraju. Przygoda z tą branżą dla dwójki biznesmenów zakończyła się w 2008 roku, kiedy to postanowili odsprzedać swoje udziały w przedsiębiorstwie.
Tak czy inaczej, konsola Pegasus już na zawsze odcisnęła piętno na polskim rynku gamingowym. Urządzenie gościło w wielu gospodarstwach domowych w kraju nad Wisłą. Teraz po ponad 25 latach wśród wielu weteranów gamingu pozostają jedynie sentyment i wspomnienia...