Zastosował manewr rodem z GTA i ukradł limuzynę wartą majątek

Oto przed wami kolejny przypadek człowieka, któremu chyba gry pomyliły się z rzeczywistością. Miejmy nadzieję, że nie trafi on na czołówki programów informacyjnych, jako kolejny dowód na szkodliwość gier.

Los Angeles, warta setki tysięcy dolarów limuzyna, pościg... coś Wam to przypomina? Niektórym na pewno skojarzy się to z serią Grand Theft Auto. Żeby było ciekawiej, cała sytuacja też zakończyła się w stylu GTA.

Pewien złodziej postanowił ukraść wartą około 500 tysięcy dolarów limuzynę Rolls Royce Phantom, co oczywiście nie uszło czujności ani właściciela, ani powiadomionych przez niego błyskawicznie władz. Tym samym rozpoczął się pościg z użyciem śmigłowca, jednak nawet on nie pomógł stróżom prawa - złodziej nagle skręcił w jedną z mniejszych alejek, a następnie schował się na wielopoziomowym parkingu. Myślicie, że taki numer działa tylko w grze? Nic bardziej mylnego - złodziej i jego łup rozpłynęli się w powietrzu.

Reklama

Pościg byłby może nieco bardziej skuteczny, gdyby policja również zaczęłą stosować taktyki rodem z GTA, na przykład spychanie samochodu. Zapewne jednak mieli na względzie jego stan, jak również bezpieczeństwo pieszych, bo starali się nie zbliżać za bardzo do uciekającego rabusia. Złodziej natomiast musiał doskonale znać układ ulic w mieście, bo jego manewr ucieczki w boczną ulicę był nie tylko próbą ukrycia się, ale też uniknięcia korków. Całe zdarzenie można zobaczyć na nagraniu, które zaprezentowała jedna z amerykańskich stacji telewizyjnych:

Ucieczka z głównej drogi zadziałała niczym ukrycie się w GTA i po niedługim czasie jakby magicznie wszystkie "gwiazdki" stanu pościgu zniknęły. Nie wiadomo, czy policja liczyła na jakieś dodatkowe zabezpieczenie zamontowane w samochodzie (na przykład nadajnik GPS, ułatwiający śledzenie), ale póki co samochodu nie udało się odnaleźć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grand Theft Auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama