Gran Turismo 7 - gracze wściekli na twórców
Nie najlepiej układają się pierwsze tygodnie po premierze Gran Turismo 7.
Wszystko zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami. Pierwsze, jeszcze przedpremierowe, recenzje Gran Turismo 7 były naprawdę pochlebne. Gra na Metacriticu osiągnęła średnią 8,7/10. Jednak zaraz po premierze okazało się, że rzeczywistość nie jest wcale taka różowa.
Gracze zaczęli wypowiadać się negatywnie na temat przegadanego trybu kariery, brzydszej niż oczekiwana grafiki (jeśli idzie o otoczenie, bo do modeli pojazdów trudno się przyczepić) czy do absurdalnych cen samochodów, które wręcz wymuszają korzystanie z drogiego systemu mikrotransakcji.
Jakby tego było mało, Polyphony Digital i Sony podjęły decyzję (być może bardziej Sony niż Polyphony) o zmianie wynagrodzeń, jakie otrzymujemy w wirtualnej walucie za zwycięstwa w poszczególnych wyścigach. W kilku z nich co prawda je podwyższono, ale w znacznie większej liczbie zawodów - obniżono.
To oczywiście powoduje, że uzbieranie odpowiedniej sumy na którąś z supermaszyn dostępnych w grze może wymagać wielu godzin z padem (lub kierownicą) w dłoniach. A przecież aut do zdobycia jest w niej ogrom.
Polyphony Digital ma też inne problemy. Wczoraj posłuszeństwa odmówiły serwery Gran Turismo 7, przez co gracze stracili możliwość zabawy. Gra wymaga stałego połączenia z internetem. Część zawartości jest wciąż dostępna, ale zdecydowana większość musi zaczekać, aż twórcy rozwiążą problem.
Już przez blisko dobę nie można bawić się w trybie kariery, kupować nowych samochodów, dokonywać ulepszeń ani brać udziału w wyzwaniach. Wszystko, co stanowi serce Gran Turismo 7, jest na tę chwilę wyłączone.
Jest to oczywiście woda na młyn dla graczy komentujących od dawna poczynania Polyphony Digital. Na długo przed premierą pojawiły się głosy krytykujące decyzję twórców o wymaganym stałym dostępie do infrastruktury PlayStation. Obecna sytuacja pokazuje, że ma ona co najmniej jedną, dużą wadę, a gracze mają prawo być poirytowani.