Tekken 8 - recenzja. Król bijatyk powraca w chwale

Seria Tekken to kawał historii bijatyk. Historii, która wciąż trwa w najlepsze. Ósma odsłona jest niemal bezbłędna!

Większość graczy zabawę z Tekkenem 8 zacznie zapewne od trybu fabularnego, zatytułowanego The Dark Awakens. To bezpośrednia kontynuacja historii przedstawionej w siódemce. Opowieść koncentruje się na Jinie Kazamie oraz jego zmaganiach w najnowszej odsłonie Turnieju Żelaznej Pięści. Autorzy pomieszali interesujące wątki fabularne ze świetną choreografią oraz płynnymi przejściami pomiędzy cutscenkami a rozgrywką, tworząc jeden z najbardziej widowiskowych trybów fabularnych w historii cyklu. Co prawda, gracze niezaznajomieni z poprzedniczką mogą czuć się nieco zagubieni.

Reklama

Po ukończeniu trybu fabularnego - co zajęło mi około pięciu godzin - przeszedłem do zabawy w epizody. Każda z grywalnych postaci otrzymała swój własny, składający się ze wstępu, serii pięciu walk oraz zakończenia. Kolejnym trybem dla pojedynczego gracza jest Wyprawa przez salony gier, w której kierujemy własnoręcznie stworzonym awatarem, toczymy walki z "duchami" innych graczy, zdobywamy doświadczenie oraz wirtualną walutę, którą następnie wymieniamy na przedmioty kosmetyczne.

W końcu otrzymujemy dostęp do trybu Super walka duchów, w którym pierwsze skrzypce gra sztuczna inteligencja, dostosowująca się do naszego stylu walki. To świetny sposób na naukę oraz odkrycie własnych słabych stron. Potrenować można także w klasycznym module treningowym. Nie mogło zabraknąć także - częściowo odświeżonej - minigry w zbijaka, zwanej Tekken Ball. Oczywiście da się także toczyć najzwyklejsze w świecie pojedynki. A jeśli wolicie mierzyć się z żywymi graczami (a nie z żadnymi "duchami"), czeka na was sekcja online. Dla każdego coś miłego!

Jeśli idzie o system walki, Tekken 8 przypomina w dużym stopniu poprzedniczkę, chociaż już na pierwszy rzut oka wydaje się, że potyczki stały się bardziej dynamiczne i agresywne. Podkreśla to między innymi nowa mechanika, pozwalająca nam odzyskać część zdrowia, jeśli odpowiednio szybko wykonamy kontratak. Na niej nowości się nie kończą.

Ważną innowację stanowi mechanika Heat, która pozwala raz na rundę, w dowolnej chwili, uzyskać dostęp do potężniejszych ataków oraz nowych ruchów. W stanie tym utrzymujemy się raptem dziesięć sekund, ale czasem jest to dziesięć sekund, które przesądza o zwycięstwie bądź porażce. To także niezwykle widowiskowy fragment każdego starcia (pod warunkiem, że gracz wie, co robi).

Tekken 8 zapewnia wiele godzin zabawy już poprzez samo odkrywanie kolejnych postaci (które znalazły się w grze aż 32) oraz wyłapywanie szczegółów w zróżnicowanych projektach aren (tych przygotowano 16). Jedne i drugie cieszą oko dbałością o szczegóły oraz płynnością animacji. Cieszy także możliwość obracania w drobny mak części środowiska.

Widać, że autorzy starali się pogodzić nowicjuszy ze starymi wyjadaczami. Tym pierwszym pozwolili włączyć tryb specjalny, w którym część ruchów nasza postać zaczyna wykonywać automatycznie. Nie trzeba uczyć się kombosów i zaawansowanych posunięć - wystarczy złapać za pada i dobrze się bawić.

Z kolei starsi fani Tekkena powinni być zadowoleni z możliwości ograniczenia efekciarstwa podczas walk (tak by gra przypominała w większym stopniu starsze odsłony) oraz z opcji zmian ścieżki dźwiękowej na starszą, pochodzącą z dowolnej odsłony od pierwszej aż do siódmej. Zawsze doceniam takie zabiegi. Myślę, że większość graczy wychowanych na Tekkenie będzie urzeczona.

Tekken 8 nie rewolucjonizuje serii. Twórcy wzięli to, co grało już w siódemce (a grało prawie wszystko), a następnie odświeżyli, upiększyli i wzbogacili. W efekcie powstała bijatyka wciągająca jak diabli. Trudno przyczepić się do czegokolwiek. Jeżeli tylko nie należycie do (bodaj bardzo wąskiego) grona, które oczekiwało wielkich zmian, powinniście być zachwyceni.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tekken 8 | Bandai Namco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy