Fuse: Twórcy gry mówią "nie" dla kodów online i mikropłatności

Zarówno online passy, jak i mikrotransakcje stają się coraz powszechniejsze. Inscomniac Games, twórcy nadchodzącej gry Fuse, nie zamierzają iść tą drogą.

Producent takich kultowych serii, jak Ratchet and Clank czy Resistance, ujawnił ostatnio, że ich najnowszy produkt - nastawiona na kooperacje strzelanka z widokiem z perspektywy trzeciej osoby Fuse - nie będzie w żadnym, nawet najmniejszym stopniu korzystać z miktrotransakcji, ale co ważniejsze - do uruchomienia gry w sieci nie będzie też potrzebny dodatkowy kod (online pass). To spory ukłon w stronę graczy. Tym bardziej w dzisiejszych czasach, kiedy to rzadko zdarza się by jakaś nowa pozycja, w szczególności z oferty Electronic Arts (a Fuse do nich należy), wypuszczana była bez tego typu "bajerów".

Reklama

Temat miktronsakcji wałkowany jest już od dłuższego czasu. O ile na platformach mobilnych nie wywołuje on aż takich kontrowersji, to w przypadku stacjonarnych konsol już jak najbardziej. Trudno się dziwić - w końcu płacąc za produkt ponad 200 złotych, chciałoby się móc z niego w pełni korzystać, a nie dopłacać za odblokowanie pewnych jego elementów (w tym wypadku rozmaitych ulepszaczy), które zresztą znajdują się na płycie z grą.

Online passy to z kolei zmora drobnych sprzedawców, z której korzysta więcej dużych wydawców, jak choćby Sony. System stworzony został z myślą o ograniczeniu rynku używanych gier - w praktyce jednak służy najzwyczajniej w świecie do czerpania z niego dodatkowych korzyści finansowych. Przez wiele lat obrót używanymi grami nie przynosił żadnych zysków ani deweloperom, ani wydawcom - zarabiającymi na tym "procederze" byli wyłącznie sprzedawcy. Wydawcy nie mogli pogodzić się z takim stanem rzeczy i postanowili zareagować. W konsekwencji ucierpiał konsument (w szczególności ten mniej majętny), którego nie stać na zafoliowane nowości w dniu premiery, a któremu w ten sposób skutecznie utrudniono dostęp do wielu używanych tytułów umożliwiających zabawę w trybach multiplayer.

Na szczęście Fuse będzie można kupować i odsprzedawać bez żadnych ograniczeń. To ważne, gdyż tytuł ten nastawiony jest na wieloosobową rozgrywkę w sieci. Jak widać da się jeszcze wydać grę bez zbędnych "bonusów". Szkoda tylko, że tego typu produkcji jest coraz mniej, a my na wieść o tych wyjątkach cieszymy się, jakby to było coś niezwykłego. Dziwne czasy nastały. Fuse na rynku zadebiutuje 28 maja. Myślicie, że takie deklaracje ze strony producenta zwiększą liczbę potencjalnych nabywców gry?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Electronic Arts | Strzelanki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy