Square Enix otwiera się na nowe platformy

Jeżeli śledzicie nowinki związane z grami, zauważyliście na pewno, że właściwie nieustannie od wielu lat coraz to bardziej widoczne przemiany przechodzi Square Enix.

Firma odpowiedzialna za takie marki jak Final Fantasy i Dragon Quest, a ostatnio też Hitman, Tomb Raider czy Deus Ex, zdaje się powoli opuszczać tonący w Japonii statek zwany konsolami. Te nie sprzedają się tam dobrze - z roku na rok liczby spadają na łeb, na szyję, a użytkowników przejmują podobno platformy mobilne. "Podobno", bo choć w tym przypadku liczby wzrastają, aż trudno uwierzyć, że ten sam człowiek, który kilka lat temu zagrywał się w Final Fantasy na konsoli, dziś woli to zrobić na ekranie dotykowym swojego telefonu.

Dlatego też Square Enix tworzy coraz więcej gier na iOS i Androida. "Tworzy" to dużo powiedziane, bo są to głównie produkcje third-party wydawane tylko przez SE, albo konwersje starszych tytułów. Powstają jednak kolejne oddziały mające tasmowo produkować kolejne "klikadełka" na smartfony, niewiele mające wspólnego z epickością kojarzącą się ze starym Squaresoftem.

Reklama

Z takim stanem rzeczy chyba powoli zaczynamy się już godzić. Choć zarząd Square Enix zapowiada, że jest to sytuacja tymczasowa, mająca na celu nadrobienie strat, które powstały w wyniku podejmowanych przez wiele lat, tragicznych w skutkach decyzji byłego prezesa, niewielu graczy autentycznie zdziwi się, jeśli za kilka lat zapowiedziane zostanie Final Fantasy XVI... na komórki.

Ciekawi natomiast inny trend, zauważalny w Square Enix zwłaszcza na przestrzeni ostatnich miesięcy. Firma ewidentnie skłania się ku PC. Nie jest to może otwarty, zalegalizowany związek, ale co najmniej cichy romans. Na Steamie pojawiają się kolejne części Final Fantasy - trójka, czwórka, siódemka, ósemka... a ostatnio nawet "trzynastka", z prawdopodobieństwem ukazania się XIII-2 oraz Lightning Returns.

To, że MMORPG Final Fantasy XIV ukazało się na PC dla niektórych może być czymś oczywistym - w końcu to główna platforma dla tego typu produkcji - jednak w Japonii, w której na pecetach praktycznie się nie gra, tak oczywiste już być nie musi. Kto wie, może Final Fantasy XV... ale nie uprzedzajmy faktów - obserwujmy bacznie, co dziać się będzie w najbliższym czasie.

Choć Square Enix od lat rani swoich najdroższych fanów kolejnymi pomyłkami i błędnymi decyzjami, trudno nie kibicować im, żeby wyszli na prostą i znów dostarczali nam to, co najlepsze. Być może wyciągną - tak jak zapowiadają - wnioski z porażki Lightning Returns i sukcesu Bravely Default na zachodzie. Jakiś czas temu przedstawiciele firmy otwarcie przyznali, że zaskoczył ich fakt, iż produkcje tworzone "pod zachodnich fanów" nie pociągają zachodnich fanów prawie w ogóle, podczas gdy klasyczne, japońskie do bólu erpegi przyciągają do siebie tłumy. Miejmy więc nadzieję, że Square Enix zauważyło, że od zawsze kochaliśmy ich gry nie za to, jakie próbowały być, ale za to, jakie były naprawdę.

I niech już w końcu zrobią ten remake Final Fantasy VII.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Square Enix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy