Hero-U: Rogue to Redemption - recenzja

Hero-U: Rogue to Redemption /materiały prasowe

​Hero-U: Rogue to Redemption to gra, którą w pierwszej kolejności powinni zainteresować się gracze wychowani na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.

Przy produkcji niewielkiego, niezależnego zespołu Transolar Games powinni poczuć się, jakby weszli do wehikułu czasu i wrócili do okresu, w którym triumfy święciły takie serie, jak Quest for Glory, King's Quest czy Space Quest. Być może nie wiecie, ale ze wszystkie te trzy cykle odpowiada małżeństwo Coreya i Lori Ann Cole'ów, którzy niegdyś pracowali dla Sierry, a teraz - po latach przerwy - założyli swoje własne studio i stworzyli Hero-U: Rogue to Redemption. Jak wypadł powrót do świata gier małżeństwa Cole'ów?

Hero-U: Rogue to Redemption to gra przygodowa, ale z widokiem izometrycznym, a nie od boku, tak jak klasyczne przygodówki autorstwa Cole'ów. Poznajemy w niej niejakiego Shawna O'Connera, który zostaje przyłapany przez tajemniczą postać podczas próby kradzieży pewnego artefaktu. Ów nieznajomy daje mu wybór - albo wyda go miejskiej straży, która następnie wpakuje go do więzienia, albo przeniesie do akademii specjalizującej się w wychowywaniu bohaterów. Wybór jest prosty. Shawn lada chwila trafia na tajemniczy uniwersytet, gdzie będzie się szkolił na łotra (nie złodzieja). Szkoła mieści się w zamku w mieście Caligari, położonym na wyspie zwanej Sardonią (nie trzeba być Włochem, aby wychwycić żarty słowne twórców).

Reklama

Historia opowiedziana w Hero-U: Rogue to Redemption potrafi wciągnąć. Choć miewa swoje gorsze momenty, to jednak całokształt należy ocenić zdecydowanie pozytywnie. Jedną z najjaśniejszych stron gry są dialogi. Już dawno nie czytaliśmy tak dobrych skryptów, choć żałujemy, że rozmowy nie doczekały się dubbingu (mamy jednak świadomość tego, że mówimy o niskobudżetowej produkcji). Wśród NPC-ów pojawiają się dość sztampowe, ale wyraziste i interesujące postacie, jak osobliwy bibliotekarz, surowy nauczyciel czy praworządny paladyn.

Rozgrywka w Hero-U: Rogue to Redemption została podzielona na 50 dni. Podczas każdego z nich mamy coś do zrobienia - poza stawianiem się na zajęcia w ramach naszej klasy oraz wspomnianymi rozmowami z NPC-ami musimy wykonywać zadania. To znaczy nie musimy - możemy. Większość questów jest nieobowiązkowa, a do tego sposób, w jaki doprowadzimy je do finału, zależy często od nas. Mało tego, nasze dokonania mogą mieć wpływ na dalszy ciąg wydarzeń. To jeszcze bardziej zachęca do zgłębiania fabuły!

W Hero-U: Rogue to Redemption pojawiła się też warstwa RPG-owa. Poza tym, że na pewnym etapie możemy wybrać fakultet (pierwsza pomoc, magia lub nauka), rozwijamy też cechy Shawna (takie jak sprawność fizyczna, spryt czy urok osobisty) oraz zdobywamy rozmaite przedmioty (są wśród nich ubrania czy rzeczy jednorazowego użytku). Część z nich przydaje nam się podczas turowych walk, które należą niestety do słabszych stron gry. Nie ma w nich niczego oryginalnego, wymagającego ani niczego innego, co zachęcałoby do angażowania się w nie. Na szczęście twórcy pomyśleli o tym, by dać nam możliwość zrezygnowania ze sporej części potyczek.

Hero-U: Rogue to Redemption wygląda naprawdę nieźle. Wszystkie lokacje, które odwiedzamy, zostały - jak to bywało w złotych czasach przygodówek - ręcznie narysowane i prezentują się bardzo przyjemnie dla oka. Wśród modeli postaci (te są już trójwymiarowe) zdarzają się lepsze i gorsze, ale żadnego z nich nie można określić jako rażącego. Lepiej mogłoby natomiast wyglądać połączenie warstwy dwuwymiarowej z trójwymiarową (czasem wyglądają, jakby były od siebie "odklejone"), ale na dłuższą metę można się do tego przyzwyczaić.

Jeśli idzie o muzykę, nie możemy o niej napisać ani niczego szczególnie dobrego, ani niczego szczególnie złego. Bez wątpienia pasuje do atmosfery gry, ale chyba w żadnym momencie nie wywołała w nas szczególnych emocji. Wcześniej wspomnieliśmy już o braku dubbingu. Szkoda, że postacie nie przemawiają głosami zdolnych aktorów - to mogłoby znakomicie wpłynąć na klimat.

Pomimo swoich (nielicznych) słabych stron, należy uznać Hero-U: Rogue to Redemption za jedną z przyjemniejszych niespodzianek w świecie gier w ostatnich miesiącach. Autorzy klasycznych, znakomitych przygodówek pokazali, że potrafią odnaleźć się także w dzisiejszych czasach, mieszając najlepsze cechy swoich dawnych tytułów z nowymi pomysłami oraz (w miarę) współczesną grafiką. Polecamy wszystkim miłośnikom przygodówek, a już w szczególności tym, którzy na Quest for Glory czy King's Quest zjedli zęby.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama