​The Last of Us - recenzja 5. odcinka. Lekkie zmiany i mocne sceny

Tym razem HBO uraczyło fanów The Last of Us prezentem - piąty odcinek serialu otrzymaliśmy wcześniej, bo już w nocy z piątku na sobotę - wszystko przez finały Super Bowl, które będą odbywały się w niedzielną noc. Standardowo - ostrzegamy przed spoilerami.

Piąty odcinek The Last of Us zaczyna się od retrospekcji tego, co działo się zanim Joel i Ellie poznali nowych bohaterów serialu - Sama i Henry’ego - ta konkretna scena miała miejsce pod koniec poprzedniego odcinka, a teraz dowiadujemy się jak doszło do spotkania, a przede wszystkim jakie były wcześniejsze losy pary braci.

Znowu nie zabrakło lekkich zmian

Jeśli chodzi o ich wątek, serial dość mocno zmienia to, co widzieliśmy w grze. Przede wszystkim, jak już wiecie z poprzedniej recenzji, w dziele Naughty Dog nie było postaci Kathleen, która przewodzi Łowcom, nie było wątku zemsty za śmierć jej brata, tak więc Joel, Ellie, Sam i Henry pełnili tam po prostu dla bandytów rolę zwierzyny, na którą się poluje. 

Reklama

W serialu jak zwykle twórcy dodali nieco wątków i głębi całej sytuacji. Poznajemy przede wszystkim motywy, które kierowały Henrym gdy postanowił zabić brata Kathleen - jak można się domyślać, za sprawą kryje się drugie dno, w postaci ratowania Sama, któremu potrzebne były leki, do których jedynie FEDRA miała dostęp. To oni wydali wyrok na brata Kathleen, a Henry nie miał innego wyjścia jak tylko wypełnić zadanie.

Najmocniejsze i najważniejsze sceny pozostały

Z bliżej nieznanego mi powodu, zmieniono również lekko postać Sama, którego w serialu uczyniono głuchoniemym. Nie do końca rozumiem takie podejście, ale ponieważ nie wpływa ono w znaczący sposób na wątki serialu, nie jest to zmiana, która jakoś specjalnie by mi przeszkadzała. Może chciano jeszcze bardziej wzmocnić przekaz tego, co dzieje się pod koniec? 

Im bliżej bowiem końca odcinka, tym bardziej fabuła zbliża się do tej z gry - tu również mamy scenę ze snajperem, atak Łowców, walkę z zarażonymi, a na koniec motyw ugryzienia Sama, jego atak na Ellie i tragiczną śmierć obu braci. Dowiadujemy się też odrobinę dokładniej jaka historia stoi za Kathleen i jej bratem, aczkolwiek w żaden sposób nie zmienia to faktu, że nadal mamy do czynienia z opętaną żądzą zemsty kobietą, której życzy się jak najgorzej. Zresztą w końcu się z nią faktycznie rozstajemy - ona sama pada ofiarą zarażonych... chyba, że scenarzyści postanowią przywrócić ją w kolejnych odcinkach jako potwora.

Nowy przeciwnik

Przy okazji potworów, poznajemy kolejny typ zarażonego - Purchlaka, czyli ostatnie stadium zarażenia. Mamy w nim do czynienia z powolnym, potężnym i odpornym na pociski ze standardowej broni monstrum, tak silnym, że zdolnym do rozerwania człowieka na strzępy.

Warstwa psychologiczna The Last of Us

Znów dostaliśmy świetny odcinek, idealnie mieszający akcję z motywami i wzajemnymi relacjami bohaterów. Widzimy jak Ellie i Sam wspólnie przeżywają chwile należnego im dzieciństwa, traktując się niemal jak rodzeństwo, a Henry i Joel wspólnymi siłami, jak dwóch ojców, stara się zapewnić im bezpieczeństwo. Joel, z początku nieufny wobec nowych towarzyszy wędrówki, postanawia im pomóc, a w pewnym momencie wspólnej przygody widać zrozumienie wobec motywów postępowania Henry’ego. Dlatego zarówno dla Joela jak i Ellie to co się dzieje na końcu, a co gracze doskonale kojarzą z gry, jest to tym trudniejsza sytuacja.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Last of Us
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy