Counter Terrorist Agency - recenzja

​Jeśli wydawało wam się, że pomysły na "growe" symulatory powoli się kończą, byliście w błędzie. Zabawa dopiero się zaczyna!

Po symulatorach koparek, dźwigów, drwali i kóz przyszła pora na nieco poważniejszą tematykę. Wzięli się za nią Polacy, którzy po dość ciepłym przyjęciu 911 Operator (czyli symulatora telefonu alarmowego) założyli Games Operators - firmę, która ma się koncentrować na wspieraniu i współrealizowaniu tego rodzaju projektów. Pierwszym, którego twórcy mieli okazję skorzystać z zaplecza nowo powstałej spółki, było studio Play2Chill. Owocem tej współpracy jest Counter Terrorist Agency, czyli - jak sama nazwa wskazuje - symulator agencji antyterrorystycznej. Czy wypadł on przynajmniej tak dobrze, jak wspomniany 911 Operator?

Reklama

O fabule Counter Terrorist Agency nie ma co pisać, bo... praktycznie jej nie ma. Ot, kierujemy agencją mającą na celu zwalczanie terroryzmu i staramy się być w swoich działaniach możliwie jak najbardziej skuteczni. Zabawę rozpoczynamy od samouczka, którego sugerowałbym nie pomijać ani nie traktować po omacku. To dzięki niemu poznajemy podstawowe aspekty rozgrywki, które w zestawieniu z typowymi strategiami okazują się dość nietypowe. No, bo w ilu grach zajmujemy się takimi czynnościami, jak zakładanie podsłuchów czy śledzenie działalności obywateli w mediach społecznościowych?

Rozgrywka toczy się w widoku na całą kulę ziemską. To z tego poziomu zarządzamy wszystkimi aktywnościami naszej agencji. Jedną z najważniejszych czynności jest monitorowanie aktywności w telefonach komórkowych - podsłuchiwanie rozmów, śledzenie sms-ów oraz przeglądanie mediów społecznościowych. Jeśli zauważymy jakąś podejrzaną konwersację, możemy przypisać ich uczestników do kartoteki, określając, jakie stanowisko w organizacji piastują - zwykłego członka, żołnierza, finansisty, a może lidera. Niestety, trudno dokonać właściwego wyboru na podstawie analizy z prawdziwego zdarzenia. To bardziej loteria niż prawdziwa praca wywiadowcza. W każdym razie - po przypisaniu roli danego podejrzanego możemy na przykład założyć mu podsłuch, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Możemy także hakować jego sprzęt czy aresztować go, gdy zaistnieją do tego podstawy. I to... byłoby na tyle.

Być może Counter Terroristy Agency wygląda na dość złożoną grę, ale tak naprawdę ciągle powtarza się w niej ten sam schemat (ten, który opisałem w poprzednim akapicie). Nie miałbym tego twórcom aż tak bardzo za złe, gdyby nie to, że nie pomyśleli oni o żadnych scenariuszach, które mogłyby nam opowiadać jakieś krótkie historyjki i mieć zróżnicowany poziom trudności. Po przejściu samouczka zostajemy rzuceni na głęboką wodę (czytaj: na mapę świata) i po prostu musimy się zajmować kolejnymi podejrzanymi aktywnościami. W takiej formule Counter Terrorist Agency dość szybko zaczyna się nudzić. Jest tu zwyczajnie zbyt mało treści i możliwości. Autorzy próbowali urozmaicić opisany powyżej rdzeń rozgrywki, udostępniając nam z czasem nowe opcje, ale tak naprawdę nie mają one większego znaczenia, bo i tak rządzi schemat.

Counter Terrorist Agency odznacza się prostą, ale przyjemną i czytelną oprawą graficzną. Nie miałem problemu w odnalezieniu istotnych dla mnie w danej chwili opcji, więc interfejs mogę ocenić na piątkę. W oczy raziły mnie natomiast dość liczne niedoróbki w tłumaczeniu na język polski. Chociaż chwila... jakim tłumaczeniu, skoro grę tworzyli Polacy? No właśnie, tym bardziej powinni się oni wstydzić za to, że pozostawili w niej tyle "krzaków". A wystarczyło przed premierą oddać tekst do porządnej korekty.

Counter Terrorist Agency to kolejny przykład na to, jak można zepsuć fajny pomysł, jeśli nie ma się odpowiednich umiejętności i/albo pieniędzy (obstawiałbym raczej te pierwsze, bo przecież powstaje tyle świetnych, niskobudżetowych gier). Entuzjaści poważnych symulatorów - czy może raczej gier w zarządzanie - mogą spróbować, ale nie gwarantuję, że zabawią przy ekranie dłużej niż jeden czy dwa wieczory.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama