Dead Rising 3: Apocalypse Edition - recenzja
Dead Rising 3 to jedna z pierwszych gier na Xboksa One. Po prawie roku od premiery została w końcu przeniesiona na pecety.
Jeśli chodzi o wydanie na Xboksa One, to Dead Rising 3 zwróciło na siebie uwagę przede wszystkim za sprawą nowoczesnej oprawy graficznej. Sama rozgrywka w trzeciej części popularnego horroru nie zachwyciła. Po wersji pecetowej także nie obiecywaliśmy sobie wiele, ale mimo wszystko mieliśmy nadzieję na solidną nawalankę z zombie w rolach głównych. Czy coś zakłóciło naszą satysfakcję z rozłupywania czaszek nieumarłych?
Jeszcze zanim przejdziemy do meritum, wspomnijmy, że Dead Rising 3 na pecety został wydany w specjalnej wersji - Apocalypse Edition - w skład której weszły cztery DLC z dodatkowymi przygodami i nowymi bohaterami. Wśród nich zabrakło tylko jednego rozszerzenia, a mianowicie Super Ultra Dead Rising 3 Arcade Remix Hyper Edition Ex Plus Alpha. Nie wiadomo, dlaczego. A teraz czas pomówić o samej grze...
Przypomnijmy, że w Dead Rising 3 przenosimy się do kalifornijskiej mieściny Los Perdidos, która pewnego dnia zostaje opanowana przez zombie i szybko objęta kwarantanną. Cały zakażony region został otoczony przez wojsko, a w niedługim czasie na teren spadną bomby. Głównym bohaterem gry jest Nick Ramos, mechanik, który - podobnie jak garstka innych mieszkańców Los Perdidos - nie zostaje przemieniony w zombie i podejmuje próbę walki o życie. Na jego drodze do ucieczki z Los Perdidos stają całe zastępy zombiaków. Tak w wielkim skrócie prezentuje się fabuła Dead Rising 3. Rozwijać tego tematu nie ma za bardzo po co, bo scenariusz opracowany przez Capcom jest niestety bardzo słaby. Bezbarwny, wtórny, niezaskakujący absolutnie niczym. Cała przyjemność z zabawy opiera się więc przede wszystkim na samej rozgrywce.
Ta jest bardzo prosta. Ot, przemierzamy Los Perdidos i tłuczemy kolejnych nieumarłych, a raz na czas toczymy także walki z miejscowymi gangami. Zabijać możemy za pomocą zarówno broni białej, jak i palnej. W naszym arsenale znajdują się pałki, kije, pistolety czy karabiny, ale do eksterminacji przeciwników możemy wykorzystywać nawet kartony czy pluszowe misie. Ponadto Nick Ramos, jako mechanik, jest złotą rączką, która potrafi z dwóch niepozornych przedmiotów zrobić kolejne narzędzie do eliminowania zombie. Główny bohater za zabijanie nieumarłych otrzymuje punkty, które pozwalają mu osiągać kolejne poziomy doświadczenia, a wraz z nimi rozwijać swoje umiejętności. System rozwoju zdecydowanie Capcomowi wyszedł i uprzyjemnia czas spędzony w Los Perdidos.
Wrażenia z rozgrywki w Dead Rising 3 nie są jednoznacznie pozytywne. Zabawa w rozwałkę zombie - szczególnie z mnóstwem typów broni oraz dobrym systemem rozwoju bohatera - sprawia dużo przyjemności, ale... najwięcej na początku. Później rozgrywka staje się coraz bardziej powtarzalna, schematyczna i przestaje bawić w tak dużym stopniu, jak na wstępie. W pewnym momencie tracimy motywację do tego, aby zmierzać do końca tej apokaliptycznej przygody. Być może brakuje ciekawej fabuły, która wciągałaby nas do samego końca? Być może autorom nie wystarczyło pomysłów (sami bossowie, skądinąd ciekawi, nie wystarczą)? Być może grze brakuje czegoś jeszcze? Tak czy inaczej, mogło być lepiej. I wiedzą o tym ci, którzy grali już w wersję na Xboksa One.
Gorzej od next-genowego oryginału wypada także strona techniczna pecetowego Dead Rising 3. Zespół odpowiedzialny za konwersję nie wykonał swojej pracy właściwie, czego efektem są niespodziewane spadki płynności, ogólnie wysokie wymagania sprzętowe oraz zdarzające się raz na czas (na szczęście bardzo rzadko, nas spotkały bodaj trzy razy) wyjścia do pulpitu. Aha, przygotujcie się także na długie czasy ładowania. A tak poza tym, Dead Rising 3 to bardzo ładna gra. Niestety, aby nacieszyć się jej oprawą w pełni, musicie uruchomić ją na naprawdę porządnym sprzęcie.
Dead Rising 3 w wydaniu pecetowym oferuje dokładnie te same doznania, co oryginał z Xboksa One. Poza czterema DLC, które twóry dołączyli do gry, nie znajdujemy tutaj niczego nowego. Nie licząc... obniżonej płynności. Jeśli nie macie nowego Xboksa, a chcielibyście wypróbować horror od Capcomu, wreszcie możecie to zrobić. Jeśli jednak planujecie w najbliższym czasie zakup nowej konsoli Microsoftu, lepiej przetestujcie go na niej.