Batman: Arkham Knight - recenzja

Batman: Arkham Knight to w praktyce dwie gry. Jedna świetna, druga wręcz niemożliwa do stawienia. Jedną możecie kupować śmiało, drugiej lepiej unikać.

O co chodzi? Jeśli śledzicie wieści ze świata gier wideo, prawdopodobnie słyszeliście o nie lada wpadce, jaką zanotowało Warner Bros., czyli wydawca Batman: Arkham Knight, oraz zespół Iron Galaxy Studios, odpowiedzialny za przeniesienie tej produkcji z konsol nowej generacji (z myślą o których przede wszystkim powstawała) na pecety. Jeżeli nie, to uświadomimy was - Batman: Arkham Knight w wydaniu komputerowym w dniu premiery oraz jakiś czas po niej był niemalże niegrywalny.

Występowały w nim problemy techniczne tak duże, że Warner Bros. postanowiło wycofać grę ze sprzedaży (!), dopóki nie zostanie ona doprowadzona do "stanu używalności". Dlatego też szerokim łukiem ominęliśmy tę wersję Batman: Arkham Knight (dajmy jej już tym samym spokój) i przetestowaliśmy tę na PlayStation 4. I jak? Świetnie!

Reklama

Batman: Arkham Knight to już czwarta gra z serii o Człowieku-Nietoperzu. Stanowi ona niemal bezpośrednią kontynuację poprzedniej odsłony - Batman: Arkham City. Jej akcja toczy się bowiem raptem kilka miesięcy po opowiedzianych poprzednim razem wydarzeniach. Głównym siewcą zamętu jest tym razem Strach na Wróble, który straszy, że rozpyli w Gotham toksyczną truciznę, wysadzając bomby rozmieszczone w różnych częściach miasta (oczywiście szalenie trudnych do odnalezienia). Władze miasta postanawiają ewakuować cywilów, a na miejscu zapanowuje chaos, który, rzecz jasna, wykorzystują czarne charaktery.

Strach na Wróble i spółka (kilku znanych już doskonale wrogów Batmana) przejmują kontrolę nad kolejnymi partiami Gotham. I tutaj do akcji wkraczamy my, w skórze Człowieka-Nietoperza. Akcja rozkręca się w szybkim tempie i owo tempo przez praktycznie cały czas utrzymuje. Batman: Arkham Knight to gra równie ciekawa, co poprzedniczki, trzymająca w napięciu aż do samego końca. Scenarzyści zaplanowali kilka zaskakujących zdarzeń i zwrotów akcji, które sprawiają, że w opowiadaną historię wciągamy się jeszcze bardziej. Scenariusz to zdecydowanie jedna z lepszych stron Batman: Arkham Knight.

A co z rozgrywką? Ta nie zmieniła się zbytnio w stosunku do poprzedniczek. W Batman: Arkham Knight w dalszym ciągu mamy do czynienia z połączeniem eksploracji, bijatyk, strzelanin, skradania czy korzystania z typowych dla głównego bohatera gadżetów (czasem robimy to wszystko w towarzystwie jednego ze sprzymierzeńców Batmana). Jest dynamicznie, jest emocjonująco, jest dość różnorodnie, choć ponarzekać można trochę na skalę. W nowej odsłonie serii - w związku z tym, że na konsolach nowej generacji pojawiły się większe możliwości technologiczne - na ekranie pojawia się znacznie więcej postaci niż do tej pory (autorzy wspominają nawet o 50 naraz - nam nie udało się tego policzyć, ale rzeczywiście bywa ich sporo).

Z początku nie widzieliśmy w tym nic złego, ale z czasem dotarło do nas, że Batman: Arkham Knight to momentami gra iście wojenna, a nie akcji z elementami eksploracji i detektywistycznymi. Jednak jeśli podobała wam się rozgrywka w poprzednich częściach cyklu, to bez wątpienia polubicie też tę w Batman: Arkham Knight. Ba, pokochacie. Autorzy skorzystali ze sprawdzonych mechanizmów, które w dalszym ciągu nawet nie skrzypną.

Jednak nie znaczy to, że w Batman: Arkham Knight nie pojawiły się nowości. Jest... jedna duża. To Batmobil, którym w końcu możemy osobiście pokierować. Za jego sprawą nie doszło może do żadnej rewolucji, ale jego wprowadzenie nie można też nazwać niuansem. Fragmenty gry, kiedy możemy zasiąść za sterami popularnego pojazdu Batmana, są emocjonujące i stanowią przyjemną odskocznię od czasu spędzonego na nogach.

Batmobil jest szybki, zwinny, a do tego solidnie opancerzony, więc przygotujcie się na poważną jatkę z udziałem dziesiątek wrogich czołgów. Sceny, które się wówczas ogląda, bywają wręcz hollywoodzkie. Wprawdzie po pewnym czasie przestaliśmy być pod tak dużym ich wrażeniem, pod jakim byliśmy z początku, ale - podsumowując - musimy przyznać, że bawiliśmy się za sterami Batmobilu świetnie.

Batman: Arkham Knight powstał na bazie technologii Unreal Engine 3. Nie należy ona już może do najnowocześniejszych, ale mimo to zespołowi Rocksteady udało się opracować grafikę doprawdy next-genową (czy też current-genową). Otoczenie jest doskonale zaprojektowane, różnorodne i bogate w szczegóły, a postacie bardzo dokładnie opracowane i obdarzone wachlarzem realistycznych, płynnych animacji.

Oko cieszą także efekty specjalne, takie jak deszcz, kałuże, zmoczone ubranie Batmana czy dochodzące z różnych źródeł światło. Jedyne, co nam dokuczało od strony technicznej, to okazjonalne problemy z pracą kamery. Nie były one jednak na tyle irytujące, aby utrudniały czerpanie przyjemności z rozgrywki. Ogólnie, przy problemach, których doświadczyli pecetowcy, te, z którymi można się zetknąć na PlayStation 4, są niczym.

Rocksteady po raz kolejny wykonało kawał dobrej roboty. Batman: Arkham Knight to produkcja równie dobra, co poprzednie odsłony serii, i równie długa, co one (nie licz na to, że ukończysz ją szybciej niż w ciągu 20 godzin). Nie może jej pominąć żaden fan Batmana ani żaden miłośnik gier akcji. Jedyne, z czym musicie się pogodzić, to brak większych zmian (nie licząc wprowadzenia Batmobilu), ale czy należy to traktować jako wadę, skoro mechanika opracowana lata temu w dalszym ciągu sprawdza się świetnie niczym Człowiek-Nietoperz w ratowaniu Gotham przed złoczyńcami?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Batman: Arkham Knight
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy