Kolejny live-service umiera? Destiny 2 traci coraz więcej graczy
Przyszłość Destiny stoi pod dużym znakiem zapytania. O problemach popularnej gry live-service Bungie mówi się od ponad roku, czego nie dał rady zmienić niestety nawet The Final Shape.
Jeszcze nie tak dawno temu Destiny 2 było jedną z najpopularniejszych gier w swoim gatunku. Kiedy Sony poinformowało o przejęciu Bungie, mało kto zdziwił się tą decyzją. W ręce giganta z Japonii trafiła ogromna marka i zespół utalentowanych deweloperów. Spekulowaliśmy wtedy nad potencjalnym Destiny 3, może odświeżoną wersją Destiny 1 albo po prostu kolejnymi ekspansjami święcącymi takie same triumfy. Mając budżet Sony, można było pozwolić sobie na wzbogacenie swojego portfolio o takiego gracza.
Niedługo później dowiedzieliśmy się również, co jeszcze poza sukcesem Destiny stało za decyzją Sony. Firma planowała wtedy swój słynny już na tym etapie rozwój w kierunku produkcji live-service. Mówiło się o ponad 10 grach z tego szerokiego gatunku powstających w stajniach Sony. Bungie miało stać się ekspertem, który będzie nadzorował ich rozwój, doradzał deweloperom i oceniał nawet, które z nich zasługują na więcej uwagi albo, jak to było w przypadku kilku projektów, anulowanie.
Niestety potem zaczęły się problemy, opóźnienia, a oddalające się w czasie The Final Shape w połączeniu z licznymi problemami Destiny 2 coraz bardziej dawało się we znaki. Frustracja rosła i dla niektórych nawet wizja ostatniej, zapowiadanej od długiego czasu ekspansji nie wyglądała na ratunek dla gry. Mimo to The Final Shape wreszcie ujrzało światło dzienne i przyciągnęło do Destiny 2 miliony graczy. Ponownie zobaczyliśmy raid, nowy ekwipunek, dungeony i na chwilę przypomnieliśmy sobie, jak wyglądały czasy świetności tego tytułu.