Diablo spotyka pierwszą osobę
Na pierwszy rzut oka Daimon Blades wygląda jak spełnienie marzeń fanów gier Blizzarda, którzy od lat zastanawiali się, jak wyglądałoby Sanktuarium z perspektywy oczu bohatera. Estetyka, projekty potworów, a nawet mroczne, gotyckie lokacje budzą natychmiastowe skojarzenia z serią Diablo. Opis na Steamie tylko podsyca te porównania. Mamy tu do czynienia z "brutalnym slasherem FPP, który łączy głębię gier action RPG z regrywalnością roguelite". Gracz wciela się w postać, która musi powstrzymać demoniczną inwazję i zapuścić się w głąb wymiaru Daimonów.
To, co deweloperzy obiecują, brzmi jak lista życzeń każdego fana gatunku. Studio przygotowało dwadzieścia zróżnicowanych typów przeciwników, czterech potężnych bossów, a także rozbudowany system personalizacji postaci oparty na zdobywaniu łupów, rzemiośle i zbieraniu zasobów. Całość uzupełnia wisienka na torcie, czyli dziewięć unikalnych biomów z "nieograniczonymi wariacjami", które mają gwarantować, że każda rozgrywka będzie zupełnie nowym doświadczeniem. Na dokładkę dostajemy tryb kooperacji dla czterech graczy, więc rzeź demonów będzie można uskuteczniać w towarzystwie znajomych.
Cień poprzedniej porażki studia
Wszystko to brzmi niezwykle obiecująco, ale jest jedno "ale". I to całkiem spore. Streum On Studio nie jest nowicjuszem na rynku, a jego ostatnia produkcja z 2021 roku, Necromunda: Hired Gun, spotkała się z, delikatnie mówiąc, chłodnym przyjęciem. Gra osadzona w uniwersum Warhammera 40,000 była co prawda dynamiczną i momentami efektowną strzelanką, ale trapiły ją liczne błędy techniczne, powtarzalna rozgrywka i fabuła, która nikogo nie porwała.
Na OpenCriticu średnia ocen dla Necromundy: Hired Gun zatrzymała się na poziomie zaledwie 58 punktów. To wynik, który nie napawa optymizmem i każe podchodzić do Daimon Blades z dużą dozą ostrożności. Pytanie brzmi, czy deweloperzy wyciągnęli wnioski z poprzedniej porażki. Czy tym razem uda im się dowieźć produkt, który nie tylko świetnie wygląda na zwiastunach, ale też działa i wciąga na dziesiątki godzin?
Odpowiedź poznamy już niebawem, bo wczesny dostęp to idealna platforma do zweryfikowania takich obietnic.
Szansa w rynkowej niszy
Co prawda za grą stoi studio z problematycznym portfolio, ale Daimon Blades ma realną szansę na sukces. Małe zespoły deweloperskie często nie muszą być tak asekuracyjne jak giganci branży, co pozwala im eksperymentować z formułą i łączyć gatunki w sposób, na jaki duzi wydawcy by się nie odważyli. Pierwszoosobowy hack'n'slash z elementami roguelite to mieszanka, która może trafić do graczy zmęczonych monotonią sezonów w Diablo 4 czy złożonością Path of Exile.
Czy wiesz, że…
studio Streum On, odpowiedzialne za Daimon Blades, ma na koncie inną grę osadzoną w kultowym uniwersum. W 2016 roku deweloperzy wydali Space Hulk: Deathwing, brutalną strzelankę FPP w świecie Warhammera 40,000, w której gracze wcielali się w elitarnych Terminatorów walczących z hordami Genokradów.










