Super Mario Run - recenzja

Super Mario Run /materiały prasowe

Nintendo okazało się w minionym już roku królem na rynku gier mobilnych. Po rewolucyjnym Pokemon Go przyszła pora na świetne Super Mario Run.

Japoński koncern postanowił przywrócić do życia klasyki. Najpierw przyszła pora na Pokemon Go, które przypomniało nam, za co kiedyś świat pokochał te śmieszne (w większości) stworki. I przy okazji... zrewolucjonizowało sposób, w jaki ludzie grają na smartfonach (o czym nie trzeba już nic pisać, bo chyba każdy słyszał o milionowych rzeszach, szukających Pokemonów w parkach, hipermarketach czy kościołach). Natomiast w grudniu Nintendo wydało na świat Super Mario Run, które miało przywrócić dawny blask słynnemu hydraulikowi i sprawić, że pokochają go młodsze pokolenia. Czy ta sztuka się Japończykom udała?

Reklama

Super Mario Run zostało wydane w wersji demonstracyjnej, w której możemy zapoznać się z kilkoma etapami. Jeśli gra nam się spodoba i będziemy chcieli poznać jej pozostałą część, będziemy musieli zapłacić za tę przyjemność... 9,99 euro. To całkiem sporo, jak na grę mobilną, ale musimy przyznać, że Super Mario Run i tak jest warte swojej ceny!

Nowe przygody Mario to prosta (tak samo, jak oryginał z lat dziewięćdziesiątych) platformówka, w której biegniemy cały czas w prawo, przeskakujemy przeszkody, omijamy lub eliminujemy przeciwników (wskakując im na głowy) oraz zbieramy złote i różowe monety. Autorzy dodali tylko umiejętność odbijania się od ścian czy wykonywania parkourowych sztuczek, ale to niuanse. Rozgrywka w Super Mario Run jest banalna. Aby się bawić, wystarczy jeden palec. Naciskając nim dowolny fragment ekranu, wykonujemy podskok. To wszystko!

Nintendo przygotowało trzy formy zabawy. Pierwsza z nich - World Tour - to zestaw kilkudziesięciu etapów, osadzonych w różnorodnych światach (pustynia, podziemie, zamek złego Bowsera, chmury...). Naszym celem na każdym z nich jest dotarcie z punktu A do punktu B. Po drodze możemy dwa razy spaść w przepaść czy nadziać się na przeciwnika. Ponadto Mario najprostsze ewolucje wykonuje sam. To wszystko sprawia, że Super Mario Run jest grą na tyle prostą, że dla starych wyjadaczy nie będzie stanowić większego wyzwania. Ale i tak powinna być przyjemną rozrywką.

Poza World Tour przygotowano jeszcze tryb Toad Rally, w którym również biegniemy w prawo, omijamy przeszkody etc., ale robimy to wraz z konkurentem w osobie innego żywego gracza bądź sztucznej inteligencji. Po drodze musimy zbierać jak najwięcej monet i wykonywać jak najbardziej efektowne ewolucje (możliwości w tym zakresie są dość ograniczone). Monety, które zdobywamy w obu tych trybach, pozwalają nam zaszaleć przy rozbudowie królestwa. To możemy poszerzać o nowe budynki oraz różnorodne dekoracje. Z czasem możemy też odblokować dodatkowe postacie, takie jak Księżniczka Peach, Luigi czy Yoshi.

Super Mario Run posiada bardzo ładną oprawę audiowizualną. Nie jest ona co prawda super nowoczesna, ale wszystkie etapy zawarte w grze cieszą oko bajkową stylistyką i (przeważnie) jaskrawą kolorystyką. Zabawę uprzyjemnia także muzyka, typowa dla produkcji z popularnym wąsatym hydraulikiem. Od strony technicznej Super Mario Run zostało wykonane bezbłędnie. Gra działa płynnie, nie przycina się, nie przywiesza ani nie zawiesza... Jedyny minus to to, że cały czas wymaga od nas bycia online, więc zapomnijcie o zabawie w samolocie, pod ziemią itd.

Super Mario Run to gra stworzona z myślą o wszystkich grupach odbiorców (niekoniecznie zaangażowanych graczy), co oznacza, że starzy wyjadacze mogą być nieco zawiedzeni. Ale nam najnowsza produkcja Nintendo sprawiła sporo przyjemności i nie żałowaliśmy ani trochę, że przy jej zakupie z naszego konta zniknęło ponad 40 złotych. Polecamy szczególnie wszystkim miłośnikom klasyki oraz zabawy na smartfonach!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Super Mario Run
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy