W skrócie
- Nowa odsłona Battlefielda powraca w wielkim stylu, przyciągając tłumy graczy na betę i zachwycając rozgrywką, lecz wzbudza kontrowersje wokół interfejsu użytkownika.
- UI gry jest przez wielu graczy krytykowany za kopiowanie wzorców z Call of Duty i brak unikalnego klimatu serii Battlefield.
- Trwa dyskusja, czy minimalistyczny, kafelkowy interfejs przyjęty z innych mediów cyfrowych jest funkcjonalny, czy też zubaża doświadczenie i immersję.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Chodzi o element, z którym każdy ma styczność non stop, a który zdaniem tysięcy graczy jest po prostu "śmieciowy" i niebezpiecznie przypomina koszmar z konkurencyjnego Call of Duty.
Wielkie marki mają to do siebie, że ich upadki i powroty obserwuje się z zapartym tchem, nawet z perspektywy kanapowego laika. Battlefield to w świecie gier wideo instytucja, seria, która od lat toczy zacięty bój z Call of Duty o portfele i czas miłośników wirtualnych pól bitwy. Po fatalnym przyjęciu ostatniej części, Battlefield 2042, wydawca gry, Electronic Arts, postawił wszystko na jedną kartę. Nowy tytuł, umownie nazywany Battlefield 6, miał być odkupieniem win, powrotem do korzeni i pokazem siły studia DICE.
I, co tu dużo mówić, otwarta beta w dużej mierze te obietnice spełniła. Mapy są gigantyczne, bitwy angażują dziesiątki graczy, a poczucie skali przygniata. To ten Battlefield, na którego fani czekali. Pomimo tego, że w becie wciąż dokuczają drobne błędy techniczne, a sterowanie helikopterami recenzowane jest jednym słowem - "koszmarne" - ogólny odbiór jest euforyczny. Jest tylko jeden, za to fundamentalny problem.
Internet zawrzał od jednego obrazka
Wystarczył jeden zrzut ekranu, żeby na subreddicie poświęconym grze wybuchła prawdziwa burza. Użytkownik o pseudonimie blackdragon6547 wrzucił obrazek przedstawiający główne menu gry z krótkim, acz wymownym komentarzem: "UI jest śmieciowe". UI, czyli interfejs użytkownika, to wszystko, co widzimy na ekranie poza samą rozgrywką - menu, ikony, napisy, system nawigacji. To mapa, po której poruszamy się, zanim wskoczymy w sam środek akcji.
Post w mgnieniu oka zdobył ponad 12 tysięcy polubień, co w internetowej skali oznacza jedno: trafił w czuły punkt. Okazało się, że autor nie musiał nic więcej dodawać. Tysiące graczy poczuło dokładnie to samo. W komentarzach wylała się frustracja. Interfejs określano jako "okropny", "nieporęczny", a przede wszystkim - "scodyfikowany". To ostatnie określenie jest kluczem do zrozumienia, dlaczego tak pozornie błaha rzecz wywołała aż takie emocje.
Inspiracja najgorszymi wzorcami
"Scodyfikowany" to neologizm od Call of Duty (CoD), największego rywala Battlefielda. Ostatnie odsłony tej serii wprowadziły tak zwane Call of Duty HQ - centralny hub, z którego uruchamia się poszczególne gry i tryby. W teorii miało to ułatwić życie, w praktyce stało się jednym z najbardziej znienawidzonych przez graczy rozwiązań. Użytkownicy skarżą się na chaos, nachalne reklamy wewnętrznego sklepu z kosmetycznymi dodatkami i absurdalnie skomplikowaną nawigację, która zdaje się celowo utrudniać dotarcie do właściwej rozgrywki.
Gracze bawiący się przy becie Battlefielda 6 momentalnie zauważyli niepokojące podobieństwo. Wielkie, kafelkowe menu, oszczędny, korporacyjny design i brak jakiejkolwiek tożsamości wizualnej, która oddawałaby klimat pola bitwy. Wszystko wygląda, jakby projektował je nie deweloper gier, a spec od optymalizacji aplikacji bankowej. To estetyka, która stawia na minimalizm, ale gubi po drodze duszę i charakter produktu.
Wszyscy chcą być Netfliksem
Problem ten nie wziął się znikąd. To generalny trend w projektowaniu interfejsów, który trawi nie tylko gry, ale całą branżę cyfrowej rozrywki. Wszystko musi być dziś proste, kafelkowe i przyjazne dla użytkownika z padem w ręku, siedzącego kilka metrów od telewizora. Wzorem stały się aplikacje streamingowe, takie jak Netflix, w których nawigacja opiera się na przesuwaniu dużych, prostokątnych banerów.
Co więcej, w FPS-ach na konsolach od lat pokutuje inne rozwiązanie, które spopularyzowała gra Destiny - kursor sterowany gałką analogową pada. Coś, co na pececie z myszką jest naturalne, na konsoli staje się często powolne i nieprecyzyjne. Jak złośliwie skomentował autor artykułu w serwisie TheGamer: "Nikt nie chce tego cholernego kursora w każdej grze, w którą gra!". Interfejs nowego Battlefielda jest właśnie taką hybrydą - jest niby nowoczesny i minimalistyczny, ale w praktyce pozbawiony charakteru i momentami po prostu niewygodny.
Drobiazg, który może irytować
Część graczy próbuje tonować nastroje. W dyskusji na Reddicie pojawiają się głosy, że "jest, jak jest", a interfejs po prostu ma być funkcjonalny i czytelny na różnych platformach. To głos rozsądku, ale trudno zignorować fakt, że UI to nie jest drobiazg. To element, z którym gracz obcuje bez przerwy - zmieniając uzbrojenie, dołączając do znajomych czy przeglądając statystyki. Jeśli jest irytujący, ta irytacja narasta z każdą minutą spędzoną w grze. W przypadku Battlefielda, serii słynącej z dbałości o klimat i immersję, taki bezduszny, korporacyjny interfejs po prostu razi. Twórcy ze studia DICE stoją przed trudnym wyborem.










