JFK Reloaded, czyli jak strzelano do prezydenta USA

John F. Kennedy ostatnio odegrał pewną rolę w grze Black Ops, choć trudno było oprzeć się wrażeniu, że gdyby tę grę robiło Infinity Ward, finałowa misja przypominałaby właśnie JFK Reloaded.

Treyarch, choć bardzo sprawny i potrafiący robić dobre gry, w miarę możliwości unika kontrowersji, tak lubianych przez twórców serii Call of Duty. Najnowsza odsłona tej sagi nie kończy się więc sceną, w której główny bohater musi zastąpić Lee Harveya Oswalda i pociągnąć za spust na słynnym skrzyżowaniu w Dallas. Jednak nic straconego: dokładnie ten moment, jeden z ważniejszych w historii Ameryki, można odzwierciedlić w JFK Reloaded - tytule kontrowersyjnym na paru płaszczyznach.

Zabij i zarób

"Gra" została wydana 22 listopada 2004 roku, dokładnie 41 lat po zamachu. Cudzysłów rozpoczynający poprzednie zdanie nie jest przypadkowy. Sami twórcy, Szkoci z Traffic Games, określili tytuł jako "symulację historyczną". Sprzedawali go po 10 dol., organizując przy okazji turniej dla graczy. Osoba, która najwierniej odwzoruje tragiczne wydarzenia, miała dostać nawet 100.000 dolarów. W praktyce skończyło się na 1/10 tej kwoty, a po zakończeniu konkursu cena gry spadła do 4,99 dol. Później oficjalną stronę JFK Reloaded zamknięto, a dziś można tę produkcję pobrać z wielu miejsc w sieci za darmo (i legalnie).

Reklama

I chyba warto. Trzeba przyznać Szkotom, że choć na pewno wybrali tak kontrowersyjny temat ze względu na chęć zrobienia sobie darmowej reklamy, to nie pokazali tych tragicznych wydarzeń ani ze zbyt turpistyczną dokładnością, ani jako farsy. Na ekranie nie widać krwi i odłamków ze strzaskanej czaszki, a strzelec nie może zrezygnować ze snajperki, by wybrać sobie np. bazookę. Zamiast tego twórcy zaserwowali coś w rodzaju symulacji fizycznej. Cała gra trwa dosłownie kilkanaście sekund: akcję obserwujesz z 6. piętra szkolnej biblioteki. Stoisz w oknie i możesz obracać się jedynie wokół własnej osi, patrząc na skrzyżowanie, przez które za chwilę przejedzie prezydent Kennedy. Jeśli chcesz - oddajesz trzy strzały, zaś twoim celem jest zabicie JFK i zranienie gubernatora Connally'ego. Dokładnie tak, jak to miało miejsce w rzeczywistości (*).

Śladami pocisku

Gdy jest już po wszystkim, a samochód ze spanikowaną ochroną odjeżdża na pełnym gazie, ekran wygasa i pojawia się powtórka, którą można oglądać z kilku różnych kamer, z ręcznie ustawionym oddaleniem. Następnie przechodzimy do kolejnych ekranów - tym razem na czarnym tle możemy zobaczyć samochód z parą prezydencką oraz trajektorię pocisków. Silnik fizyczny, który stoi za odwzorowaniem ich ruchu, jest całkiem niezły - kule rykoszetują, a nawet przechodzą na wylot przez ciała ofiar.

Wszystko to nie brzmiałoby strasznie w kontekście gry komputerowej, gdyby nie to, że chodzi o realne zabójstwo jednego z prezydentów USA. Produkcji ze strzelaniem do ludzi jest przecież mnóstwo, ale to właśnie ta została okrzyknięta szokującą, niesmaczną i niegodziwą. Była też przykładem wolności słowa w internecie: w sieci rozprowadzana jest zupełnie bez przeszkód, a nie wyobrażam sobie, by jakiekolwiek duże sklepy podjęły się jej dystrybucji. Wizerunkowi JFK Reloaded nie pomogło także na pewno wsparcie pewnego nazistowskiego serwisu...

Nie ma się jednak co dziwić ostrym słowom, jakie padły pod adresem gry z ust wielu Amerykanów. Jeśli za 40 lat ktoś zrobi symulator lotu, w którym jedynym celem będzie rozbicie się obok lotniska w Smoleńsku, Polacy będą pewnie reagować w podobny sposób.

(*) Wokół tego zamachu powstało wiele teorii spiskowych. Część z nich mówi, że Oswald (zabity w dwa dni później przez Jacka Ruby'ego, który znów po paru latach zmarł w więzieniu na raka) nie był jedynym pociągającym za spust albo że w ogóle był kozłem ofiarnym. Twórcy gry twierdzili, że ich nadrzędnym celem było udowodnienie, że teoria spiskowa nie ma sensu.

CDA
Dowiedz się więcej na temat: USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy