Civilization: Beyond Earth - kosmos bez granic

Sid Meier's Civilization wyleciało w kosmos. Co czeka ludzkość w nowym, nieznanym i nieprzyjaznym środowisku?

Civilization: Beyond Earth (powzólcie, że odpuścimy sobie człon "Sid Meier's") zaczyna się tak, jak kończyły się poprzednie części serii. To znaczy tak, jak mogły się zakończyć. Czyli wystrzeleniem supernowoczesnej rakiety w kosmos i rozpoczęcie jego podboju. A zatem mamy tu doskonale znane nacje (Amerykanie, Brytyjczycy, Brazylijczycy...), tylko że w zupełnie nowym środowisku. No i rozgrywkę, której rdzeń się nie zmienił i która w dalszym ciągu cały czas kusi nas: "no weź, jeszcze jedna tura... i jeszcze jedna... no, i jeszcze, co ci szkodzi...". Choć w gruncie rzeczy grę można by wydać jako rozbudowany dodatek do "piątki" i nikt z tego powodu nie powinien czuć się poszkodowany.

Reklama

Wielki krok dla...

Na samym wstępie możemy wybrać jedną z ośmiu korporacji, która zostanie sponsorem naszej ekspedycji. Wybór ten determinuje benefity, które ułatwią nam późniejszą rozgrywkę w jednym z aspektów - czy to militarnym, czy eksploracyjnym, czy budowniczym. Ponadto możemy wybrać, kto wsiądzie na pokład naszej rakiety, co określa późniejsze bonusy do określonych parametrów, takich jak kultura czy produkcja. Później jeszcze tylko decydujemy się, na którą planetę chcemy polecieć, po czym przenosimy się już do nowego świata. Równie dobrze można z tego wszystkiego zrezygnować i zdecydować się na rozpoczęcie szybkiej rozgrywki, ale po co odbierać sobie tę przyjemność?

No i cóż, dalszy ciąg zabawy to niemal toczka w toczkę to samo, co znamy z poprzednich części Civilization, a w szczególności to, z czym spotkaliśmy się w "piątce". Zaczynamy od zasiedlenia określonego terytorium, wysłania oddziału eksploracyjnego w teren, wyboru kierunku pierwszych badań, rozpoczęcia produkcji jednostek czy budynków... Szybko odnajdujemy zasobniki wysłane z Ziemi, przyspieszając tym samym nasz rozwój.

Wkrótce na planetę zaczynają przybywać także inne ekspedycje, z którymi się witamy, a później możemy zawierać sojusze, handlować czy toczyć wojny. Walczyć musimy także z miejscową florą i fauną, która jest wyraźnie groźniejsza od tej, którą spotykaliśmy dotychczas, na Ziemi. Ponadto na planszach trafiamy na pola pokryte trującą miazmą, która stopniowo wykańcza nasze jednostki.

Inwestycje to podstawa

W Civilization: Beyond Earth możemy nie tylko prowadzić badania (ich tematy zostały tym razem rozlokowane na rozłożystym drzewie, złożonym z gałęzi oraz umieszczonych na nich liści - początkowo można się poczuć zagubionym, ale szybko dochodzi się do wniosku, że autorzy dobrze ten aspekt przemyśleli), ale także rozwijamy nasze cnoty, podzielone na cztery kategorie: wiedzę, dobrobyt, przemysł oraz potęgę. Kolejne cechy możemy odblokowywać, wykorzystując zdobywane punkty kultury.

W grze wprowadzono także doktryny, które określają nasze stosunku z podbijaną planetą. Podzielono je na trzy grupy: czystość, harmonię i supremację. Czystość prowadzi do odtworzenia w nowym świecie naszej kochanej Ziemi, harmonia - do wydobywania jak najwięcej dobrego z nowego domu, zaś supremacja - do łączenia tego, co dobre na nowej i na poprzednio zamieszkanej planecie. Oczywiście każdy z tych kierunków daje nam dodatkowe, odmienne korzyści.

Uwaga! To uzależnia

W Civilization: Beyond Earth funkcjonuje, a jakże, syndrom jeszcze jednej tury. Gra jest dobrze skonstruowana (w końcu wykorzystuje sprawdzone mechanizmy), ciekawa, zachęcająca, choć autorzy mogliby pokusić się o więcej zmian. Można by wręcz oczekiwać pewnej rewolucji na miarę tak dużego wydarzenia, jakim jest wyruszenie na podbój kosmosu.

Tymczasem nowe dzieło studia Firaxis pełni raczej funkcję samodzielnego - dużego, bo dużego, ale jednak - rozszerzenia do Civilization V. Autorzy nie wyleczyli także odwiecznej bolączki serii, czyli sztucznej inteligencji, która potrafi płatać figle i zachowywać się kompletnie niezrozumiale (szczególnie dotyczy do zachowań nacji kierowanych przez komputer).

Civilization: Beyond Earth wygląda także niemal identycznie jak Civilization V. Oczywiście zmieniono stylistykę plansz (podkreślono obcość, egzotyczność i mrok nowego świata), ale z technicznego punktu widzenia to dokładnie to samo, co "piątka". Naturalnie dopasowano także ścieżkę dźwiękową, która jest bardziej, hm... kosmiczna. I naprawdę przyjemnie się jej słucha, stanowi doskonałe tło do podboju obcych światów.

Podsumowanie

Firaxis nie zawaliło sprawy i zabawa w podbój kosmosu naprawdę może się podobać, ale oczekiwaliśmy, że w grze pojawi się więcej zmian i nowinek. Te są obecne, ale jest ich za mało, aby uznać Civilization: Beyond Earth za pełnoprawną i pełnowartościową kontynuację serii. Jest to natomiast znakomity skok w bok, który zapewni wam kolejne dziesiątki (jeśli nie setki) godzin spędzonych przed komputerem. Odpalajcie rakiety i do dzieła!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sid Meier's Civilization: Beyond Earth
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy