The Banner Saga

Gracze sami zafundowali sobie kawał dobrej gry. The Banner Saga to jeden z najlepszych projektów, jakie sfinansowano do tej pory za pośrednictwem portalu Kickstarter.

Na stworzenie The Banner Saga studio Stoic potrzebowało stu tysięcy dolarów. Jednak pomysł na grę spodobał się tak bardzo, że na konto twórców powędrowało w sumie 700 tysięcy. To pozwoliło im stworzyć dojrzały, dobrze rozwinięty i wciągający produkt, któremu co prawda można zarzucić to i owo, ale przy którym czas spędza się z nieskrywaną przyjemnością. To także świetna promocja skandynawskiej mitologii, która do tej pory była raczej pomijana przez twórców gier wideo.

Stoic zaś wykorzystało ją do opracowania niesamowitej atmosfery. Jeśli trudno wam to sobie wyobrazić, napiszę, że pod tym względem The Banner Saga przypomina takie przeboje, jak Icewind Dale czy Skyrim, tyle że z długobrodymi postaciami oraz nordyckimi imionami. A do gra tego zachwyca widokami. Całą przygodę przedstawiono w dwóch wymiarach, za pomocą ręcznie rysowanych postaci oraz teł, animowanych na poziomie wysokobudżetowej, telewizyjnej baśni. Oryginalnie i wyśmienicie.

Reklama

The Banner Saga to nietypowe oraz fabularnie rozwinięte RPG. Nietypowe chociażby z tego względu, że akcji nie obserwujemy ani z oczu bohatera, ani zza jego pleców, ani z kamery zawieszonej gdzieś nad jego plecami. Nasza przygoda została przedstawiona w ujęciu bocznym, w którym widzimy, jak nasza karawana przemierza góry, pustkowia czy lasy. Co zaś się tyczy fabuły, nie zamierzam wchodzić w szczegóły, bo zajęłyby one połowę artykułu, natomiast mogę zagwarantować, że będziecie usatysfakcjonowani jej złożonością czy przygotowanymi przez scenarzystów zwrotami akcji.

The Banner Saga mogłaby spokojnie posłużyć za kanwę dobrej powieści. Z początku chciałem pochwalić grę także ze względu na obszerność oraz nieliniowość, ale szybko przekonałem się, że przedstawiony w niej świat jest mniejszy niż wydaje się z początku, a głośno anonsowana przed premierą nieliniowość jest trochę przereklamowana.

Gra składa się w zasadzie z trzech głównych elementów. Pierwszy z nich to eksploracja świata. Toczy się ona dwutorowo. Naprzemiennie przewodzimy grupie gigantów eskortujących księcia ludzi oraz grupce uchodźców, którą za cel obrało sobie pradawne zło. Obie muszą dotrzeć w określone miejsce, ale po drodze (na którą mamy, rzecz jasna, wpływ) czekają na ich członków nie lada przygody oraz setki przeciwników do pokonania w walce (o której za chwilę).

Podróż zaczynamy w określonym składzie, ale z czasem możemy przyłączyć do nas kolejnych bohaterów, z czym wiąże się nie tylko większa siła rażenia podczas starć, ale również ryzyko, bowiem nie wszyscy w świecie gry to przykładni przyjaciele. To także zwiększone zapotrzebowanie na zapasy, które podczas podróżowania kończą się zwykle szybciej niż byśmy chcieli.

Drugim dużym elementem składowym The Banner Saga są dialogi. Odbywamy je nieustannie, czytając, co mają nam do powiedzenia rozmówcy, i wybierając pomiędzy odmiennymi opcjami dialogowymi, które mogą mieć takie albo inne skutki. Jak wspomniałem wcześniej, The Banner Saga to gra nie do końca liniowa i właśnie podczas rozmów z innymi postaciami podejmujemy większość decyzji, które rzutują na dalszy ciąg przygody.

Czasem z wydłużonym czasem reakcji, a czasem wręcz natychmiastowo. Skutki tego, co mówimy i robimy, nie są takie łatwe do przewidzenia. Jakież było moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy mój dobry uczynek zakończył się dla mnie tragicznie. Lepiej sobie zapamiętajcie - to nie jest sprawiedliwy świat.

Według mnie dialogi w The Banner Saga są świetne. Pomimo, że po przedpremierowych zapowiedziach spodziewałem się większej nieliniowości, uważam je za jedną z największych zalet gry. Jednocześnie w tej części kryją się największe wady, tj. brak dubbingu oraz brak polskiej wersji językowej. Bohaterowie czasem przemawiają, ale wszystkie standardowe rozmowy musimy czytać. Jeśli nie znamy angielskiego na poziomie zaawansowanym, możemy mieć problemy ze zrozumieniem większości wypowiedzi, bo postacie mówią przeważnie raczej skomplikowanym językiem.

Trzeci i dla wielu najważniejszych element The Banner Saga to walki, które zajmują nam podczas nordyckiej przygody zdecydowanie najwięcej czasu. Rozgrywają się w łatwym do opanowania systemie turowym, w którym poruszamy się po podzielonej na kwadratowe pola planszy i wyprowadzamy ciosy mające na celu albo odebrać przeciwnikowi siłę, albo osłabić zbroję. Czym bardziej uszkodzimy pancerz, tym więcej siły zabiorą kolejne ciosy, ale jeśli skupimy się za bardzo na tym pierwszym, to może się okazać, że wróg wykończy nas, zanim się do niego w ogóle dobierzemy.

Chcąc wygrywać, musimy jak najszybciej nauczyć się znajdować złoty środek. Ważne są także punkty siły woli, które możemy wykorzystać do tego, aby pokonać przy jednym ruchu więcej pól czy zadać silniejszy cios. Są one jednak ograniczone, więc warto wykorzystywać je tylko wtedy, gdy sytuacja naprawdę tego wymaga.

W starciach wykorzystujemy do sześciu bohaterów, którzy mogą w ich trakcie korzystać ze specjalnych zdolności czy artefaktów. Jak w każdym szanującym się RPG-u, każdy z nich zdobywa doświadczenie, które później możemy przeznaczyć na rozwój cech oraz umiejętności. Po dwóch-trzech godzinach gry nasza ekipa zamienia się w drużynę prawdziwych wymiataczy, którzy bez problemu radzą sobie z dwa razy liczniejszym wrogiem. Podczas podróży konieczne jest rozbijanie raz na czas obozu. Wówczas mamy chwilę na awansowanie bohaterów, wyleczenie ich z ran czy trening. Musimy pamiętać także o ich morale. Jeśli tego nie zrobimy, ich efektywność w walkach diametralnie spadnie.

Wszystkie trzy elementy The Banner Saga (eksploracja, dialogi, walka) wypadają bardzo dobrze. Jedynie dwie rzeczy muszę grze wytknąć. Po pierwsze - jest krótsza niż większość RPG-ów, można ją spokojnie ukończyć w około dziesięć godzin. Po drugie - spodziewałem się po niej większej swobody oraz nieliniowości. Mam nadzieję, że dwie kolejne części (twórcy już je zapowiedzieli) będą pod tym względem lepsze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Banner Saga
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy