Po pierwsze, choć nadal otrzymujemy perspektywę zza pleców bohatera oraz gatunek "action-adventure", to nowa produkcja nie oferuje żadnych elementów RPG, takich jak klasy postaci, rozwijanie umiejętności, tworzenie bohatera czy ulepszanie ekwipunku.
Akcja toczy się pod koniec XVI wieku w feudalnej Japonii, choć - jak przyznają sami twórcy - realizm przedstawionej epoki nie ma większego znaczenia. Wygląda raczej na to, że określony czas akcji obrano po to, by móc pokazać charakterystyczną architekturę oraz wyposażyć postać w katanę.
Jest nawet fabuła, zarysowana nieco bardziej wyraziście niż w serii Souls: wcielamy się w samuraja, który zostaje zdradzony i zostawiony na pewną śmierć. Jak to jednak często w grach wideo bywa, "pewna śmierć" jest raczej niepewne. Nasz bohater żyje, a teraz musi się zemścić oraz odbić swojego mistrza - młodego lorda - z rąk wroga.
Ciekawostką jest fakt, że kierowanej postaci brakuje lewej ręki, zastąpionej przez dość zaawansowaną technicznie, mechaniczną protezę. To otwiera drogę do wielu użytecznych gadżetów, takich jak - co od razu rzuca się w oczy w poniższy materiale - linka z hakiem do szybkiego przemieszczania się.
Interesujący jest również system walki. Podczas potyczek nie koncertujemy się raczej na skracaniu paska zdrowia przeciwnika, lecz atakujemy jego "balans", symbolizowany specjalną ikonką. Kolejne ataki w coraz większym stopniu wytrącają wroga z równowagi, aż będziemy mogli zadać ostateczne trafienie.
W odróżnieniu od Souls większy nacisk położono także na opcjonalne skradanie. FromSoftware zmodyfikowało także odradzanie się po śmierci: do życia nie wracamy już przy wcześniejszym ognisku, lecz od razu w miejscu zgonu. Taki system ma mieć pewne ograniczenia, ale nie znamy jeszcze szczegółów. Sekiro: Shadows Die Twice ukaże się 22 marca przyszłego roku na PC, PS4 i Xbox One.
