Wolfenstein II: The New Colossus - wywiad z Alicją Bachledą-Curuś

Alicja Bachleda-Curuś - zdjęcie aktorki podczas premiery filmu "7 rzeczy, których nie wiece o facetach". /fot. Andras Szilagyi /MWMEDIA

Nowe przygody amerykańskiego żołnierza o polsko brzmiącym nazwisku Blazkowicz są już dostępne na całym świecie. Jednak to nie jedyny rodzimy akcent w kolejnej części kultowej serii gier, bowiem w wyżej wymienionym tytule swoich umiejętności aktorskich postanowiła użyczyć znana i lubiana na całym świecie aktorka Alicja Bachleda-Curuś. Przy okazji dzisiejszej premiery postanowiliśmy porozmawiać z nią na ten temat.

Robert Borkowski, Interia: "Wolfenstein II: The New Colossus" właśnie debiutuje na rynku. Nie możesz się doczekać, by ponownie zobaczyć swoją cyfrową wersję?

Alicja Bachleda-Curuś: W tej edycji gry twórcy jeszcze bardziej upodobnili moją bohaterkę do mnie. Anna ma moje rysy twarzy, mimikę i oczywiście głos. Tym bardziej nie mogę się doczekać, aż zobaczę moją udoskonaloną cyfrową wersję. Chociaż mogę poczuć się nieswojo widząc swojego cyfrowego klona.

Jesteś jedyną aktorką z Polski, która występuje w dużej grze, nie tylko użyczając swojego głosu, ale również podobizny. Co skłoniło cię, by spróbować swoich sił właśnie na polu wirtualnej rozrywki?

Reklama

Jest to nowe doświadczenie, dość wymagające. Scenariusz ma kilkaset stron, dramaturgia i zawiłość wątków zupełnie przypomina filmową fabułę. Przyjmując propozycję wiedziałam, że poznam zupełnie nowe medium i zderzę się z jego wymaganiami. Mamy świetną obsadę i bardzo doświadczoną w tej dziedzinie ekipę.

Domyślam się, że praca przy grze przebiega inaczej niż na planie filmu lub serialu. Jak to dokładnie wygląda - jest trudniej niż w przypadku projektów kinowych i telewizyjnych?

Faktycznie, jest inaczej. Tu praca jest bardziej fizyczna. Aktor mierzy się z utrudnieniami typu: stelaż na głowie z umocowaną kamerą i światłem, twarz pokryta dziesiątkami markerów rejestrujących ruch, kombinezon z urządzeniami wysyłającymi dane do dziesiątek komputerów... Wkład emocjonalny w odgrywane sceny jest równie wysoki jak przed kamerą filmową, ale tu mamy do czynienia z dużą umownością wygospodarowanej przestrzeni, jako że poruszamy się w świecie wirtualnym.

W serii Wolfenstein wcielasz się w Annę Oliwę, pielęgniarkę z Polski. Możesz coś więcej opowiedzieć o swojej postaci? Co ją wyróżnia?

Anna, po dość tragicznych doświadczeniach odnajduje swoją nową misję, powołanie. Znajduje je u boku Williama. Razem tworzą bojowy tandem. I ,oczywiście, zbawiają świat. Ania jest odważną kobietą, skłonną do wielkich poświęceń w imię słusznej idei i miłości.

W drugiej części - nadchodzącym The New Colossus - Anna jest w ciąży. Czy jej stan - biorąc pod uwagę trwającą walkę z nazistami - wpłynie na relację z głównym bohaterem, B.J. Blazkowiczem?

Jej stan wpłynął przede wszystkim na ból moich dolnych pleców (nie jest łatwo wskakiwać na pokład helikoptera z protezą brzucha równocześnie strzelając z dwóch karabinów)

W kinie aktorzy często mają wpływ na kreację swojej postaci. A jak było w przypadku tej gry - musiałaś trzymać się sztywno wytycznych twórców czy mogłaś zasugerować jakieś zmiany w sposobie przedstawienia własnej bohaterki?

Aktorzy mają dużą dowolność w dramatycznej interpretacji. Jak już wspomniałam, scenariusz opowiada o bardzo intensywnych przeżyciach bohaterów i temu dajemy pierwszeństwo. Natomiast musimy ściśle trzymać się owarunkowań, które narzuca nam poruszanie się w wirtualnej przestrzeni. O ile na planie filmu jedynym "rozpraszaczem" aktora jest stanięcie na odpowiedniej pozycji, tutaj musimy przestrzegać wielu technicznych reguł, bez których nie można byłoby połączyć tych dwóch światów, rzeczywistego z tym komputerowym.

Dwie ostatnie części Wolfensteina prezentują alternatywną wizję świata, gdzie Niemcy wygrali II wojnę światową i zaczęli globalną okupację. Czy według ciebie takie uniwersum pokazano wiarygodnie i - gdyby historia potoczyła się inaczej - rzeczywiście mogłoby dojść do czegoś podobnego?

Myślę, że ludzkość nie pozwoliłaby na powstanie potęgi zła na taka skalę. W świecie gier komputerowych wiele aspektów musi być przejaskrawionych, by wzmóc zainteresowanie grającego. Twórcy mogą dać się ponieść wyobraźni i tworzyć świat, który przyciąga swoją amplitudą.

Podczas jednego z wywiadów wspominałaś, że grałaś w pierwszą odsłonę Wolfensteina, w której zabijało się Hitlera. Jak oceniasz nowe części serii - o ile w nie grałaś - na tle tamtej produkcji?

Uwielbiałam grać w pierwszego Wolfenstaina! Nie było w nim takiej różnorodności jak w naszych kontynuacjach, ale odnajdywanie sekretnych przejść i pokonywanie kolejnych etapów w drodze do wolności, to mi wystarczało. Jeszcze nie grałam w nowe części (i nie wiem czy się odważę) ale domyślam się, że gracz ma zaoferowany dużo większy wachlarz możliwości i różnorakich bodźców.

Od premiery oryginalnego Wolfensteina minęło wiele lat i przez ten czas gry znacznie się rozwinęły. Uważasz, że na polu opowiadania historii mogą obecnie konkurować z kinem, czy nadal pozostają tylko nieskomplikowaną rozrywką?

Mam wrażenie, że kino nigdy nie będzie miało groźnego konkurenta. Ale patrząc na osiągnięcia technologii komputerowej, współczesne gry przedstawiają piękny graficzny świat i często, obok rozrywki, niosą ze sobą ważne wartości, edukacyjne czy poznawcze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wolfenstein II: The New Colossus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy