Czy seks może działać na niekorzyść gier?

Jest jeden taki temat, który raz na jakiś czas pojawia się w branżowych (i nie tylko) mediach. Nie dzieję się to specjalnie często, ale jeśli już to przez bardzo długi okres nie opuszcza nagłówków, można powiedzieć, że trzyma się ich niczym rzep psiego ogona.

Na pewno doskonale zdajecie sobie sprawę, o czym mowa... Tak, zgadza się, chodzi o seks lub może precyzyjniej: przesadne epatowanie seksualnością przez postacie w grach wideo. Ostatnio ogrom osób ekscytuje się tym, że filmowa adaptacja "bestsellerowej" powieści "Fifty Shades of Grey" otrzyma klasyfikację tylko dla dorosłych. Częściowa nagość epatuje praktycznie z większości okładek magazynów, w których grupach docelowych przeważają przedstawiciele brzydszej płci. Trudno także nie zwracać na nią uwagi podczas jazdy samochodem, kiedy bohaterkami co drugiego billboardu stają się roznegliżowane, hojnie obdarzone przez naturę panie.

Reklama

Przykładów można by mnożyć. Jak sami widzicie seks zakorzenił się w naszej kulturze na dobre. Niektórzy przywitali go z większym, a inni z mniejszym entuzjazmem, ale koniec końców jest on obecny i coraz częściej widoczny w sytuacjach, gdzie egzystencja tego typu materiałów jeszcze do niedawna bywała nie do pomyślenia. Skoro inni mogą w ten sposób działać i czerpać z tego zyski, to dlaczego zawsze, kiedy jakiś producent gry postanowi postawić na ten aspekt, od razu podnosi się wrzawa?

Nie działa to zbyt dobrze na wizerunek gier i graczy - przeciwnicy automatycznie wykorzystują ten wątek, aby udowadniać, jak kiepskim artystycznie i niedojrzałym medium są gry, z kolei gracze zaczynają dzielić się na dwa obozy: tych, którzy poprzez rozmaite komentarze wyszukują skandalu, oraz tych, którym to nie przeszkadza i popierają wizję autorów.

Zastanawiacie się pewnie, po co o tym piszemy, prawda? Otóż właśnie ostatni względnie błogi spokój (względnie, bo przecież rozpoczyna się "święta wojna" między Sony i Microsoftem) przerwało wiele szumu wokół m.in. niezachowania proporcji w projekcie postaci Czarodziejki z gry Dragon's Crown, specjalnych misji polegających na podrywaniu w tytule Killer is Dead, a także wokół decyzji studia Square-Enix, które postanowiło powiększyć rozmiar biustu głównej postaci w nowej odsłonie kultowej serii jRPG Final Fantasy.

Jednak najbardziej interesującą sprawą, która rozgrzała społeczność ostatnimi czasy pochodzi z japońskiego obozu słynnego Hideo Kojimy, twórcy serii Metal Gear Solid. Najprościej rzecz ujmując, niektórych producentów gier zbulwersował wygląd bohaterki o imieniu Queit, która wystąpi w charakterze żołnierza (snajpera) w najnowszej odsłonie serii, zatytułowanej Phantom Pain. Więcej o aferze pisaliśmy tutaj, warto się zapoznać przed dalszą lekturą.

Jak wszystkim doskonale wiadomo, przed wydaniem jakiejkolwiek osądu, powinno się wcześniej zastanowić. W każdym razie warto, bo biorąc powyższy przykład trzeba sobie zdać sprawę z tego, że pomiędzy postrzeganiem tematu seksualności przez Zachód i Japonię istnieje spora rozbieżność, a w niektórych przypadkach można nawet powiedzieć, że przepaść. A skoro tak to wypadałoby uszanować czyjeś spojrzenie na dany temat, nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy, prawda? Tym bardziej, że tak na dobrą sprawę nikomu ona nie szkodzi. Czy przypominacie sobie sytuację, w której przesadny seksapil bohaterów faktycznie działał na niekorzyść całej produkcji?

Jeżeli nie możecie sobie skojarzyć, to spieszymy z pomocą. Ot, mała podpowiedź - czy podskakujące piersi bohaterek bijatyki z serii Dead or Alive w jakikolwiek sposób umniejszały wypracowanej przez Team Ninja (producent) mechanice walki? A może nadpobudliwość seksualna Julii z zeszłorocznego Lollipop Chainsaw rozpraszała was podczas rozgrywki? Ciekawi nas z kolei, co powiecie na temat legendarnej pani archeolog Lary Croft. Myślicie, że gdyby bohaterka nie przeszła operacji pomniejszającej biust w ostatniej części to gra nie zostałaby tak ciepło przyjęta przez recenzentów i graczy na całym świecie?

Według nas elementy seksu w grach, tak samo jak w pozostałych przekazach (literatura, film, obrazy etc.), mają swój urok. I nie powinno się mówić o żadnej przesadzie w związku z tym, że według jednego artysty żołnierz walczy uzbrojony w skórzany stanik i potargane pończochy. Tak jak w filmach bardzo rzadko spotyka się rycerzy wyposażonych w sensowne zbroje płytowe, czy agentów FBI ubranych w coś więcej niż koszulkę na ramiączkach, tak samo oczywistym jest, że wizje autorów gier raczej nie mają większego związku z rzeczywistością. A skoro tak to z nierealistycznymi lub odbiegającymi od standardów wytworami wyobraźni nikt nie powinien mieć problemów.

Często można spotkać się ze stwierdzeniami, jakoby "rzeczy" w branży gier posuwają się za daleko. Jeśli mamy być szczerzy, to trzeźwo spoglądając na temat, uważamy, że wcale tak nie jest, żadna granica niesmaku nie została przekroczona, a wszystko to, co możemy obserwować w dzisiejszych produkcjach, mieści się w utartych normach. Warto raz jeszcze przeanalizować temat, bo tak długo, jak postacie z gier będą od podstaw kreowane przez artystów i grafików, a nie odtwarzane na wzór aktorów podczas sesji motion-capture, tak długo w efekcie otrzymywać będziemy czyjąś wizję, która, po raz kolejny to powtórzymy, ma prawo odbiegać od przyjętych w danej kulturze, a w innej nie zasad.

Kończąc ten wywód, zapraszamy wszystkich do dyskusji w komentarzach poniżej. Chętnie poznamy wasze opinie - czy seksualność postaci może wpłynąć negatywnie na całokształt gry i tym samym zepsuć zabawę płynącą z rozgrywki?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy