Wydaje się, że przed prawnikami pisarza dość trudne zadanie, ponieważ domagają się dodatkowych pieniędzy, ponad to, co wypłacono już w ramach zawartych umów. Powołują się na art. 44 ustawy o prawie autorskim. Wskazują, że jego zastosowanie otwiera się wtedy, gdy wynagrodzenie przyznane twórcy jest zbyt niskie w stosunku do korzyści osiągniętych przy okazji eksploatacji utworu.
Nieoficjalnie mówi się, że kilkanaście lat temu CD Projekt zapłacił za prawa do marki 35 tysięcy złotych, co - w obliczu ogromnego sukcesu produkcji - faktycznie wydaje się być kwotą raczej śmieszną. Główny problem Sapkowskiego polegał na tym, że pisarz od początku nie wierzył w sukces gier, więc poprosił o pieniądze z góry, zamiast - na przykład - o udział w przyszłych zyskach.
"Podejście plasujące oczekiwania raczej na minimalnym poziomie, nakazuje przyjąć, że w przypadku wykorzystania utworów naszego mocodawcy w podstawowych obszarach prowadzonej działalności, tworzących istotę najważniejszych produktów, właściwie wynagrodzenie winno opiewać na 6 proc. uzyskanych korzyści" - napisano w wezwaniu do zapłaty, jakie otrzymało polskie studio.
"Tym samym, odliczając nawet to, co autor uzyskał do tej pory, jak i jednocześnie uwzględniając wzrost zysków ze sprzedaży w szczególności gry Wiedźmin 3 wraz z dodatkami, uznajmy że roszczenie na tę chwilę opiewa co najmniej na 60 mln zł" - dodają prawnicy.
CD Projekt stanowczo odpiera zarzuty: "W ocenie spółki żądania są bezpodstawne zarówno co do zasady, jak i wysokości. Spółka w sposób ważny i zgodny z obowiązującymi przepisami, nabyła prawa do utworów pana Andrzeja Sapkowskiego, m.in. w zakresie niezbędnym do wykorzystania ich w ramach tworzonych przez spółkę gier, regulując uzgodnione w umowach wynagrodzenia".
"Wolą spółki jest utrzymywanie dobrych relacji z autorem dzieł, które stały się inspiracją dla twórczości zespołu Studia CD Projekt Red" - dodaje studio, które zapewnia dodatkowo, że będzie szukało "polubownego rozwiązania sprawy", co może sugerować, że jakieś pieniądze jednak wypłaci.