Serious Sam: Siberian Mayhem - recenzja

​Serious Sam: Siberian Mayhem to gra, od której nikt nie wymagał cudów. Ja spodziewałem się po niej przede wszystkim zwariowanej akcji z giwerą w dłoniach. I chyba... to wszystko. A co dostałem?

Serious Sam od lat dowodził, że gry nie muszą mieć ani złożonej rozgrywki, ani ciekawej fabuły, ani niesamowitego świata... Chorwaci ze studia Croteam pokazali, że wystarczy napuścić na gracza setki (a nawet tysiące) bezmyślnych wrogów i nakazać mu rozstrzelanie wszystkiego, co się rusza, przy użyciu wszelkich dostępnych środków eksterminacji. Czekając na Serious Sam: Siberian Mayhem - pierwszą po dłuższej przerwie kontynuację serii - nie nastawiałem się na nic więcej. A jednak dostałem. Ale przy okazji przytrafiło się twórcom kilka błędów, które sprawiają, że trudno czerpać z obcowania z Poważnym Samem maksimum przyjemności i satysfakcji.

Reklama

Gwoli ścisłości, należy napisać, że Serious Sam: Siberian Mayhem to kontynuacja historii przedstawionej w Serious Sam 4. Wiem, że fabuła w tej serii dla niektórych ma marginalne znaczenie, ale jednak jest w niej obecna i wypada o niej wspomnieć. Opracowana przy współpracy Croteam i Timelock Studio gra przenosi nas do okresu między wizytą na platformie wiertniczej a potyczką na Tungusce. Trafiamy w niej do tytułowej, mroźnej części Rosji, w której czekają nas setki widowiskowych starć wymieszanych ze zwariowanym poczuciem humoru. Ot, standard. Standard w całkiem niezłym wydaniu, dodajmy.

Jednak cały czas zastanawiam się, po co twórcom było to osadzanie Serious Sama w otwartym świecie. Siberian Mayhem cierpi na tę samą przypadłość, co "czwórka". Przerwy pomiędzy kolejnymi starciami zostały niepotrzebnie rozciągnięte przez przemierzanie pustych przestrzeni i dążenie z punktu A do punktu B. Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi nasycenie znane z pierwszych części serii. Wolałem trafiać z jednej potyczki prosto w drugą i tak w kółko. Eksploracja, wykonywanie zadań pobocznych i szukanie znajdziek po prostu nie pasuje mi do tej gry. Serious Sam: Siberian Mayhem wygląda miejscami jak przeciętna podróbka Metro Exodus.

Z kolei to, za co polubiliśmy tę serię, wypada naprawdę dobrze. Potyczki z wrogami są emocjonujące, spektakularne i dają dużo swobody. Szczególnie w tej części gry, w której mamy już dostęp do większości arsenału przygotowanego przez twórców. Giwery to oczywiście kluczowy element całej układanki. Znalazły się wśród nich m.in. pistolet, strzelba, karabin z serii AK, wyrzutnia rakiet, kusza czy shotgun. Wachlarz w zupełności wystarczający, by siać spustoszenie w szeregach wroga. A jakby tego było komuś mało, dodajmy, że broń z czasem ulepszamy.

Warto nauczyć się też robić użytek z ramp, dzięki którym nabieramy prędkości, fruwamy nad głowami przeciwników i zaliczamy headshoty, które chciałoby się oglądać na powtórkach. Do plusów należy zaliczyć także obszerny i zróżnicowany bestiariusz oraz sposób, w jaki twórcy wykorzystali uzbrojone pojazdy. Serious Sam: Siberian Mayhem potrafi rozkręcić rozwałkę do tego stopnia, że nie chce się odchodzić od komputera.

I wybaczyłbym twórcom, że rozwodnili to, co w Serious Samie najważniejsze, gdyby nie to, że popełnili ten sam błąd, który wypominali im wszyscy po premierze "czwórki". Co takiego zrobili? Otóż zaniedbali optymalizację. Serious Sam: Siberian Mayhem to gra, w którą chciałoby się grać w 60 klatkach na sekundę. Ale ten wynik trudno osiągnąć nawet na naprawdę przyzwoitym pececie. Niestety musicie się przygotować na nieprzyjemne chrupnięcia także w sytuacji, w której wasz sprzęt spełnia wszystkie wymagania podane przez twórców. Chcecie dużej liczby FPS-ów z akceptowalną częstotliwością spadków? Cóż, musicie obniżyć detale.

Serious Sam: Siberian Mayhem oferuje około siedmiu godzin zabawy (przy założeniu, że nie angażujemy się zbytnio w aktywności poboczne). To przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę, że mówimy o samodzielnym dodatku, dostępnym na Steamie w cenie 80 złotych. Tak więc absolutnie nie mogę się przyczepić ani do czasu gry, ani do ceny. Jedynie do niepotrzebnego rozrzedzania rozgrywki oraz kiepskiej optymalizacji. Tego pierwszego twórcy już nie poprawią, drugie jeszcze mogą. I oby to zrobili, bo Serious Sam: Siberian Mayhem to naprawdę przyzwoita strzelanka, która zasługuje na stałe 60 FPS-ów!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy