Mały pozew może być dużym problemem dla Bethesdy
Bethesda stoi w obliczu pozwu zbiorowego w Stanach Zjednoczonych, związanego ze sposobem, w jaki wydano DLC do Fallout 4. Przepustka sezonowa zawierająca dodatki do tej produkcji ukazała się we wrześniu 2015 roku, wyceniona najpierw na 30 dolarów, co zweryfikowano później na 50 dolarów.
Zakup miał gwarantować dostęp do wszystkich rozszerzeń, jakie tytuł kiedykolwiek otrzyma. Tutaj pogrzebano przysłowiowego psa, ponieważ dwa lata później wystartował Creation Club, oferujący treści do Fallout 4 oraz Skyrima, tworzone przez zewnętrznych twórców - a więc płatne modyfikacje.
Te dodatki trzeba już było kupować osobno, nawet jeśli posiadaliśmy wspomniany Season Pass. Filippo Marchino oraz Thomas Gray, prawnicy nadzorujący pozew, argumentują teraz, że zawartość Creation Club stanowiła DLC, a więc powinna być dostępna bez dodatkowych opłat w przepustce.
Pozew złożono dawno temu, bo już w lipcu 2019 roku. Wśród zarzutów jest wiele interesujących nazw, takich jak oszustwo, nielegalne wzbogacenie oraz złamanie kontraktu. Bethesda - ustami Margaret Esquenet - stanowczo zaprzecza, ale dlaczego sprawa dopiero teraz jest nagłośniana?
Otóż okazuje się, że ten - faktycznie mało znaczący - pozew, stanowiący najpewniej źródło zysku dla panów Marchino oraz Gray, może teraz skutecznie zablokować przejęcie Bethesdy przez Microsoft. Taką transakcję - opiewającą na 7,5 miliarda dolarów - ogłoszono we wrześniu ubiegłego roku.
"Staramy się obecnie poprosić sędziego o wstrzymanie przejęcia Bethesdy przez Microsoft, by chronić dokumenty. To wniosek o wstępny nakaz sądowy" - wyjaśnia Marchino, zapewne cieszy się z nagłego nagłośnienia sprawy, co może skłonić więcej osób do przystąpienia do pozwu. Sprytne.
Jeśli dojdzie do rozprawy w sądzie - dopiero w 2022 roku - łączna suma odszkodowań może wynieść nawet 1,1 miliarda dolarów. Ale oczywiście celem jest dojście do pozasądowej ugody, w ramach której prawnicy zarobią sporo pieniędzy, a osoby przystępujące do pozwu - jakieś drobne dolary.
