Czasem tytuł mówi wszystko. Tutaj mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. W A Game About Digging a Hole rzeczywiście... kopiemy dziurę. Tylko tyle i aż tyle. Twórcy dorzucili do tego parę mechanik, kilka ulepszeń i coś na kształt fabuły, ale sedno rozgrywki pozostaje jedno - rozrzucanie ziemi łopatą, zbieranie surowców, sprzedawanie ich i kupowanie ulepszeń.
Początek jest mozolny do granic możliwości. Nasz zestaw startowy to łopatka wielkości kuchennej łyżeczki i żałosna pojemność plecaka - trzy sztuki rudy na raz. Trzy. To oznacza, że zanim cokolwiek osiągniemy, czeka nas mnóstwo bezsensownych kursów w tę i z powrotem. I lepiej uważać na ukształtowanie terenu, bo jeśli zbyt głęboko zejdziemy do naszego wykopanego dołka, nie wyjdziemy z niego, dopóki nie padniemy z wyczerpania. Wtedy tracimy wszystko, co mieliśmy w ekwipunku.
I tu pojawia się pierwszy poważny problem. Sterowanie na myszce to koszmar. Kamera reaguje z opóźnieniem, a najmniejsze resztki ziemi mogą nas skutecznie zablokować. Twórcy nie dali nam nawet możliwości przytrzymania przycisku do kopania - każde machnięcie łopatą wymaga osobnego kliknięcia. Jeśli więc zamierzacie spędzić przy tej grze dłużej niż godzinę, polecam ćwiczyć nadgarstek albo od razu przygotować opaskę na zespół cieśni nadgarstka.
A Game About Digging a Hole










Ulepszenia - drobna iskierka nadziei
Żeby przetrwać to wszystko, trzeba jak najszybciej inwestować w ulepszenia. Do dyspozycji mamy cztery główne ścieżki. Łopata - im większa, tym szybciej kopiemy. W końcu można ją zamienić na wiertło (istne zbawienie!). Bateria - decyduje o tym, jak długo możemy kopać, zanim musimy wrócić na górę i się podładować. Plecak - większa pojemność oznacza mniej irytującego kursowania tam i z powrotem. Plecak odrzutowy - pomaga wyjść z dołu, ale jego ulepszenia są prawie niepotrzebne, bo już podstawowy poziom radzi sobie nieźle.
Problem w tym, że zanim zdobędziemy sensowne ulepszenia, mija godzina lub dwie monotonnego grindu. Wydaje się to nieco dziwnym wyborem, bo mechanika ulepszania jest tak ograniczona, że pod koniec gry zdobywamy surowce, które nie mają już żadnego zastosowania. Można by je wydać na coś więcej, ale twórcy najwyraźniej nie przewidzieli takiej opcji.

Nowa Gra+, a raczej to samo jeszcze raz
Technicznie rzecz biorąc, po przejściu gry możemy zacząć "nową grę+". W praktyce jednak nic się w niej nie zmienia. Jedyne, co dostajemy, to możliwość zdobywania osiągnięć i kolekcjonowania trofeów w garażu. Możemy na przykład umrzeć 50 razy albo przekopać się przez 4 000 warstw ziemi - bo kto by nie chciał spędzić kolejnych godzin na bezmyślnym klikaniu, prawda?
To coś w stylu: "patrzcie, dodaliśmy powód, byście jeszcze raz przekopali się przez to piekło". Szkoda, że zamiast tego nie dodano nowych mechanik albo choćby sensowniejszego progresu.
Nuda wizualna i cisza w słuchawkach
A Game About Digging a Hole wygląda tak, jakby wyciągnięto gotowe modele z generatora assetów. Wszystko jest nijakie, surowe i bez wyrazu. Brakuje jakiegokolwiek stylu, który mógłby nadać grze charakteru. Jeśli liczycie na ciekawe efekty wizualne podczas kopania, to ich nie znajdziecie. Każdy poziom pod ziemią wygląda identycznie.
Jednak największym absurdem jest kompletny brak muzyki w trakcie rozgrywki. Poza ekranem menu nie usłyszymy żadnych melodii, które mogłyby umilić grind. Jest tylko jednostajne stuknięcie łopaty w ziemię i dźwięk wydobywanych rud. Owszem, efekty dźwiękowe są przyzwoite - dźwięk wiertła nie irytuje, a zbieranie surowców brzmi satysfakcjonująco - ale milczenie w tle sprawia, że wszystko wydaje się jeszcze bardziej monotonne. Włączcie sobie własną playlistę albo podcast - inaczej szybko zwariujecie.

Czy warto kopać?
Są gry, które celowo budują monotonny gameplay, ale nagradzają cierpliwość świetną mechaniką lub angażującą progresją. A Game About Digging a Hole nie jest jedną z nich. To powtarzalny, mało satysfakcjonujący grind, w którym brakuje ciekawych rozwiązań i sensownego tempa rozwoju.
Z jednej strony, można powiedzieć, że gra robi dokładnie to, co obiecuje w tytule. Kopiemy dziurę, ulepszamy sprzęt, kopiemy głębiej. Ale czy to wystarczy, by nazwać to dobrą rozgrywką? Nie bardzo. Czy warto spróbować? Tylko jeśli absolutnie kochacie gry o kopaniu i nie macie nic lepszego do roboty. Dla całej reszty to strata czasu. Lepiej odpalić Minecrafta.
- realistyczne odgłosy kopania (sic!)
- wiertło w późniejszej fazie gry
- krótka satysfakcja wywołana ulepszeniami
- monotonia i brak różnorodności w gameplayu
- długo się rozkręca
- sterowanie myszką to tortuta
- brak muzyki w trakcie rozgrywki
- osiągnięcia i Nowa Gra+ nie dodają nic nowego











