Concord: Na PC gra tak mało osób, że tryb online praktycznie nie działa

Gdy Concord był w fazie wczesnego dostępu, chętni do gry czekali w ogromnych kolejkach. Po oficjalnej premierze sytuacja wcale nie uległa poprawie, ale nie z powodu, o którym moglibyście pomyśleć.

Liczby graczy zainteresowanych Concord systematycznie lecą na łeb. Aktualnie w szczycie gra niecałe 300 osób, a w porach mniejszego zainteresowania liczba ta nie sięga nawet 100 osób. Dla twórców musi to być potworne zderzenie z rzeczywistością, szczególnie, że od premiery minął ledwie tydzień. Co prawda na PlayStation nie ma statystyk i może ta wersja cieszy się nieco większym zainteresowaniem, ale... nie liczyłbym na to jakoś specjalnie.

Reklama

Gracze pecetowi skarżą się przede wszystkim na olbrzymi czas oczekiwania na dołączenie do rozgrywki. Istnieją raporty graczy, w których ci mówią o ośmiu minutach, po czym rozłączeniu z serwerem. Jak to ujął jeden z nich “to nie wygląda obiecująco". W trakcie minionego weekendu rzeczywiście czasy oczekiwania sięgały siedmiu - ośmiu minut, choć niekiedy kończyło się to przynajmniej sukcesem.

Oczywiście tak długi czas oczekiwania sam w sobie nie jest niczym niezwykłym w przypadku gier sieciowych, ale zwykle wynika on z powodu dużego zainteresowania danym tytułem, a tutaj mamy do czynienia z sytuacją zgoła odwrotną - oprócz garstki największych fanów, w Concorde po prostu nikt nie chce grać! I nic dziwnego - cena 170 PLN wydaje się być nadal nieco za wysoka. Większość rozgrywek wydaje się być bardzo podobna do siebie, a mapy są zbyt duże. Gracz spędza za dużo czasu biegając po danym poziomie i szukając przeciwników, a kiedy już uda się na kogoś trafić, rozgrywka zaczyna przypominać bezładną “nawalankę". Są jeszcze co prawda przedmioty kosmetyczne, ale one najwyraźniej też nie wystarczą, by przykuć do gry ludzi na dłużej.

Sporo głosów krytyki dotyczyło właśnie kwestii cenowych. Zdaniem wielu graczy, cena gry jest zbyt wysoka - twórcy powinni ją zmniejszyć lub wprost iść w kierunku modelu gry free to play, inaczej tytuł nie przetrwa miesiąca na rynku. Faktycznie, taki ruch może napędzić zainteresowanie, ale wokół darmowej, dostępnej wcześniej bety też nie było jakiegoś szczególnego szumu. Jednak nawet jeśli przejście na model F2P miałoby podbić hype wokół gry, to nadal istnieje jakieś grono graczy, które nie chce takiej zmiany.

Ktoś napisał wręcz, że “model F2P jest bardzo drapieżny i karmi się kartami kredytowymi rodziców dzieciaków. Concord teraz kosztuje 40 dolarów i wszystko, co pojawia się po premierze jest darmowe! Nie będzie przepustek bitewnych, a dodatkowe mapy i postaci są za darmo!". Poniekąd ta osoba ma sporo racji - model F2P w wielu przypadkach dość mocno wypaczył branżę gier, ale jeśli na rynku istnieje tak wiele podobnych gier, działających właśnie w tym modelu, udawanie, że ich nie ma może być ślepą uliczką - szczególnie w sytuacji coraz mniejszego zainteresowania grą.

Niektórzy mogą powiedzieć, że takie podejście pokazuje dużą pewność siebie twórców, ale jeśli próbujesz swoim produktem zainteresować każdego, a w efekcie nie interesuje się nim nikt, oznacza to, że coś jest mocno nie tak z Twoim modelem biznesowym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Concord | Sony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama