ZM-GM4 - czy to mysz, czy kameleon?
Najnowsza gamingowa mysz Zalmana od strony czysto sprzętowej przypomina poprzedniczkę, kosztującą niecałe 100 złotych GM3.
Zastosowano w niej ten sam sensor Avago 9800 o maksymalnej czułości 8200 dpi, nie ma więc obaw, że będzie źle działała. Podobnie rozwiązano kwestię zmiany wagi, a gryzonia można dociążyć maksymalnie sześcioma metalowymi pigułkami po 3,5 g każda. Ale i bez tego nie jest lekki. Poprzednik ważył 115 g, GM4 - 135. Dwadzieścia gramów różnicy to cena, jaką trzeba zapłacić za solidniejszą konstrukcję z metalowym szkieletem pozwalającym na zmianę kształtu.
Podobnie jak w mających zagorzałych zwolenników RAT-ach od Mad Catz przy pomocy dołączonego klucza da się regulować położenie paneli bocznych oraz górnego. Zakresu wystarczy i drwalom. Jeśli już, narzekać mogą co najwyżej osobnicy lubiący myszki małe, bo ta nawet maksymalnie skręcona wcale filigranowa nie jest.
Na klucz przewidziano specjalne miejsce, więc nie ma obaw, że się gdzieś zapodzieje. Zresztą nawet jeśli w ramach kuracji odchudzającej (to w końcu 7 g) się go pozbędziesz, do śrub pasuje dowolny imbus 2,5 mm.
Mysz działa bez potrzeby instalacji sterownika, staje się on niezbędny dopiero wtedy, gdy chcesz zmienić poziomy czułości (standardowo to 800, 1600, 2400 i 3200 dpi) lub funkcje przycisków.
Soft oferuje podobne możliwości jak konkurencja, a profile (trzy) zapisywane są w pamięci gryzonia. Brakuje jednak automatycznego przełączania się pomiędzy nimi w zależności od aktywnego w danej chwili programu czy gry.
W sumie ZM-G4 to bardzo dobra mysz, a 200 zł to rozsądna cena, zauważalnie niższa od topowych modeli innych firm. Dlatego można przymknąć oko na nieco gorszy soft.
Jeśli szukasz solidnego gryzonia o niebalnalnym designie, ten jest godny polecenia.