Rise of the Ronin – recenzja. Nieco stępiały samurajski miecz

Rise of the Ronin od studia Team Ninja przenosi nas w sam środek burzliwego okresu Bakumatsu, kiedy to Japonia stoi na progu wielkich zmian, zmagając się z wewnętrznymi konfliktami i zewnętrznymi naciskami na otwarcie kraju.

Gra osadza nas w roli tytułowego ronina, samotnego wojownika, który musi znaleźć swoje miejsce w tym chaotycznym świecie, balansując między lojalnością a osobistymi przekonaniami. Podczas gry bierzemy udział w kluczowych, historycznych wydarzeniach, które miały istotny wpływ na kształtowanie się nowoczesnej Japonii. Scenariusz sam w sobie potrafi zainteresować i utrzymać uwagę na dłużej. Problem tkwi jedynie w tym, że czasem rozwijany jest zbyt chaotycznie i trudno zrozumieć, czego aktualnie świadkami jesteśmy. 

W Rise of the Ronin przenosimy się do otwartego świata, który wręcz tętni klimatem Japonii z okresu Bakumatsu. Jego eksploracja to czysta przyjemność, choćby ze względu na zróżnicowany krajobraz (nie jest może tak piękny, jak w grach od Ubisoftu czy w ostatnim Final Fantasy 7 Rebirth, ale uroku trudno mu odmówić), ale także z uwagi na rozliczne tajemnice oraz zadania poboczne do wykonania. Aby ułatwić nam przemieszczanie się po mapie, twórcy oddali do naszej dyspozycji konia, a także szybowiec.

Reklama

Jednak większość z was zapewne odpali Rise of the Ronin z powodu czegoś innego, a mianowicie - walki. Team Ninja dało się już poznać jako prawdziwi mistrzowie w tworzeniu złożonych, wymagających i satysfakcjonujących mechanik wywijania orężem. Swoje doświadczenie w tym obszarze wykorzystało także tutaj. Starcia, w których wykorzystujemy przede wszystkim nasz miecz (nie tylko, bo czasem zdarza się też chwycić za broń palną), wymagają przeważnie gibkich palców, skupienia oraz wytrwałości. Zanim nauczycie się walczyć, minie zapewne dłuższa chwila, tym bardziej że niektóre mechaniki są bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać.

Starcia są dynamiczne. Za atak odpowiada jeden przycisk, ale poza tym musimy opanować też wykonywanie uników oraz parowanie ciosów. Kluczowa stała się mechanika parowania, która zmusza nas do ciągłego obserwowania ruchów przeciwników oraz sprawnego reagowania na nie. Ważne jest też pilnowanie, aby pasek energii (nazywanej Ki) nie spadł do zera. Gra często zachęca, by nie zawsze angażować się w walkę (gdy zostaniemy osaczeni, nasze szanse na zwycięstwo nie są zbyt duże), ale poszukać też innych rozwiązań, takich jak przekradanie się za plecami przeciwników.

Chociaż Rise of the Ronin odznacza się wysokim poziomem trudności, który zadowoli miłośników gier typu Dark Souls, Elden Ring czy wspomniany Nioh, oferuje też szereg opcji dostępności, które pozwalają na dostosowanie zabawy do możliwości mniej doświadczonych osób. Można zmienić na przykład takie ustawienia, jak szybkość regeneracji zdrowia czy intensywność ataków wrogów.

Rise of the Ronin oferuje rozwój postaci ściśle związany z aktywnościami w grze. System polega na zdobywaniu punktów umiejętności i odblokowywaniu nowych z zdolności. Pozwala w dużym stopniu dostosować postać do naszych preferencji oraz stylu. W zależności od tego, jak lubimy grać, możemy zwiększać siłę, zręczność, a także umiejętności społeczne i intelektualne. Każda nowa umiejętność otwiera nowe możliwości interakcji z otoczeniem i postaciami niezależnymi. Gra pozwala nam także decydować o zawieranych sojuszach oraz dokonywać wyborów moralnych, spośród których niektóre rzeczywiście wpływają na dalszy ciąg.

Pomimo wielu zalet, Rise of the Ronin boryka się z pewnymi problemami. Jednym z nich jest niezbyt intuicyjny interfejs użytkownika i skomplikowane menu. Kolejnym to, że pewne elementy rozgrywki, jak specjalne ruchy, wymagają dłuższej chwili na zapamiętanie i mogą początkowo przytłaczać. Ponadto, mimo bogactwa opcji dostosowania i ustawień dostępności, końcowe starcia z bossami mogą wydawać się nieco monotonne i pozbawione rozmachu. Także nie wszystkie zadania fabularne spełniły moje oczekiwania, część z nich okazała się zwyczajnie sztampowa.

Oprawa audiowizualna Rise of the Ronin wypada tak sobie. To znaczy znakomite jest udźwiękowienie, które szybko wprowadza nas w klimat feudalnej Japonii. Zarówno muzyka, jak i odgłosy zostały dopasowane znakomicie. Natomiast po grafice obiecywałem sobie znacznie więcej. To w końcu exclusive na PlayStation 5, a wygląda bardziej jak (przyzwoity) remaster gry z ery PlayStation 4. Przyzwyczaiłem się już do wyższych standardów.

Rise of the Ronin ma dużo zalet, ale i parę wad, przez które muszę wyraźnie obniżyć ocenę końcową. Miałem nadzieję, że gra dorówna innym exclusive'om na PlayStation 5, tymczasem - biorąc pod uwagę eksy od Sony - to zdecydowanie niższa liga. Ale oczywiście wynika to już z faktu, że większość gier, które trafiają wyłącznie na PS5, to mistrzowskie dzieła.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rise of the Ronin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy