Grim Fandango Remastered - recenzja

Grim Fandango swego czasu nazywano najlepszą grą przygodową wszech czasów. Czy i dziś można by tak o niej powiedzieć?

Pochylamy się nad tym pytaniem, ponieważ światło dzienne ujrzała odświeżona wersja gry z 1998 roku. Od tamtej pory produkcja studia LucasArts zdążyła się mocno zestarzeć, ale zespół Double Fine Productions (swoją drogą, prowadzony przez Tima Schafera, ojca oryginału) odnowił go i wydał w wersjach na pecety oraz... PlayStation 4. Jak jedna z najlepszych przygodówek w historii elektronicznej rozrywki prezentuje się w wypudrowanej formie? Czy i teraz trudno się od niej oderwać, tak jak trudno było zrobić to lata temu? Przekonajmy się!

Reklama

Fabuła Grim Fandango Remastered nie uległa zmianie i przypomina nam, na jak genialne pomysły wpadali autorzy przygodówek z lat dziewięćdziesiątych. Gra opowiada historię niejakiego Manuela Calavery (zwanego po prostu "Mannym"), który: a) nie żyje, b) pracuje w Departamencie Śmierci, c) jest agentem biura podróży "na drugą stronę" i w tej roli odpokutowuje swoje dawne postępki. Niestety, kościsty bohater nie może zrobić interesu życia, gdyż ciągle trafia na grzeszników (a jakość podróży w zaświaty zależy od tego, kim było się podczas swego żywota).

W końcu jednak trafia na Mercedes Colomar (zwaną po prostu "Meche"), która za życia nie popełniła żadnego grzechu i może być wymarzonym klientem "Mannyego". Niestety, przepada jak kamfora i bohater decyduje udać się na jej poszukiwania. I w ten sposób rozpoczyna się czteroletnia opowieść, podczas której poznamy dziesiątki oryginalnych postaci, wielokrotnie zaśmiejemy się z żartów i docenimy częste nawiązania do popkultury. Historia opowiedziana w grze jest niezwykle ciekawa i wciąga tak samo, jak przed laty!

Grim Fandango Remastered nie zmienił się także pod względem rozgrywki. Wciąż mamy do czynienia z przygodówką w stylu point'n'click, w której odwiedzamy kolejne lokacje, prowadzimy dialogi z napotkanymi postaciami, zbieramy przedmioty oraz rozwiązujemy zagadki. Autorzy wymieszali te elementy w sposób niepozostawiający nic do życzenia. Gra przypomina złote czasy przygodówek, kiedy to na świat trafiały takie pozycje, jak Monkey Island (także od LucasArts), Broken Sword, The Neverhood, Black Dahlia, Leisure Suit Larry czy Tex Murphy. Jeśli za nimi tęsknicie, to na pewno będziecie się doskonale bawić przy odświeżonej wersji Grim Fandango Remastered. Pomimo, że...

... nie jest to wymarzone wznowienie. Gra, owszem, wygląda lepiej niż przed laty, a także lepiej brzmi, ale można by oczekiwać więcej po pracy Double Fine Productions. Co prawda dodali oni nowe oświetlenie, poprawili jakość tekstur oraz modeli postaci, a także podnieśli rozdzielczość obrazu, ale to za mało. Zestawiając screeny z oryginału i nowego wydania, na pierwszy rzut oka nie widać większych różnic. Grafika jest wygładzona, ale daje po sobie poznać, że ma na karku już siedemnaście lat. Widać to także wtedy, gdy ustawimy proporcje ekranu 16:9 (zamiast 4:3). Obraz zostaje wówczas zwyczajnie rozciągnięty. Autorzy nie pokusili się o przystosowanie go do współczesnych ekranów.

Wypada natomiast docenić fakt, że pod kątem nowego wydania odświeżono całą ścieżkę dźwiękową, zatrudniając do tego orkiestrę symfoniczną. Głosy postaci (zremasterowane) w dalszym ciągu brzmią znakomicie (aktor, który wcielił się w "Mannyego", jest po prostu genialny). Cieszą także dwie godziny komentarza, nagranego przez Tima Schafera i jego współpracowników, którego możemy wysłuchać tu i ówdzie. Jednak wymaga to każdorazowo zaprzestania przez nas jakichkolwiek działań. Jeśli wykonamy jakąś czynność w trakcie odtwarzania komentarza, zostanie on zwyczajnie przerwany. Bez sensu.

Double Fine Productions nie postarało się także, jeśli idzie o interfejs. Wprowadziło wprawdzie sterowanie samą myszą czy padem, ale nie uwspółcześniło rozwiązań, które zdążyły się już mocno zestarzeć i dzisiaj wywołują już jedynie irytację. Chodzi przede wszystkim o sposób zarządzania zebranymi przedmiotami, a także o konieczność przeszukiwania różnych lokacji piksel po pikselu w celu znalezienia elementów, z którymi możemy wejść w interakcję (zdecydowanie przydałaby się możliwość ich podświetlania).

Po raz kolejny stajemy przed dylematem dotyczącym oceny średnio udanego wznowienia doskonałej gry (kilka dni temu mieliśmy podobny przy okazji Heroes of Might & Magic III: HD Edition). Choć fabuła i rozgrywka w Grim Fandango Remastered w dalszym ciągu zasługują na dziewiątkę albo nawet na dziesiątkę, to nie możemy dać wznowieniu aż tak wysokiej oceny, gdyż musimy wziąć pod uwagę także jego jakość. A ta pozostawia sporo do życzenia. Grafika może i wygląda ładniej, ale liczyliśmy na coś więcej. Poza tym nie unowocześniono przestarzałego interfejsu i nie dostosowano programu do używanych obecnie ekranów. Z drugiej strony - fani oryginału powinni być zadowoleni z dwóch godzin komentarza twórców.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy