The Cave

Ron Gilbert i Tim Schafer zaprezentowali The Cave, grę przygodowo-logiczno-platformową, klimatem przywodzącą na myśl przeboje z lat dziewięćdziesiątych, takie jak The Secret of Monkey Island. Czyż to nie brzmi zachęcająco?

Ron Gilbert to człowiek, bez którego nie powstałyby takie przygodówki, jak Maniac Mansion czy wspomniana The Secret of Monkey Island. A bez nich z kolei nie byłoby wielu późniejszych point and clicków. Niedawno Gilbert połączył swoje siły z innym zdolnym deweloperem, Timem Schaferem ze studia Double Fine. I pod egidą tegoż obaj (wraz z całym zespołem specjalistów, rzecz jasna) stworzyli The Cave, która zarówno rozgrywką, jak i klimatem przypomina nasze ukochane gry z lat dziewięćdziesiątych, z serią Monkey Island na czele. Pomimo że nie nie stuprocentową, klikaną przygodówką. Tym razem mamy do czynienia z - ujmijmy to - przygodową platformówką.

Reklama

Tytułowa jaskinia nie jest typową jaskinią. Nie jest tylko miejscem, w którym toczy się akcja gry. To jaskinia z duszą, która obserwuje, myśli i mówi - męskim, poważnym głosem. Tenże głos prowadzi nas od samego początku aż po koniec. Sama zaś jaskinia stanowi metaforę ludzkiej duszy, w której kryją się jej wszystkie mroczne sekrety. Grając w The Cave, nie liczcie na błogie skakanie po zielono-błękitnych planszach, przy akompaniamencie ćwierkających ptaków. Ale gra nie jest też mroczna czy poważna, nie, nie. Owszem, akcja toczy się w cieniach tytułowej jaskini, ale tak różnorodnych i pełnych uroku, że aż nie chce się ich opuszczać. A o powadze nawet nie ma co wspominać. Gilbert nie potrafiłby chyba w ogóle stworzyć gry poważnej. Nie zrobił tego także tym razem, choć trzeba przyznać, że zawarty w The Cave humor jest raczej czarny. Cóż, sami się przekonacie, że The Cave w kwestii klimatu jest przypadkiem specyficznym.

Autorzy przedstawili w The Cave w sumie siedem postaci, pozwalając nam jednocześnie kontrolować wybrane trzy z nich. Każda z nich dysponuje odmiennymi umiejętnościami, które musimy odkryć, a następnie - w określonych sytuacjach - wykorzystać. Co istotne, wszystkie te zdolności musimy zbadać samodzielnie. Gra nie prowadzi nas za rączkę i nie podpowiada na każdym kroku, co należy zrobić. To my sami musimy pomyśleć i popróbować, aby przejść dalej. Każdy z bohaterów ma w The Cave swoją własną, mroczną historię, którą możemy zgłębić. Wybierając trójkę, którą chcemy kierować, możemy udać się w strefy tylko im wyznaczone. Jeśli więc zechcemy poznać dogłębnie każdą z postaci, będziemy musieli przejść grę trzykrotnie. Pomyślicie teraz pewnie, że The Cave gwarantuje ogrom zabawy. Niestety, jednorazowe ukończenie przygody zajmuje nie więcej niż pięć godzin. Za drugim i trzecim razem powinno być szybciej, a i tak tylko część z was zdecyduje się pewnie na ponowne podejście. Ja nie miałem na to zbytniej ochoty, szczególnie dlatego, że gra zirytowała mnie koniecznością ciągłego odwiedzania tych samych miejsc. Wyobrażam sobie, że za trzecim podejściem, gdy sterowałbym ponownie postaciami, których historie już poznałem, byłoby to nie do zniesienia. Choć nie da się ukryć, że opowiedziane przez twórców historie należą do ciekawych. Mrocznych, zabawnych i intrygujących.

The Cave wygląda prześlicznie. Osobiście trochę żałowałem, że Gilbert i Schafer zdecydowali się na niemal wyłącznie mroczne lokacje (z chęcią "pohasałbym" po planszach stylizowanych Monkey Island), ale w końcu przywykłem do panujących w grze ciemności. A wtedy zacząłem czerpać pełnię przyjemności ze zwiedzania kolejnych lokacji (pod warunkiem, że nikt nie kazał mi akurat wracać w miejsce, w którym byłem już kilka razy) i aż do samego końca byłem bardzo zadowolony z tego, co zaprezentowało Double Fine. Wyśmienita robota.

Każdy, kto uśmiecha się na samą myśl o przygodzie w stylu Monkey Island, powinien uśmiechnąć się także na myśl o zagraniu w The Cave. W grze wyraźnie czuć rękę Rona Gilberta. Ciekawa fabuła, nietypowe ujęcie, specyficzny klimat, poczucie (czarnego) humoru - jest w niej to wszystko i jeszcze więcej. Nie jest to może produkcja bezbłędna czy kwalifikująca się do kategorii "dzieła sztuki", ale nikt, kto jej spróbuje, nie powinien tego żałować.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Double Fine | SEGA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama