Control: Ultimate Edition - recenzja

Control /materiały prasowe

Odnoszę wrażenie, że Control to jedna z najbardziej niedocenionych gier ostatnich lat. Wiele osób przeszło obok niej obojętnie, tymczasem to nieszablonowa, tajemnicza i klimatyczna produkcja, która powinna przypaść do gustu w szczególności miłośnikom "Z Archiwum X", "Stranger Things" czy twórczości Davida Lyncha, choć nie tylko.

W Control wcielamy się w niejaką Jesse Faden, która zostaje mianowana nową dyrektor Federalnego Biura Kontroli. Początek gry ukazuje scenę, w której bohaterka przekracza próg tego tajemniczego budynku, zwanego także Najstarszą Siedzibą. Sprawa jest o tyle dziwna, że Jesse nie ma żadnego doświadczenia w zarządzaniu. Jest osobą z ulicy. A pomimo tego wszyscy pracownicy Biura odnoszą się do niej jak do przełożonej. Wiadomo, że została wezwana, by pomóc uporać się z potężną siłą zwaną Sykiem, która sparaliżowała funkcjonowanie instytucji, w tym pracujących w niej ludzi. Ci wiszą teraz pod sufitami jak  pozbawione duszy marionetki, a na nas wypadają co i rusz żołnierze kontrolowani przez tę enigmatyczną i nieuchwytną formę bytu.

Reklama

Co wydarzyło się w Federalnym Biurze Kontroli? Czym w ogóle jest to miejsce? Czym jest Syk i skąd się wziął? Kim jest Jesse i dlaczego ona została mianowana nową dyrektor? To pytania, które zaczynamy sobie zadawać zaraz po rozpoczęciu przygody z Control. A później do tej listy dopisujemy kolejne. Na przykład kim jest tajemniczy sprzątacz o imieniu Ahti? Albo co oznacza czarna piramida, która regularnie pojawia się przed naszymi oczami? Czy to wszystko dzieje się naprawdę, a może jest tylko jedną wielką metaforą? Przekonacie się - lub nie - podczas kilkunastogodzinnej przygody...

... wypełnionej po brzegi nie tylko eksploracją Federalnego Biura Kontroli i odkrywaniem jego tajemnic, ale również strzelaniem do zróżnicowanych wrogów nasyłanych na nas przez Syk. Gameplayowo Control to trzecioosobowa strzelanka czerpiąca garściami z podgatunku metroidvania. Co chwilę odwiedzamy nowe pomieszczenia, ale także powracamy do tych już znanych, by odkryć coś nowego. Co jakiś czas trafiamy także na miejsce, w których możemy ulepszyć naszą broń, umiejętności czy skorzystać z funkcji szybkiej podróży. Co się tyczy zdolności, jedną z ważniejszych jest telekineza. Sprawdza się w walce nawet lepiej niż serwobroń, czyli futurystyczny pistolet, który znajdujemy na samym początku zabawy.

No dobrze, a czym się różni Control: Ultimate Edition od pierwowzoru z 2019 roku? Zacznijmy od tego, że nowe wydanie zawiera nie tylko podstawkę, ale również dwa wydane do niej dodatki: The Foundation i AWE. Z pewnością warto się z nimi zapoznać, jeśli spodoba wam się główna przygoda.

Jednak najważniejsze dla większości odbiorców zmiany zaszły w warstwie graficznej. Control: Ultimate Edition powstał z myślą o PlayStation 5 oraz Xboksach Series X. Na obu tych konsolach możemy się teraz cieszyć ray tracingiem, który dotychczas dostępny był jedynie w wersji na (mocne) pecety. Jeżeli jednak bardziej zależy nam na płynności niż na jakości, możemy wybrać tryb wydajności. Tutaj ray tracingu już nie uświadczymy, ale za to będziemy się mogli cieszyć stałymi 60 FPS-ami. Gra - w przeciwieństwie do wydania na konsole poprzedniej generacji - na current-genach działa bardzo stabilnie.

Jeśli odpalicie Control: Ultimate Edition na PlayStation 5, szybko odczujecie, że nowa wersja korzysta z dobrodziejstw Dualsense'a. Haptyka pozwala nam odczuć każdy krok czy poczuć jeszcze dobitniej moc telekinezy, a podczas strzelanin prawy trigger działa w sposób bardziej zbliżony do spustu w prawdziwej broni.

Control: Ultimate Edition na starcie jest dostępny w ofertach PlayStation Plus oraz Xbox Game Pass, ale uważam, że jest to gra, którą warto będzie się zainteresować także wtedy, gdy będzie trzeba za nią zapłacić. Podtrzymuję, że to jedna z najciekawszych i najbardziej niedocenionych produkcji ostatnich lat. A teraz jeszcze ładniejsza i jeszcze płynniejsza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Control
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy